piątek, 27 maja 2022

Od Jayden'a CD Hamisha

Ah, Hamish. Największy ból głowy, jaki miałem przyjemność poznać, ale zarówno jedyny, który przynosił stałe i sensowne pieniądze. Słysząc jego zaczepne odzywki czułem, jak jedna brew zaczyna mi drżeć z poddenerwowania. Dziadyga, który zna się jedynie na burdelach, wydawaniu pieniędzy oraz sprawiania sobie nowych laleczek do towarzystwa. Chyba nic nie denerwowało mnie bardziej od tego, jak się odnosi tylko ze względu na to, że jest bardziej spróchniały ode mnie.
- Zacznijmy od tego, że z tym nie miałem nic wspólnego. - gestykulowałem w stronę młodego, który z braku sił po prostu siedział na kolanach, ze spuszczoną głową. - To Florencia spierdoliła sprawę.
- Od kiedy takie sprawy powierza się babom? - mężczyzna pokręcił głową, po czym włożył dłonie do kieszeni spodni, które pewnie kosztowały więcej niż powinny. - To ta platynowa blondyna?
- Tak. A jak się wkurwię, to oddam Ci ją w pierwszej kolejności. I to za darmo.
- Przyzwoita cena.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym ją zabrał z powrotem. Pyskate to i do tego głupie. - mruknąłem spoglądając na chłopaka obok mnie. Całką miłą zmianą było to, że wrzeszczenie które wcześniej z jego strony słyszałem zmieniło się w błogą ciszę. Pies, który najwięcej szczeka najmniej gryzie. W pewnym momencie Moretti-Harris podniósł głowę; spojrzał najpierw na tego, który wcześniej go oglądał, a potem na mnie.
Wystarczyła chwila, żebym zauważył co ten gówniarz chce zrobić. Nie zawahałem się i kopnięciem bok sprowadziłem go całkowicie do parteru. Ten wydał z siebie żałosny jęk, po czym splunął na beton krwią.
- Zachowuj się. Mamusia z tatusiem nie nauczyli za gówniarza, że się nie pluje na obcych? - prychnąłem pod nosem. Patrzył na mnie tak intensywnie, że w głowie pewnie zabił mnie już kilka razy. Jednak reprymenda musiała poskutkować, bo nie podniósł się do poprzedniej pozycji.
- Będziemy tutaj odprawiać cyrki, czy w końcu dowiem się co dalej? W przeciwieństwie do Ciebie, w domu czeka na mnie żona, która przed twoim telefonem robiła mi gałę.
- Przewieziemy go do Alibi. Przynajmniej na jakiś czas. - mruknąłem krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jak na bardzo śpieszącego się człowieka, Hamish nadal zdawał się mieć wystarczająco czasu na to, aby zapalić teraz papierosa. - Załatwię jakąś klatkę dla psa i zamknę go w którymś z pomieszczeń. A Twoja w tym głowa, żeby znaleźć jakiś plan B.
- Będziesz chciał gówniarza sprzedać? - spojrzał na mnie lekko zdziwiony. - Chyba już omówiliśmy to, że będą chcieli wywrócić Londyn do góry nogami..
- W ostateczności. Daleko i do kogoś, kogo śmierć dużo Ci nie zrobi. Jak nie będę miał lepszego pomysłu, to gdzieś go sprzedamy, a potem podrzucimy Pangeii informacje o pobycie. Oni pobawią się w poszukiwaczy skarbów, a ja będę miał chwilę wolnych interesów.
- Dobra kochaniutki, wszystko ładnie i pięknie, ale to nie zmienia faktu, że ja aktualnie nie mam towaru. Miała być młoda i niedoświadczona, a jestem teraz w wielkie, czarnej dupie.
- Do jutra rana to załatwię. Będziesz miał jakąś gówniarę.
- Nie byle jaką. Za całą tą szopkę potrzebuje jakiejś z górnej półki.
- Możesz nawet dostać ich kurwa dziesięć, to dla mnie to nie jest problem żeby sprzątnąć parę z ulicy. Jutro, punkt dziewiąta przyjedź do Alibi, wtedy rozwiążemy cały ten biznes.
- Aye aye szefuńciu. - wyrzucił niedopałek papierosa na ziemię. Zanim jednak zniknął z miejsca rzucił ostatnie spojrzenie leżącemu chłopakowi.
Po jego odejściu zostałem sam na sam z gówniarzem, na którego nie miałem nawet ochoty patrzeć. Czy planowanie jego sprzedaży jest trochę pochopne? Może. Ale jak inaczej zachować się w tak zjebanej sytuacji? Nie mam zbyt dużo dróg wyjścia, a muszę pośpieszyć się ze swoimi ruchami. Jeszcze by tego brakowało, żeby pionki Pangeii cokolwiek zwęszyły.
Niechętnie chwyciłem młodego pod ramię i w połowie ciągnąc go po ziemi zacząłem kierować się w stronę swojego samochodu. Zawieźć gówniarza do Alibi, zlecić kupienie jakiejś wielkiej klatki do psa i sprawa będzie chwilowo opanowana.
Czy w ogóle jest jakikolwiek sens w żądaniu okupu? Może warto po prostu załatwić go tak, że prze jakiś czas Pangea postanowi ucichnąć? Będę miał czas na jakieś śmielsze ruchy..
- Powiedz, ucieszyli by się jakbym wysłał im twój palec? Albo ucho z tymi tandetnymi kolczykami? - momentalnie jego oczy rozszerzyły się, a ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. 
Szybko i sprawnie otworzyłem bagażnik samochodu i wpakowałem go do środka.

< Hidden? >
684 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz