wtorek, 12 października 2021

Od Apolline CD Keyi

  Znałam już te urokliwe pokoje przesłuchań. Byłam w jednym, gdy przesłuchiwali mnie w sprawie śmierci męża, byłam raz w jednym, gdy członek mafii Carrein został złapany i zdradził moje nazwisko, w jeszcze innym byłam w sprawie kradzieży, później napadu, gdzieś w międzyczasie z powodu włamania. 
   Czułam się w pewnym sensie związana z takimi pokojami, towarzyszyły mi w wielu krytycznych momentach życia. Ich ściany słyszały więcej kłamstw z moich ust niż sfałszowane papiery w mojej korporacji.
   Mimo to nie lubiłam przesłuchania samego w sobie. Ciągle siedzenie, niekończące się pytania, klimat jak w kostnicy i nudne wspominanie najmniejszych szczegółów to nie było coś dla mnie. Ale jak trzeba, to nie ma wyproś.
   Keya jednak profesjonalnie podeszła do sprawy. Wiedziała jak zadać odpowiednie pytanie i trafić nim w sedno sprawy. Zdumiewała kunsztem. Być może to właśnie dzięki temu nie rozmawiałyśmy trzy godziny, a półtorej – co było korzystne i dla mnie, i dla niej. 
   - Pani Apolline. 
   Czysty głos kobiety rozniósł się po korytarzu, w którym się żegnałyśmy. Odwróciłam głowę, spoglądając na policjantkę zza ramienia. 
   – Nie obiecuję, że to nasze ostatnie spotkanie na komendzie.
   Uśmiechnęłam się lekko, odwracając całym ciałem w jej kierunku.
   - W razie czego, jestem do dyspozycji.
   - Do widzenia. – podniosła delikatnie kąciki ust. 
   Winda za mną otworzyła się z charakterystycznym dźwiękiem. Kiwnęłam głową na pożegnanie i weszłam pewnym krokiem do ciasnego, małego pomieszczenia z lustrem. Wcisnęłam odpowiedni guzik, a po chwili widok biurek, krzeseł, foteli, półek z segregatorami, pracujących zaciekle ludzi oraz odchodzącą Keyę Al Capone zasłoniły mi metalicznie szare drzwi.
   Uśmiech zszedł mi z twarzy wraz z długim westchnięciem. Spojrzałam na swoje odbicie i przeczesałam palcami grzywkę, przełykając ślinę, by zwilżyć zaschnięte od mówienia gardło.
   Gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do swojego samochodu, opuściłam całkowicie szybę, by wpuścić do auta jak najwięcej rześkiego, jesiennego powietrza. Zaczerpnęłam je, włączyłam radio i zamiast uruchomienia silnika, zaczęłam stukać paznokciami o kierownicę w rytm muzyki.
   Wiem, że zajście z bankiem, tak samo jak strzał z pistoletu, było zamachem – na mnie. Cała akcja z pewnością była zamierzona, więc ktoś musiał wiedzieć, że będę tam przebywać akurat wtedy. A to oznacza, że musi o mnie wiedzieć więcej niż sobie to wyobrażam.
   Wszystko zaczęło się już kilka dni temu. Tajemniczo zniknęły pieniądze z mojego konta bankowego – założonego właśnie w tej instytucji finansowej, która została wysadzona. Nie były to duże pieniądze, nie przekraczały nawet kwoty większej niż pięćset złoty. Dlatego też jedyne, co zostało zrobione w tym kierunku, to ulepszenie zabezpieczeń konta (dla bezpieczeństwa również pozostałych w innych bankach). I sytuacja odeszła w zapomnienie. Mogłaby łączyć się z zamachem?
   Komendantce Keyi powiedziałam tyle, ile chciałam. Wiem, że mogą się zająć tą sprawą, ale bądźmy ze sobą szczerzy – policja ma to głęboko gdzieś. Powęszą pół roku i wszystko pójdzie w zapomnienie, a sprawa pozostanie nierozwiązana.
   O wiele lepszym rozwiązaniem będzie zatrudnienie prywatnego detektywa, a przy okazji myślę, że tymczasowo i ochroniarza. Nie zamierzam się narażać, tym bardziej, jeśli przestępca wie o mnie te rzeczy, których nie powinien.
   Złapałam za butelkę wody leżącą na siedzeniu pasażera i duszkiem wypiłam resztkę znajdującej się w niej cieczy. 
   Przekręciłam kluczyki w stacyjce, a ostry ryk silnika od razu przedarł powietrze, aż zadrżałam w środku.
   Wyjechałam z impetem kół, wciąż wystukując paznokciem na kierownicy rytm piosenek z radia.


Keya?

533 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz