Będąc w szpitalu, podczas odwiedzin Mikey'ego, obserwowałem dziwnych ludzi kręcących się w pobliżu. Widząc, że chłopak ich zna, nie wtrącałem się. Pewnie to ktoś ze znajomych lub rodziny. Stałem na uboczu i starałem się nie przeszkadzać. Cała ta sytuacja z wypadkiem była straszna. Mogłem się tylko domyślać, co tam się wydarzyło. Gdyby coś takiego mnie spotkało, zapewne unikałbym takich miejsc do końca życia. Całe szczęście, że Mikey oprócz uszkodzonych kończyn był cały. W szpitalu dobrze się nim zajęli.
Kiedy w końcu Mikey mógł wyjść ze szpitala, zaproponowałem mu podwózkę. Nie mogłem pozwolić, aby tłukł się taksówkami. Miałem zaparkowane auto na pobliskim parkingu przy szpitalu. Nie chcąc, aby chłopak musiał iść tyle drogi, podjechałem pod samo wejście.
Kiedy w końcu Mikey mógł wyjść ze szpitala, zaproponowałem mu podwózkę. Nie mogłem pozwolić, aby tłukł się taksówkami. Miałem zaparkowane auto na pobliskim parkingu przy szpitalu. Nie chcąc, aby chłopak musiał iść tyle drogi, podjechałem pod samo wejście.
Pomogłem mu wsiąść do środka, uważając na nogę. Następnie włożyłem do środka kule, po czym zamknąłem drzwi. Kiedy już znalazłem się w środku, ruszyłem spod szpitala.
Chłopak wskazywał mi odpowiedni kierunek. Mówił, gdzie powinienem skręcić. Skierował mnie do swojego domu. Nie byłem nigdy w tych okolicach, nawet przejazdem, ale było pięknie. Dom, a raczej willa była ogromna. Imponujący widok. Nie powinienem aż tak się dziwić, w końcu rodzina nie była biedna. Zamurowało mnie jednak, kiedy drzwi otworzył lokaj. Mieli nawet własną służbę! Niebywałe. Mnie nie było stać nawet na pokojówkę, aby posprzątała mój dom choć raz w tygodniu. W sumie to nawet bym nie chciał obcych ludzi we własnym gniazdku. Ceniłem swoją prywatność, a myśl o tym, że ktoś miałby sobie chodzić po moim domu była okropna. Już nawet nie wspominając, że jakaś kobieta miałaby sprzątać mój bałagan - bałagan dorosłego faceta. Coś takiego by mnie zawstydziło, więc i tak sam ogarnąłbym całe wnętrze. Nie potrzebowałem służby. A nawet i sprzątaczki. Sam to wszystko ogarniałem, drzwi też potrafiłem otworzyć. Lokaj również był zbędny.
Starałem się nie wyglądać, jakbym był oczarowany posiadłością, choć zapewne słabo mi to wychodziło. Mieli nawet windę! Własna, prywatna winda. Nie trzeba było chodzić po schodach. Przez resztę czasu po prostu rozmawiałem z Mikey'em. Miło nam się gawędziło do czasu, aż nie zadzwonił mój telefon. Powinienem jechać do pracy. Dostałem zlecenie. Pożegnałem się więc z poszkodowanym chłopakiem i odprowadzony przez jedną z pokojówek, opuściłem posiadłość. Wsiadłem do samochodu, ruszając we wskazane miejsce. Byłem odrobinę zmęczony, ale praca czekała. Pieniądze same się nie zarobią.
Kiedy już wykonałem właściwe zadanie, postanowiłem zajrzeć jeszcze do Mikey'ego. W drodze do jego domu, dostałem dziwną wiadomość. Nic z niej nie zrozumiałem. A że byłem już w drodze, postanowiłem to sprawdzić. Zatrzymałem pojazd przed wejściem do budynku. Wszedłem do środka, wpuścił mnie lokaj, który znał mnie z wcześniejszej wizyty. Szedłem zgodnie ze wskazówkami jednej z pokojówek, aż dotarłem do kuchni. Zdziwił mnie wygląd chłopaka. A dodatkowo obecność lekarki i całego bałaganu.
- Co się stało? -zapytałem, patrząc na chłopaka.
Chłopak wskazywał mi odpowiedni kierunek. Mówił, gdzie powinienem skręcić. Skierował mnie do swojego domu. Nie byłem nigdy w tych okolicach, nawet przejazdem, ale było pięknie. Dom, a raczej willa była ogromna. Imponujący widok. Nie powinienem aż tak się dziwić, w końcu rodzina nie była biedna. Zamurowało mnie jednak, kiedy drzwi otworzył lokaj. Mieli nawet własną służbę! Niebywałe. Mnie nie było stać nawet na pokojówkę, aby posprzątała mój dom choć raz w tygodniu. W sumie to nawet bym nie chciał obcych ludzi we własnym gniazdku. Ceniłem swoją prywatność, a myśl o tym, że ktoś miałby sobie chodzić po moim domu była okropna. Już nawet nie wspominając, że jakaś kobieta miałaby sprzątać mój bałagan - bałagan dorosłego faceta. Coś takiego by mnie zawstydziło, więc i tak sam ogarnąłbym całe wnętrze. Nie potrzebowałem służby. A nawet i sprzątaczki. Sam to wszystko ogarniałem, drzwi też potrafiłem otworzyć. Lokaj również był zbędny.
Starałem się nie wyglądać, jakbym był oczarowany posiadłością, choć zapewne słabo mi to wychodziło. Mieli nawet windę! Własna, prywatna winda. Nie trzeba było chodzić po schodach. Przez resztę czasu po prostu rozmawiałem z Mikey'em. Miło nam się gawędziło do czasu, aż nie zadzwonił mój telefon. Powinienem jechać do pracy. Dostałem zlecenie. Pożegnałem się więc z poszkodowanym chłopakiem i odprowadzony przez jedną z pokojówek, opuściłem posiadłość. Wsiadłem do samochodu, ruszając we wskazane miejsce. Byłem odrobinę zmęczony, ale praca czekała. Pieniądze same się nie zarobią.
Kiedy już wykonałem właściwe zadanie, postanowiłem zajrzeć jeszcze do Mikey'ego. W drodze do jego domu, dostałem dziwną wiadomość. Nic z niej nie zrozumiałem. A że byłem już w drodze, postanowiłem to sprawdzić. Zatrzymałem pojazd przed wejściem do budynku. Wszedłem do środka, wpuścił mnie lokaj, który znał mnie z wcześniejszej wizyty. Szedłem zgodnie ze wskazówkami jednej z pokojówek, aż dotarłem do kuchni. Zdziwił mnie wygląd chłopaka. A dodatkowo obecność lekarki i całego bałaganu.
- Co się stało? -zapytałem, patrząc na chłopaka.
Mikey?
453 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz