piątek, 27 maja 2022

Od Blair

Nie jestem dokładnie pewna w którym momencie rozmowa w dość szerokim gronie, zmieniła się w wyłączną rodziny mojej oraz Moretti-Harrisów. Nie było to częste zjawisko, mój ojciec rozmawiający z kimkolwiek kto nie był jego współpracownikiem w tak.. zaangażowany sposób? Jest bardzo uprzejmym człowiekiem, zagajony do rozmowy zawsze (nawet nie zainteresowany) w niej uczestniczy. Z Panem Philipem było to jednak trochę inne. Skoro moja mama znała się z Panią Cynthią całkiem dobrze, powinno być to dla mnie oczywiste, że ich mężowie również mają jakąś bardziej zażyłą znajomość. Nadal jednak było to dla mnie dość osobliwe doświadczenie. Ale dobrze wiedzieć, że mój staruszek nie żyje tylko pracą i osobami z nią związanymi ; w końcu mówi się, że pracę powinno się w niej zostawiać, a nie zabierać do domu.
Nie dało się też ukryć, że byłam zadowolona z tego, że nasze towarzystwo opuścił Michael oraz jego ojciec. Nie rozumiem jakim sposobem jego.. po prostu dziwne zachowanie, tak po wszystkich spłynęło. To, w jaki sposób się na mnie patrzył było odrażające. Cały czas próbował stawać blisko mnie, wdrożyć w rozmowę, kiedy jasne było to, że tego nie chcę. Czyżby miał tak krótkotrwałą pamięć, że zapomniał o tym jak kiedyś upomniałam jego zachowanie? Mimo, że był ode mnie kilka lat starszy, nie był mądrzejszy od przeciętnej osoby w moim wieku. Najważniejsze teraz było to, że sytuacja nie była dla mnie już tak niezręczna jak wcześniej.
Można powiedzieć, że wywołałam wilka z lasu tym stwierdzeniem ; wcale nie minęło dużo czasu, aż dołączył do nas najstarszy syn Pana Philipa, Zeno. Od momentu w którym opuściłam Justina, jego siostrę i owego mężczyznę nie miałam okazji wyłapać go w tłumie gości. Z jednej strony trochę mnie to niepokoiło, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać i czy jego znikoma nieobecność nie będzie świadczyć o jakichś niebezpiecznych okolicznościach. Odnosiłam wrażenie, że dzisiejszego wieczoru nie będę miała chwili wytchnienia. Prawdą jest to, że w obecności mojego ojca opuszczam nieco swoją czujność, bo po prostu czuję się przy nim bezpieczna. Nie zmienia to jednak tego, że cały czas staram się zachować wysoką czujność. Jesteś niezwykle świadoma tego co dzieje się dookoła, jakie ludzie wykonują gesty, czy ktoś nie zachowuje się podejrzanie. Przez mój umysł przebiegało milion myśli na sekundę, podczas gdy na zewnątrz musiałam zachować uprzejmy uśmiech oraz być obecnym uczestnikiem prowadzonej rozmowy.
Czułam się nieswojo stojąc obok wysokiego brunetka, los chciał dziś ze mną mocno pogrywać więc nie dziwiło mnie, że wybrał właśnie to miejsce. Nie wiedziałam co tak naprawdę o nim myśleć ; kiedy mama tak chwalebnie opowiadała o synu przyjaciółki, już przed poznaniem go odczuwałam szacunek. Teraz jednak wszystkie odczucia z opowieściami związane wyleciały przez okno i zastąpiło je wiele innych. Chciałam wierzyć w jego zapewniające bezpieczeństwo słowa, jednak rozsądek stanowczo wykrzykiwał, że to pułapka. Że muszę być czujna, analizować jego słowa i nie dać się wciągnąć w jakąś gierkę, którą stworzył aby jego sekret nie ujrzał światła dziennego. Nie czułam się komfortowo spoglądając na niego podczas rozmowy, nie mówiąc o tym gdy mówiłam coś skierowanego do jego osoby. Miałam wrażenie, że całe moje ciało drży od środka. Nie chciałam się bać, jednak to coś dla człowieka naturalnego. On nie jest byle kim, jest niebezpieczny. Jestem świadoma wszystkich scenariuszy, które zdążyłam już wysnuć w głowie, a nie jestem głupia. Tylko ktoś bez zdrowego rozsądku nie czułby strachu. Niemniej jednak udało mi się zachować swego rodzaju spokój na zewnątrz, a trzymanie splecionych dłoni za plecami skutecznie chroniło przed ciekawskimi oczami fakt, że drżały.
Wiedziałam jednak, że na pewno nie oszukałam samego Zeno. Wiedział o moich obawach i mimo, że we wcześniejszych rozmowach moje słowa tego nie odzwierciedliły musiał wyczuć mój niepokój. Nie zachowywał się inaczej niż wcześniej, może za wyjątkiem dobierania bardziej.. odpowiednich słów podczas rozmawiania ze swoimi i moimi rodzicami. Nie dało się wyczytać praktycznie nic z wyrazu jego twarzy. Był neutralny, zupełnie jak posąg w muzeum, a ton jego głosu wyrażał wyłącznie opanowanie.
Wszystko zdawało się być takie.. spokojne. Ludzie rozmawiali, pili alkohol, śmiali się, a niektórzy nawet przyłączyli się do tańca w rytm muzyki, która sprawiała, że masz ochotę się kołysać. Gdyby nie mój stan emocjonalny, śmiało bym stwierdziła, że bankiet ma bardzo bajkowy charakter. Nie mogłam powstrzymać się od zastanawiania nad tym, jakby przebiegał dzisiejszy wieczór, gdybym o niczym się nie dowiedziała. Chodź mając na uwadze to, że gdybym się nie dowiedziała, zostałabym tego niefortunnego dnia porwana.. może lepiej nie dać ponieść się fantazji aż tak daleko.
- Zeno, może pójdziesz po swoją partnerkę i zaprosisz ją do tańca? - odezwała się nagle matka mężczyzny, a wszystkie oczy zostały na niego skierowane.
- Pojechała jakiś czas temu do domu. - odezwał się. - Nie czuła się najlepiej, nie chciałem aby się tutaj przemęczała, więc kierowca odwiózł są do domu.
- Ach naprawdę? Biedna dziewczyna.. nie miałam nawet okazji się z nią dobrze przywitać. - Pani Cynthia wydawała się dość zasmucona tym faktem, natomiast ja zastanawiałam się, kiedy przeoczyłam wyjście siwowłosej. I czy to oznaczało, że Justin również opuścił przyjęcie?
- Może zaprosisz do tańca Blair? - słowa Pana Philipa sprawiły, że oboje spojrzeliśmy w jego stronę. Byłam nieco zdezorientowana tą propozycją, a moja wina zdecydowanie to wyrażała, ponieważ zarówno on, jak i mój ojciec zaśmiali się. - Biedne dziewczę na pewno jest już znudzone naszym gadaniem!
- Ależ skąd.. - nim zdążyłam jakkolwiek wyprowadzić się z tej sytuacji, mój tata poklepał mnie delikatnie po plecach z jednoznacznym uśmiechem.
- Philip ma rację kochanie, może i nie rozerwiesz się za bardzo, ale chociaż się trochę rozruszasz. - czułam, że nie mogę teraz już nic w tej sprawie zrobić, zwłaszcza gdy nawet mama się do tego przyłączyła i machając delikatnie dłonią ponagliła mnie w stronę parkietu.
Wymusiłam na ustach uprzejmy uśmiech i odwróciłam się w stronę domniemanego partnera. Wyciągnął w moją stronę dłoń którą przyjęłam i jak gdyby nigdy nic zaczął prowadzić. Oddalając się od naszych rodziców słyszałam, że powrócili do poprzedniego toru rozmowy, ale kto wie, może po prostu istnieją tematy których wolą nie poruszać przy swoich dzieciach?
Po znalezieniu się na parkiecie brunet delikatnie mnie okręcił, po czym położył dłoń na talii i zaczął prowadzić w tańcu. Między nami panowała cisza, którą wypełniała jedynie muzyka, oraz rozmowy ludzi dookoła nas. Nie chciałam z nim rozmawiać. Bo o czym? Nie było już nic, co mogłabym chcieć mu powiedzieć, czego już nie usłyszał. A tak naprawdę to w ogóle nie chciałam nawiązywać z nim kontaktu więcej, niż to konieczne. Sam fakt, że będę spędzać z nim tak dużo czasu ze względu na moje ‘praktyki’.. był przytłaczający. W jaki sposób będę miała się w tym wszystkim odnaleźć?
- Nie zamierzasz się odezwać? - jego głos wyrwał mnie z głębokich przemyśleń i ściągnął na ziemię.
- Po co miałabym to robić? - odpowiedziałam ze względnym spokojem, a ten przewrócił oczami. - Chyba nie musimy już nic omawiać?
- Masz złe podejście. - westchnął cicho po czym ponownie okręcił mnie wokół własnej osi. - Czy tego chcesz czy nie, realia są takie, że będziemy widywać się częściej.. a żebyś mogła się czegoś nauczyć, musisz pewne rzeczy wyłączyć podczas naszych spotkań.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co właśnie mówisz. - w jednej chwili przeniosłam wzrok na jego twarz, aby nasze spojrzenia się spotkały. To, że wszystko mu się wydaje tak banalnie proste rozzłościło mnie, nieświadomie zacisnęłam dłoń którą trzymałam na jego ramieniu. - Z Twojej perspektywy, to może się wydawać proste, ale w rzeczywistości takie nie jest. Zapominasz o tym, że Ci nie ufam. - mówiąc to ściszyłam ton głosu, aby nikt nas przypadkowo nie usłyszał. - Nie ważne co powiesz, zrobisz, zdrowy rozsądek zawsze będzie pamiętał kim jesteś i co robisz. Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? Że w Twoich słowach nie ma drugiego dna? Nie mam żadnej, ale to żadnej pewności co do czegokolwiek.
- Blair, ja wiele razy będę musiał to przerabiać? Gdybym miał jakiś ukryty motyw, powątpiewał chodź trochę-
To były sekundy.
W jednej chwili jedyne co słyszałam to jego głos i muzyka.
A w następnej przeraźliwe krzyki, po których pojawiły się pociski roztrzaskujące ogromne okna. Nie mogłam zarejestrować w głowie tego co tak naprawdę się dzieje. W moich uszach pojawił się szum, nie mogłam już tak naprawdę usłyszeć niczego, jedyne co mogłam zrobić to zacząć się gorączkowo rozglądać w poszukiwaniu moich rodziców. Zdezorientowani ludzi szukali jakiejkolwiek drogi ucieczki, a po zauważeniu tego, jak już wielu z nich leży na marmurowej podłodze w kałużach krwi, sama krzyknęłam przeraźliwie. To był widok, który wprawił mnie w osłupienie, nie mogłam się ruszyć, ani oderwać wzroku od martwych ciał i ich szeroko otwartych oczy wpatrujących się w nicość.
To wszystko stało się tak szybko, jednak dzięki temu, jak szybko zareagował Zeno, sama uniknęłam tego losu. Nie zawahał się ; złapał mnie w pasie po czym pociągnął w stronę ogromnego, szerokiego filaru, który uchronił nas przed kolejną serią amunicji.
Udało mi się wrócić do pewnych zmysłów, jednak mrożące krew w żyłach krzyki sprawiły jedynie, że byłam jeszcze bardziej przerażona. Niewinni ludzie umierali w tragiczny sposób, sama byłam otoczona pociskami, nie widziałam nigdzie swoich rodziców, a gdziekolwiek nie spojrzałam..
- .. k-krew.. - wydusiłam z siebie prawie że niesłyszalnie, kiedy spojrzałam na podłogę i zobaczyłam pod swoimi obcasami ślady, które musieliśmy po sobie zostawić przez wdepnięcie w szkarłatną kałużę na którą nikt nie zwrócił uwagi. Dopatrzyłam się również tego, że dół mojej sukienki również był nią ochlapany.
Nie mogłam powstrzymać łez, które zaczęły spływać strumieniami po moich policzkach, oraz szlochów wydobywających się z mojego gardła. Ponownie znalazłam się w stanie sparaliżowania. Czułam, że kompletnie straciłam panowanie nad swoim ciałem i nie mogłam nic zrobić.
- Cholera by to. - Zeno, który przez cały ten czas próbował znaleźć dla nas chodź cień nadziei na ucieczkę, ponownie schował się za filar zza którego się wychylał, chcąc sprawdzić sytuację na sali. - Skąd oni się tutaj kurwa wzięli? Niech to szlag..
Sięgnął po telefon schowany w wewnętrznej kieszeni marynarki i jak mi się wydaje, rozesłał kilka smsów po czym spojrzał w moją stronę. Złapał mnie za ramiona i delikatnie potrząsnął, chcąc jakkolwiek wybudzić mnie z amoku.
- Przecież my tutaj zginiemy! - wykrzyknęłam między płaczem, musiałam się cała trząść, ponieważ ścisnął moje ramiona jeszcze bardziej. - Popatrz dookoła! Prawie wszyscy nie żyją! Rozumiesz!? Są tutaj same trupy!
- Uspokój się w końcu, do cholery nie zginiemy! - mężczyzna sam był zdenerwowany sytuacją, a mój stan w tym nie pomagał. - Wyprowadzę nas stąd, ale musisz się uspokoić.
- Moi rodzice.. nie widziałam ich..! Co jeśli..!?
- Nie bez powodu Twój ojciec jest szefem policji. Na pewno sobie poradzili. A Ty spójrz na mnie teraz dobrze? Wyprowadzę nas stąd, obiecuję. Weź głęboki wdech, musisz, MUSISZ się teraz uspokoić. Inaczej sobie nie poradzimy.
Zeno był moją jedyną szansą żeby się stąd wydostać. Tak bardzo jak nie chciałam tego robić, musiałam powierzyć mu swoje życie w jego rękach, inaczej nie było żadnej nadziei na to, ży wyjdę stąd żywa. Patrząc prosto w jego czarne oczy nie czułam ani trochę komfortu, lub jakiegokolwiek zapewnienia bezpieczeństwa, jednak musiałam mu zaufać.
- Co my teraz zrobimy..? - zapytałam po tym jak plecami przylgnęłam do ściany filaru. Odgłos amunicji uderzającej w jego drugą stronę sprawiał, że za każdym razem wręcz podskakiwałam, jednak starałam się być spokojna biorąc głębokie wdechy i wydechy.
- Czekamy na posiłki i chronimy swoją pozycję. - odparł po czym zrzucił na podłogę swoją marynarkę. Wtedy zobaczyłam, że przez cały ten czas miał założone szelki na których znajdowały się kabury z dwoma pistoletami. Nie mogłam powstrzymać tego, jak moje oczy otwarły się szeroko ze zdziwienia. Przez cały ten czas miał ze sobą broń..
Powinnam się cieszyć z powodu tego, że możemy być względnie bezpieczny, jednak mój mózg nie mógł powstrzymać się od myśli, że nie bez powodu byłam do niego tak zdystansowana.
- Cz-czy jest tutaj w ogóle ktoś kto może nam teraz pomóc?
- Ciężko stwierdzić kiedy.. - w jednej chwili mężczyzna schował się za filar unikają pocisku, który leciał wprost na niego. - .. jedyne co widzę to ściana kul i jakichś żółtodziobów z automatami.
- Naprawdę nie chcę Ci ufać ale błagam wyciągnij nas stąd.. ja nie chcę umierać.. -
wyszlochałam cicho chowając twarz w dłonie.

< Zeno? >
1960 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz