wtorek, 5 października 2021

Od Miki CD Mikey [+16]

15 lat temu

Letnia bryza bujała na boki zielono-zbożowym polem. Korony drzew pachniały owocami i świeżością, pąki witały się ze światem, odrodziły się na nowo. Odcienie zieleni otaczała nas wokoło. Zwierzęta brykały, pełzały, a nawet spacerowały. Dostrzec można było ogonki tak puchate, że z chęcią by się je wymiętosiło. Nie atakowały, jedynie patrzyły, bez poczucia zagrożenia i strachu. Do tego podchodziło piękne słońce, które grzało ziemię. Zimno, które oczekuje za rogiem, ma niebawem nadejść. Błękitno-niebieskie niebo, na którym gościły chmury. Układały się w przeróżne kształty. Gdyby pojechać dalej, odnajdziemy jezioro, wodę tak czystą, że można w niej pływać i się zachwycać jej blaskiem. Cały teren, który się tu znajduję, jest otoczony murem, żywopłotem, roślinami oraz kamieniami. Jest to prywatny teren, na który wstęp mają jedynie mieszkańcy, a nie każdy, kto chce. Strażnicy, ochrona, a nawet służba nie zapuści się zbyt daleko od dworu. Są tu miejsca, do których nawet i oni nie mają dostępu. Niektórzy opowiadają, że to jest labirynt a inni, że słychać odgłosy zwierząt. Dlatego lepiej w nocy się tam nie zapuszczać. Lepiej za dnia i się nie zgubić. Jeśli się tak stanie, dobrze będzie, jeśli znajdą cię na czas. Jedynie wybrani mieszkańcy mogą i wiedzą jak się nie zgubić. Te widoki mogą cię zahipnotyzować, że zapomnisz, po co się tu tak naprawdę zjawiłeś.
Na samym środku, może nieco z boku, stoi wysoki, długi i niezwykle piękny dom. Można nazwać go zarówno dworem, jak i luksusową willą albo legendarnym miejscem spoczynku. Ha zabrzmiało to, jakby ktoś został tu pochowany. (Tak między nami) Znajduję się tu cmentarz, jest on za laskiem, na polanie. Kwitną tam kwiaty, które są w barwie czerwonej, białej oraz złotej. Nazwane zostały "kwiatami śmierci i bogactwa". Zaczęły kwitnąć, gdy zaczęło się zbierać więcej dusz na cmentarzu. Jest on zadbany, czyszczony i odwiedzany. Rodziny, które utraciły bliskich, twierdzą, że widzą duchy swoich bliskich. Można uznać ich za szaleńców, ale gdy i ty stracisz rodzinę, to wtedy możemy pogadać. O tym, co widzisz, a czego nie.
Rozsypanie prochów jest błogosławieństwem. Szlachetny przyjaciel i kompan rodziny jest to drogocenna osoba. Była to osoba, która zaprojektowała dom, dokładniej córka to uczyniła. Jej pra pra pra babka, została właścicielką tego terenu. Jej mąż chciał wyrazić swoją miłość do niej. Podarował więc jej piękny znak swojej miłości. Była to ta ziemia, na której w przyszłości powstanie azyl, na tych którzy szukają schronienia. Była to niebywała osobistość i szanowana. Córka miała 34 lata, ale zachorowała w wieku 20 lat. Chciała zrobić coś, by móc zostawić coś po sobie, gdy jej już zabraknie. Dlatego też utworzyła tą legendarna budowle, mimo wielu zmagań i trudności. Jej obraz pra pra pra babki, znajduje się w pokoju sław. Pokój sław, znajduję się w tym domu, jest jedyny w swoim rodzaju. Przypomina prywatne muzeum, a nawet jest, by przyszłe pokolenia mogły zobaczyć, jaka osoba utworzyła to dzieło i dzięki komu. Dziwne podobieństwo można zobaczyć.
Nieopodal znajduję się pięknie zdobiona biblioteka z pięterkiem. Można zaznać tam ciszy, przy oknie napić się herbaty i zjeść ciasteczka. W czasie przerwy można podziwiać piękne widoki otoczenia. Występuje tu także kryty basen oraz połączony z tym na dworze. Jest tu wiele pokoi, gdyby nie było oznaczone, co jest czym, najpewniej mieszkańcy, by się pogubili, w tym zaskakująco wielkim dworze.

Krzyk dziewczynki. Jej długie rude włosy, były związane w luźny kucyk, do tego po bokach były małe warkoczyki. Dziewczynka uciekała, najwyraźniej ktoś ją gonił. Obwiniał, że ukradła cukierki. Nawet jeśli była to ona, nie przyzna się, uda niewinną.
- To nie ja. Nii-sa pomóż mi. - zawoła do starszego brata. Chłopak starał się wraz ze starszą siostrą coś wskórać, zatrzymać goniącego. Nawet służki starały się zatrzymać kobietę we wściekłości. Rzuciła w dziewczynkę tym, co miała pod ręką, najpierw kapciem, ale udało jej się wyminąć, spadł on jednak kilka centymetrów dalej. Nagle usłyszeli rozbijające się szkło o posadzkę. Ten dźwięk zatrzymał dziewczynkę, spojrzała za siebie, nie zobaczyła wściekłej kobiety. Już myślała, że ta się znudziła i odpuściła. Dopiero po chwili coś jej podpowiadało, by uważała.
Jest za nią.
Gdy się odwróciła, ujrzała kobietę. Starała się cofnąć, ale znieruchomiała wystraszyła się i zaczęła dygotać ze strachu. Bała się, tak bardzo, że chciała być w objęciach rodzeństwa. Kobieta nie wiadomo co, nią kierowało. Zrobiła coś potwornego. Wzięła kawałek szkła i okaleczyła rękę dziewczynki. Przejechała ostrą krawędzią szkła po ręce rudej dziewczynki. Krew powoli się zbierała, by wypłynąć. Mała była w szoku, a reszta przyśpieszyła. Zaczęła się wycofywać, nie potrafiła, odwrócić oczu z przerażającej kobiety. Skrzywdziła ją. Ani opuścić ręki, z której powoli leciała krew. Starała się obronić, ale to nic nie dało.
Rodzeństwo ją złapało i obejrzało jej rękę, ochrona i służki mieli zająć się kobietą, a rodzice dowiedzieć się co ta bezmyślna kobieta uczyniła. Była to ostatnia niania Miki. Oraz taka, która pozostawiła po sobie bliznę. Tłumaczy ją na wiele sposobów, gdyż prawda została wymazana. Nie chciała jej pamiętać. Miała wówczas cztery lata, nawet rodzeństwo nie było w stanie jej ocalić.

Teraz

Obudziłam się w szpitalu, jasne światła oślepiały mnie, jednak dało się przyzwyczaić. Uchylone okno, delikatny wiatr bujał firanką na boki. Wiatr najwyraźniej chciał dostać się do pomieszczenia, ale jakoś nie zostało mu to dane. Jasny pokój. Druga kroplówka, maszyny, do których byłam podczepiona. Wydawało mi się, że sen, jaki mogłam mieć, był wręcz koszmarem. Czułam to przez skórę oraz w środku. Przymknęłam oczy, a gdy ponownie je otworzyłam, obok na krześle siedział starszy brat.
- Obudziła się księżniczka. - powiedział i dalej robił swoje. Tym zajęciem było obieranie mandarynki i jedzenie ich. Oczywiście widziałam, jak i dla mnie odkładał. Na razie nie mogłam jeść. Po chwili też zjawił się lekarz, który wyjął rurkę z mojego przełyku, a ja w końcu mogłam przełknąć i odetchnąć. Takie to nie wygodne mieć coś w gardle, co nie jest lodem, czy też jakimś jedzeniem. Oparcie łóżka zostało uniesione przez pielęgniarkę. Podała mi tabletki, a brat wodę. Wzięłam je i słuchałam co lekarz, ma dopowiedzenia. Pielęgniarka ma przynieść obiad, który zapewne zjem z bratem. O dziwo się wcześniej niż ja obudził. Miał rękę w bandażu oraz coś z nogą. No chyba teraz przesiedzi ze mną w domu. Ja za to miałam rękę w gipsie. Nawet nie pamiętałam czemu i jakim cudem to się wydarzyło.
- Co tu robisz? Co ja tu robię? - spytałam, kaszląc. Przez rurkę w przełyku, był on podrażniony i nieprzyjemny, gdy coś połykałam, albo też, gdy woda się przelewała. Zdecydowanie niemiłe uczucie. Wziąłem kawałek mandarynki, a gdy chciałam go zjeść, zjawiła się pielęgniarka z obiadem, w tym także ludzie ojca. Najwyraźniej coś się wydarzyło. Pielęgniarka postawiła obiad na stoliku, po czym zabrała nasze mandarynki i poszła. Nie miło, jak można zabierać coś tak smacznego i prezent od brata. Wredota. Gdy zaczęłam jeść, bacznie słuchałam, o czym rozmawiają.
- Miałaś atak paniki. Twoja ręka w gipsie to nie wiem, co się stało. Co do ludzi ojca. Gdy do niego zadzwoniłam, odebrała kobieta. Najwyraźniej jego nowa asystentka. Gdy w końcu dała mi go do telefonu, wyjaśniłem mu, gdzie jest jego siostra i w jakim jest stanie oraz to, co matka chce zrobić. Mianowicie, chce cię wysłać do Szwajcarii. Głupi babsztyl. - Mikey fuknął zły. Zrobiłam mu nieco miejsca na łóżku, by usiadł obok mnie. Gdy usiadł, razem mogliśmy się zabrać za obiad.
- My zjawiliśmy się właśnie w tej sprawie. Wasza matka nie może decydować o tym, kogo i gdzie zabiera. Gdyż jej prawa skończyły się, a wy dorośliście. Mimo że używacie jej nazwiska, poprzednio należało ono do dziadków, którzy was kochali i dbali. Dlatego też większość spadku po nich to wam się należy. Ochrona zostanie z wami. Ja wraz z waszą matką wrócę do waszego ojca. Siostra waszego ojca zostanie zatrzymana w sali obok waszej starszej siostry. Spędzi tam miesiąc. Wasz ojciec zjawi się za dwa miesiące. Dlatego też po miesiącu od wypisu, zajmijcie się nią, a wasz ojciec dopełni wszystkiego. Tutaj w tej teczce macie wszystkie dokumenty do przeczytania oraz podpisania, jeśli macie jakieś pytania to zapiszcie je, odpowiem na nie w przyszłym tygodniu. - ubrał to wszystko w piękne słowa i niemalże zakończył to w miarę szybko. Było to raczej rzadkie. Jednakże powód przybycia matki, był tak samo głupi, co przyjazd ojca. Woleliśmy zostać sami bez ich obecności. Po ich wyjściu mogłam odetchnąć w końcu.
- Co ze stanem ciotki? - spytałam brata. Jego mina nie wyrażała nic, zawsze było trudno odczytać jego emocje z twarzy. Może, gdy się rozluźni, wówczas jest znaczniej otwarty niż teraz.
- Początkowo była w krytycznym stanie. Raz czy dwa razy starali się ją odratować, bo serce jej stanęło. Odwiedziłem ją, jest stabilna. Choć parę godzin temu była jeszcze w śpiączce, teraz wystarczy poczekać, aż się obudzi. Stabilna jest, przed wypisem możemy ją odwiedzić, może się wtedy obudzi. Powie może nam, po co się pojawiła. - wyjawił brat. Położył się i przytulił mnie do siebie, zazwyczaj to robi, gdy bywałam w szpitalu. Naprawdę nie czuję się w tym miejscu dobrze.

***

Pod wieczór, mogliśmy odwiedzić ciotkę. Mieliśmy gotowy wypis oraz transport do domu. Mogłam odetchnąć, gdyż matka została zabrana, za co w duchu dziękowałam ojcu. Gdy jest potrzebny, to się przydaje. Po wejściu do sali. Ściany były w odcieniu kremowym, nie było zbyt jasno, gdyż jedynie lampka nocna się świeciła, ktoś przy niej siedział. Zapewne jeden z ludzi ojca, w końcu to jego siostra. Przysiadłam na łóżku, a Mikey podszedł do okna. Skoro już tu był, to teraz moja kolej. Ujęłam dłoń cioci, swoją dłonią. Poruszyła palcami, a jej powieki zareagowały.
- Mikey, ciocia się budzi. - zawołałam brata. Przyszedł od razu, tak samo, jak i pielęgniarka. Powoli otwierała oczy i starała się najwyraźniej, zrozumieć co się wydarzyło. Możemy zawsze wrócić do domu, ale wole chyba na razie zostać z ciocią. Dawno jej nie widziałam.

Mikey?

1593 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz