wtorek, 5 października 2021

Od Lan Ho CD Noah

Między nami nic nie było.
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych;
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych.
Adam Asnyk, Między nami nic nie było, 1872 rok

- Jesteś z nim parą?
Czy jest z Hiddenem? Czy przyznał się do niej przy wszystkich? Oczywiście - nie. Słodkie dni, które spędzili, wydawały jej się teraz sennym marzeniem, które nigdy nie miało miejsca w rzeczywistości.
- W zasadzie nie – wzruszyła ramionami, uznając za właściwą tę odpowiedź.
- To dobrze – mruknął, oparł się na dłoniach i wyciągnął w jej stronę.
Dotyk jego warg był zaskakująco delikatny, jak na mężczyznę o takich gabarytach i sile. Właściwie to było to bardziej muśniecie, niż pocałunek. Z punktu widzenia kogoś postronnego wyglądało to na zwykłe dotknięcie warg, którym obdarowują się czasem nawet członkowie rodziny. Znaczył jednak bardzo wiele.
Niemal zeskoczyła z jego nóg i spojrzała na niego przestraszona, a trzeba wspomnieć, że Lan Ho Choi rzadko okazywała strach. Uczucia jednak zawsze przerażały ją najbardziej. Nauczyła się chować je głęboko w sobie, udawać, że nie istnieją, że nic nie czuje, gdy zmuszano ją do obserwowania zbiorowych gwałtów czy tortur na współwięźniach - aż w pewnym momencie przestała czuć, przestała płakać i zawodzić.
Bała się dopuścić ludzi do siebie z dwóch powodów: ze strachu przed tym, że ją skrzywdzą...i ze strachu przed tym, jak zareagują, gdy zobaczą wyrządzoną jej wcześniej krzywdę. 
- Oh wow, ja... - zaczęła się jąkać - Co to właściwie było? - szybko zreflektowała się, mrużąc nieufnie oczy.
- Pocałowałem cię - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- To akurat zauważyłam.
- Ariello, podobasz mi się.
- To też zauważyłam.
- Nic nie powiesz? - spojrzał na nią z lekkim wyrzutem.
Cofnęła się o krok, potykając się o pozostawioną samą sobie piłkę do koszykówki. W mgnienie oka chłopak znalazł się przy niej, ponownie chroniąc przed upadkiem na twardy beton boiska. Trzymał ją w talii, byli tak blisko, że czuła na czole jego ciężki oddech.
- Musisz przestać o mnie tak dbać - chciała zażartować, lecz zabrzmiało to niezwykle smutno - Możesz sobie przy tym zrobić krzywdę.
Spojrzał na nią takim wzrokiem, iż miała pewność, że zrozumiał dwuznaczność tego przekazu. Nawet jeśli wybrałaby ostatecznie któregoś z nich, prawdopodobnie i tak się pozabijają. A jeśli nie wybierze żadnego? Zakończenie będzie takie samo. Hidden i Noah byli jak ogień i woda: jeden rozrabiaka, pakujący się w każdą możliwą kabałę i kłopoty, ponadto gangster lubiący mordobicie - drugi spokojny, odpowiedzialny i po prostu...zwykły chłopak z Londynu. Chaos i stabilizacja. Adrenalina i spokój. 
- Myślę, że jesteś tego warta, Arie - szepnął, odgarniając jej z czoła zbłąkany kosmyk włosów.
Zachłysnęła się, przypominając sobie, ze przecież to nie jest jej prawdziwe imię. Okłamuje go odkąd się poznali, czyli już jakieś dwa tygodnie. 
- Ty nic o mnie nie wiesz - odtrąciła jego rękę, jednocześnie uwalniając się z uścisku.
Kopnęła piłkę, idealnie trafiając w krzaki, które wskazali wcześniej chłopcy, z którymi grali. Trochę zabolało, przecież to była piłka do kosza. Noah dogonił ją na chodniku, nie śmiał jednak już jej dotykać.
- Stój, daj się chociaż odwieźć.
Nie było łatwo, ale w końcu dała mu się namówić na małą podwózkę. Podała mu adres rezydencji rodziców Zeno, a nawet zgodziła się na to, by odprowadził ją do środka. Stwierdziła, że i tak przydałoby się go przedstawić szefowi.
Idąc korytarzem, minęła pokój Hiddena, ale po chwili zatrzymała się, Noah o mało na nią nie wpadł. Chciała przeprosić Hide za swoje zachowanie, pogodzić się z nim, pragnęła by otoczył ją swoimi ciepłymi ramionami i powiedział, że jej wybacza. Tknięta tym pragnieniem, nacisnęła klamkę bez uprzedniego pukania czy sygnału, że zamierza wejść. Widok, jaki ukazał jej się przed oczami, niemal zwalił ją z nóg.
Plątanina kończyn i pościeli, rozrzucone po podłodze poduszki...i jego usta. Na innych. Białe włosy wysunęły się spod kołdry, spoglądając na stojącą w drzwiach Choi. Tysiąc słów cisnęło się jej na usta, ale gdy tylko chciała coś powiedzieć, czuła gorzki smak narastający w gardle. Obróciła się na pięcie i puściła biegiem z powrotem do drzwi frontowych, nie kłopocząc się nawet zamknięciem drzwi.
Noah, stojąc za jej plecami, widział całe zajście i od razu pobiegł za dziewczyną. Udało mu się zatrzymać ją na trawniku przed domem.
- Zawieź mnie. Gdziekolwiek, naprawdę, proszę - spojrzała na niego błagalnie - Nie zniosę przebywania tutaj. I nie, nie chcę o tym gadać.


[Noah? Zaopiekuj się panienką ;3]
693 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz