niedziela, 17 października 2021

Od Vincenta CD Rosjanki

Cieszył mnie fakt, że stan Rosjanki nie był zbyt poważny, z drugiej jednak strony byłem zły na siebie, że ona o tym wiedziała (lub się domyślała). Od samego początku jej pobytu u mnie nie zamierzałem sprawiać, by w jakikolwiek sposób czuła się źle, nie chciałem by się mnie bała albo czuła swego rodzaju uległość. Wiedziałem jedno - ona nie powinna zbyt wkradać się do świata moich uczuć.
Kiedy drzwi od jej tymczasowego pokoju zamknęły się, zwolniłem nieco z melodią. Opuszki moich palców delikatnie muskały klawisze instrumentu, a sam w zamyśleniu wsłuchwałem się w kolejne dźwięki grane przeze mnie. W wyobraźni wracałem do miłych wspomnień z dawnych lat, jednak ich niewielka ilość sprawiła, że niedługo później wróciłem do realnego świata. Wstałem ze stołka i udałem się do kuchni, by zapalić papierosa.
***
- Vincent! - niespodziewany krzyk mojego przyjaciela sprawił, że chwyciłem za pilot od telewizora i wycelowałem go w Travisa, zupełnie jakbym trzymał pistolet.
- Ty chory pojebie! Ciszej bądź - warknąłem, kręcąc głową i opadając na fotel.
- Czyżby mojego śpiącego księcia bolała główka? Bardzo przepraszam jaśnie panie, już zmieniam ton głosu - spoważniał i ukłonił się, lecz po chwili zaczął zwijać się ze śmiechu. Debil.
- Ona... - wskazałem ruchem głowy na pokój, w którym znajdowała się Rosjanka. - śpi. Jest chora, więc się przymknij.
Kręcąc głową Travis usiadł na kanapie i z wielkim skupieniem spojrzał na mnie. Mój wzrok natomiast był utkwiony w telewizor - leciał właśnie mecz piłki nożnej, której fanem niespecjalnie byłem.
- Czy u ciebie wszystko w porządku? - zaczął Travis. Kiwnąłem głową - stary, ty oglądasz mecz piłki nożnej. Na pewno nie masz gorączki?
- Martwię się o Emi... Rosjankę. Jak ostatni debil nie spojrzałem w jej akta, nie przeczytałem tego, że musi brać leki, a teraz jest chora.
Mój przyjaciel znieruchomiał. On jako jedyny wiedział, że ciężko było wyciągnąć ze mnie uczucia takiego kalibru. Jego mina wskazywała na to, że był w fazie głębokiego zamyślenia.
- Ubieraj się, Vicek. Jedziemy zabalować i nie słyszę żadnego ale.
Wstał, złapał za pilota i wyłączył telewizję. Chcąc tego czy nie musiałem wstać i się ogarnąć. Może faktycznie miał rację i powinienem był wybrać się na jakąś imprezę? Ostatnimi czasy przesiadywałem głównie w domu i pilnowałem Rosjanki.
Właśnie, kurwa. Kto na ochotnika zostanie jej tymczasowym opiekunem?
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do jednej ze stażystek mojej firmy. Krótko objaśniłem jej sytuację i w ramach bonusu w postaci vouchera do spa zgodziła się spędzić kilka, jak nie kilkanaście kolejnych godzin w moim mieszkaniu.
W końcu udało mi się doprowadzić swój wygląd do porządku i chwilę później jechałem windą wraz z mym zniecierpliwionym przyjacielem. Chociaż obydwoje chcieliśmy odpocząć od problemów życia codziennego, nasza gadka-szmatka o byle czym poruszała sprawy firmowe, mafijne, a także nie obyło się bez gadanki o akcji, która wydarzyła się na spotkaniu biznesowym w restauracji.
- Ale śmieć - mruknął Travis. - Cholerny zbok, nie umie łap przy sobie trzymać. Teraz bez fiuta może prędzej się opanuje.
- Nie byłbym tego taki pewien - westchnąłem, zajmując miejsce w kolejce do klubu. Na szczęście nie była ona zbyt długa.
- Mają panowie rezerwację? To impreza zamknięta - powiedział ochroniarz, kiedy zbliżyliśmy się do niego.
- Spokojnie, James. Znam ich - wyjaśnił drugi, otwierając przed nami drzwi do lokalu. - Miłej zabawy.
Głośna muzyka, stukot butów, śpiewy, krzyki i stłumione odgłosy kopulacji - to było miejsce, w którym mogłem być całkowicie sobą. Nikt nie oceniał nikogo przez pryzmat pieniędzy czy ubiór, liczyła się tylko dobra zabawa. 
Chwyciliśmy za kieliszki z tacki kelnera, który stał zaraz przy wejściu, wyzerowaliśmy je i odstawiliśmy. Z uśmiechami na ustach wbiliśmy się na parkiet i bez słowa zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki, której po zamknięciu na moment oczu oddałem się bezgranicznie. Do naszych wygibasów dołączyły się jakieś panienki, na które niekoniecznie zwracałem uwagę. Liczyłem się tylko ja i miejsce gdzie byłem.
- Idziemy się napić? - krzyknął mi nad uchem Travis. Kiwnąłem głową i niczym bracia ruszyliśmy w stronę baru. Usiedliśmy na stołkach i rozmawiając na różne tematy opróżnialiśmy kolejne kieliszki, a im więcej ich było tym bardziej byliśmy pijani. Proporcjonalność prosta czy coś takiego, nie wiem. Nie znam się na ułamkach.
- I i i i wiesz... Pszyyyszeedł taki chłopaczeek.. taki malutki! I mi mówi - słuchej pan! Ja panu w samochód zajebałem! - niesamowicie przejęty opowiadałem Travisowi historię ze spotkania biznesowego. - Mało brakowało i ja bym mu pszyyjebał!
- To jeszcze jest nic! - osoba patrząca na nas z boku mogłaby stwierdzić, że jesteśmy nastolatkami w ciele dorosłych ludzi. Kto wie, może naprawdę tak było? 
Travis swym pijackim bełkotem opowiedział mi ze szczegółami historię o tym, jak jego pracownica wzięła urlop ze względu na śmierć dziadka, a ten sam dziadek tego samego dnia przyszedł do firmy by wykłócać się o podwyżkę dla jego wnuczki.
- Ale... Ale wieeeesz... żee to mógł być drugi dziadek! Bo każdy ma dwóch dziatków! - dynamiczna gestykulacja moich rąk wskazywała na to, że byłem już kompletnie pijany.
- Dobra stary... Wracamy kurwa do domu.. - Travis spojrzał na wyświetlacz telefonu. - Brook znowu będzie zła, że wracam tak późno.
- Dlatego jestem szczęśliwym singlem - parsknąłem śmiechem.
- Zobaczymy na jak długo - dołączył do mojego śmiechu.
Zostawiliśmy barmanowi spory napiwek i bez większych problemów udało nam się wejść do taksówki. Travis szczęśliwie wrócił do swojego domu, a kilka minut później ja stałem w swojej windzie i mocno trzymając się uchwytu dojechałem wprost do swojego mieszkania.
- Melodieee... Możesz już iiiść - mruknąłem do kobiety, która drzemała na kanapie w salonie. - Jussszz.. wróciłem i nie potszebuję, szebyś tu była.
Nie zaniepokoił mnie jej zdziwiony wyraz twarzy, lecz posłusznie zabrała swoje rzeczy i opuściła lokal. Teraz zostałem tutaj sam wraz ze śpiącą Rosjanką.
Ruszyłem w stronę jej pokoju, po drodze zrzucając z siebie wszystkie (nie licząc bokserek) ubrania. Cicho wsunąłem się do pomieszczenia i jak gdyby nigdy nic położyłem się obok niej i przykryłem się kołdrą, pod którą leżała. Moja ręka powędrowała wprost na jej udo i powoli zaczęła jeździć w górę i w dół.
Kobieta otworzyła oczy i z niedowierzaniem spojrzała na mnie. Za oknem powoli wstawał świt, więc dobrze widziałem jej twarz.
Moje ruchy stawały się coraz bardziej stanowcze, lecz nie zamierzałem robić nic więcej oprócz głaskania jej pięknego uda. Rudowłosa kobieta była naprawdę piękna.
- Proszę... - jęknąłem. - Kochaj się ze mną, Rosjanko...

Rosjanko?
1004 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz