Małymi kęsami zajadłam się kolacją przygotowaną przez chłopaka. Była pyszna. Nie sądziłam, że samemu we własnej kuchni można przygotować takie pyszności i to bez zamawiania żadnych składników. Sama w życiu bym się nie pokusiła o przygotowanie, a nawet spróbowanie przygotowania takiego czegoś, myślę, że mogłabym wszystko spalić, ewentualnie dodałabym za dużo czy też za mało przypraw, przez co wszystko wyszłoby jałowe. To niesamowite jak zdołał połączyć smaki słodkich warzyw z orientalnym sosem i dodatkowo jeszcze z mięsem, które nie jest kurczakiem, że może pasować dosłownie do wszystkiego, nawet do zupki z paczki.
Podniosłam jedną brew zastanawiając się nad jego pytaniem. W co mogłabym się ubrać. Zapewne nie wypada mi iść na taki bal, czy tam uroczyste spotkanie w czarnej sukience, które zazwyczaj towarzyszyły mi przy wszelakich wyjściach do klubów. Czekają mnie spore zakupy.
- Nie wiem - Odpowiedziałam po chwili z małym uśmiechem - A co, chcesz mi zasponsorować zakupy? Jak tak to od razu kosmetyczkę i fryzjera poproszę - Dodałam z jeszcze większym uśmiechem, wkładając widelec z kawałkiem mięsa do ust.
- Wiesz, to ja Cię zaprosiłem,
więc nie mam z tym problemu - Dolał mi trochę szampana - W końcu
dlaczego miałabyś wydawać swoje pieniądze na moje problemy.
- Spotkanie rodzinne to problem? - Podniosłam jedną brew - Nie potrzebuje sugar daddy na swoich zakupach.
- Czy ja jestem, aż tak stary? - Podniósł jedną brew
- Na pewno starszy ode mnie - Wzruszyłam ramionami - Natury nie oszukasz, niestety - Zmarszczyłam brwi i zaczęłam mu się przyglądać.
- Coś się stało?
- Masz siwego włosa, a tutaj po prawej stronie - Wyciągnęłam rękę i przejechałam po jego włosach, chwytając za jednego z nich - O tutaj jest.
- No chyba żartujesz - Jak oparzony zerwał się z krzesła i podszedł do lustra, a ja z cichym śmiechem zaczęłam się śmiać kończąc swoje danie. Obserwowałam jak dokładnie oglądał się w lustrze, szukając tego siwego włosa, którego oczywiście tam nie było.
- I jak poszukiwania? - Zawołałam nadal rozbawiona.
- To nie było śmieszne... - Z poważną miną wrócił do stołu.
- Może było, może nie. Na pewno Twoja mina była bezcenna - Pokazałam mu czubek języka - Ale jedzenie muszę przyznać, bardzo smaczne - Wzięłam do ręki kieliszek z musującym szampanem - Wracając do głównego tematu. Zapewne w długiej sukience, Ty rozumiem że w garniturze?
- Zapewne tak - Westchnął i przeczesał swoje włosy. Coś czuje, że ktoś będzie tutaj oglądać się w lustrze bardzo dokładnie każdego dnia.
- Wracając do tych zakupów. Mówiłem całkiem poważnie, nie chce narażać Cię na koszty i tak jestem bardzo wdzięczny, że zgodziłaś się tam ze mną pójść - Posłała w moją stronę ciepły uśmiech.
- To nic takiego. Myślę, że zrobiłbyś coś podobnego do mnie gdybym była w potrzebie. A ubrania na prawdę kupie sobie sama. Na czarnym rynku idzie dobrze zarobić - Mrugnęłam do niego. - Na górze masz coś jeszcze? - Zapytałam patrząc na schody.
- Swoją sypialnię i dwa pokoje, w których w sumie nie stoi nic ciekawego - Podążył za moim wzrokiem i również spojrzał ku górze.
- Cóż, Ty w mojej byłeś, czas żebym ja była w Twojej - Pokazałam mu język, wstając gwałtownie i wskakując po schodach.
Rhys?
489 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz