- Co Ty tutaj robisz Blair? - zapytał, a oczy dziewczyny momentalnie rozszerzyły się na widok białowłosego. Odnosiłem wrażenie, że przez moją wczorajszą nieobecność ominęło mnie naprawdę wiele rzeczy i z jakiegoś powodu wszyscy się ze wszystkimi znają.
- Wiem, że to głupio wygląda, ale na pewno nie jest tak, jak mogłeś sobie pomyśleć. - odpowiedziała dość spokojnie, ale widocznie przejęła się tym co mógł Justin mieć na myśli.
- Uratowałem ją na bankiecie, kiedy strzelanina się zaczęła tańczyliśmy, dlatego po wszystkim zabrałem ją do siebie, żeby była bezpieczna. - Zeno w końcu odezwał się, ale widziałem, że nie były mu w głowie wyjaśnienia przed młodszym od niego współpracownikiem. - Blair, idź się na razie przebrać, możesz wziąć ubrania o których wczoraj mówiłem.
Blondynka kiwnęła jedynie głową, spojrzała na nas po raz ostatni po czym zniknęła nam z oczu. Sam byłem ciekaw jaka jest geneza tego wszystkiego, a raczej tych znajomości, jednak teraz oczekiwało nas coś, co nie mogło dalej zwlekać.
Usiedliśmy w trójkę w salonie, jednak przez kilka minut żadne z nas nie odezwało się. Panowała napięta atmosfera, ale pomimo goniącego nas czasu musieliśmy mieć chwilę na oczyszczenie umysłu, żeby podejść do tematu należycie. Zeno jak zwykle nie oddawał zbyt wielu emocji swoim wyrazem twarzy, ale zdradzała go nerwowo poruszająca się noga. Justin miał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i siedział głęboko w fotelu, jakby liczył na to, że go pochłonie. Jedyne co od niego wiedziałem to to, że wie jak to całe porwanie przebiegło. Chciałem go wypytać o jakieś szczegóły ale zbywał mnie tym, że musimy o tym porozmawiać w innym gronie. Z całego tego towarzystwa, całkiem możliwe, że ja byłem najmniej podminowany. Bez zrozumienia tego źle, oczywiście, że się martwiłem. Od dawna można powiedzieć, że zajmowałem się tym, żeby Hide nie robił głupoty i nie wychodził naprzeciw problemom. Sam po pewnym czasie zacząłem patrzeć na niego jak na wkurzającego młodszego brata. Ale nie łączyły mnie z nim więzy krwi jak z Zeno, czy jakaś skomplikowana relacja jak z Justinem.
- Zacznijmy.. zacznijmy od podstaw. - nasz szef odezwał się w końcu, po czym przesunął dłonią po twarzy. - Jak doszliście do tego, że został porwany?
- Opisując cały proces.. zaczęliśmy od przeszukania wszystkich sal, łazienek, kuchni, piętra, nawet kilka metrów poza terenem całego zajścia. Rozesłałem kilku chłopaków, żeby sprawdzili na mieście okolice w których bywa, tak na wszelki wypadek. A potem w końcu spotkałem się z Justinem. Potwierdził, że go porwali.. ale powinien opowiedzieć o tym sam. - zwróciłem się w stronę chłopaka, a ten widocznie przełknął ślinę po czym wypuścił z siebie powietrze, jakby wstrzymywał je od momentu w którym usiedliśmy.
- Zanim zacznę w ogóle mówić, zrozumcie, że to wszystko stało się w przeciągu może piętnastu minut i mogę nie mieć odpowiedzi na wszystkie pytania. - powiedział drżącym głosem, opierając łokcie na kolanach. Trzęsące się dłonie splótł przed sobą i po chwili wrócił do mówienia. - Zobaczyłem, że siedział sam więc dołączyłem się i zaczęliśmy rozmawiać. Byliśmy trochę wzburzeni, ale nie była to jakaś pełnowymiarowa kłótnia. Cały czas zdawało mi się, że kogoś obserwował. W końcu sam spojrzałem w tę stronę i.. zobaczyliśmy jak Flo zabiera dwa kieliszki, do jednego wrzuciła jakiś proszek.
Imię dziewczyny było mi znane tylko z opowieści, za co nie mogłem być bardziej wdzięczny. Była dziewczyna Hide była nie lada tematem dla jego najbliższych, co widać było po tym jak szczęka Zeno zacisnęła się na samo wspomnienie o niej.
- Wstał i chciał zainterweniować, chciałem go zatrzymać ale wyrwał się. Poszedłem za nim i wtedy stało się ; z daleka widziałem, że Florencia podała Lan kieliszek, w który wsypała tamten proszek. Zanim w ogóle się z niego napiła ten jej go wyrwał i wypił duszkiem.
- Ten parszywy idiota. - Zeno syknął słysząc całą opowieść o swoim bracie, który usilnie chciał ochronić azjatkę. - Czyli wcale nie był celem? Po prostu sam się w to wpierdolił?
- Nie wiem! Naprawdę nie wiem, po prostu to zrobił i..
- Czemu Ty go nie powstrzymałeś? Nie wytrąciłeś kieliszka z dłoni? Czemu nie zrobiłeś czegokolwiek!
- Zeno, nikt nie wiedział, co stanie się potem. Co, miał zrobić widowisko przed wszystkimi? - zwróciłem się w stronę przyjaciela, który w swoich cóż, usprawiedliwionych oskarżeniach zapomniał na chwilę o tym jakie panowały tam okoliczności i że nikt nie jest jasnowidzem.
- Mógł to zrobić dyskretnie!
- To były ułamki sekundy! Jak mogłem cokolwiek kurwa zrobić tak, aby nie wzbudzić podejrzeń? Co? - Justin jednym słowem uniósł się nerwami, z głębi fotela przesunął się na jego skrawek, wychylony do przodu zdawał się gotowy do dyskusji.
- Aktualnie mam milion, MILION pomysłów żeby ogarnąć taką sytuację.
- Skończcie się kłócić! - odezwałem się w końcu, ton mojego głosu chyba ich nieco ostudził, bo przecież sam byłem tym wszystkim zdenerwowany. Czas na kłótnie mogą znaleźć kiedy będzie już po sprawie, a zguba zostanie znaleziona. - Daj mu po prostu kurwa dokończyć. Chyba chcesz wiedzieć co się stało nie?
-.. potem zaciągnąłem go do jednej z łazienek żeby porozmawiać bez dodatkowych świadków. Weszliśmy do jednej z kabin, zaczęliśmy się kłócić, a potem usłyszeliśmy wszystkie wrzaski dochodzące z sali, potem strzały. Chciałem od razu wybiec żeby wam tam pomóc, ale tym razem on mnie zatrzymał. Widziałem.. widziałem, że cokolwiek było tam dosypane zaczęło na niego działać. Po prostu widziałem to po jego minie. Powiedział.. powiedział, że mam tam zostać, że on wyjdzie na zewnątrz. Że cokolwiek by się nie stało, będę o wszystkim wiedział, będę mógł to co się stanie przekazać wam.
Słuchając wyjaśnień, które zdawały się na razie nie mieć końca, Zeno opadł na oparcie kanapy i ze wzrokiem wbitym w sufit wszystkiego wysłuchiwał. Jest dobrym aktorem, ale w końcu to był jego młodszy brat, nie mógł dalej ukrywać emocji. Intensywnie wszystko analizował i sygnalizowały to zmarszczone brwi. Jego szczęka nadal była zaciśnięta, a dłonie zmieniły się w pięści. Justin na chwilę przystopował, żeby samemu nie ulec wszystkiemu, co czuł.
Florencia, która była częścią planu porwania, który nie dotyczył tak naprawdę nikogo ważnego. W końcu jaką wagę może nosić osoba Lan? Chodziło bardziej o nią, a może coś innego? Jakieś interesy, handel? Ale w takim razie po co robić takie zamieszanie o jedną osobę.. może miało to na celu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Westchnąłem cicho i przeczesałem włosy dłonią, kompletnie nie wiedziałem który wątek może być najbardziej prawdopodobny.
- Ktoś potem wszedł do środka. Zaczął skradać się do wyjścia, ale facet go zauważył. Od razu uderzył go w głowę, a on upadł na podłogę. Zaczęła się rozmowa między tym obcym, a Florencią, która też tam weszła. Celem rzeczywiście była Lan. Kłócili się o to, jak można było zrobić taką pomyłkę.. ale potem do środka wszedł Rhys..
- RHYS? - niemal wydarliśmy się w tym samym czasie i od razu na siebie spojrzeliśmy. Raz, dosłownie raz rozmawialiśmy o tym, że coś jest z nim nie tak. Ale zgoniliśmy to na to, że nigdy z marszu nie przyjmujemy do naszego ‘ściślejszego’ szeregu. Twarz czarnowłosego poczerwieniała wręcz ze złości, musiało go to nieźle ruszyć bo od razu uderzył pięścią w stół, na co białowłosy aż podskoczył. Byłem bardzo wdzięczny za to, że szkło było naprawdę twarde i nie musiałem przejmować się tym, że Zeno jest kontuzjowany. Wystarczy że ja zostałem przedziurawiony i nie miałem się najlepiej.
-.. urobił tamtego gościa mówiąc, że to najmłodszy syn Harrisów. Potem zmyli się, a ja wyszedłem z łazienki i próbowałem zdjąć kogo mogłem ze swojej pozycji.
- Ja pierdole. - Zeno warknął przez zaciśnięte zęby. - Nosz kurwa mać! Powinienem był słuchać tego co mi zdrowy rozsądek podpowiada. Ten zajebany smarkacz był szczurem!
- Teraz już nie cofniemy czasu. Ale najważniejsze elementy tej opowieści nie są anonimowe! Wiemy jak wyglądają, mamy ludzi na terenie całego Londynu, dojdziemy do sedna.. - próbowałem zagrać dobrego policjanta, jednak moje przemówienia nie miały teraz żadnej mocy.
- Zaatakował nas jakiś no name z podziemia z ludźmi, którzy ilością dorównują naszym. Teraz już nic nie będzie takie kurwa proste, jak opowiadasz! I to wszystko działo się pod moim nosem? Jakim cudem!
- Cóż.. - westchnąłem ciężko i splotłem dłonie przed sobą. -.. dzięki temu no name’owi.. pewna sprawa się nam rozwiązała…
- Niby kurwa jaka?
- Carrein się rozpadło. - Justin odezwał się po dłuższej chwili milczenia. - Słowo na ulicy jest takie, że większość ludzi z Carrein wiedziało co się święci w naszym półświatku i zdradziło Vincenta przed ‘sztormem’.
- Znaleźli go dzisiaj około siódmej rano, wyrzuconego jak worek ze śmieciami na jakiejś randomowej ulicy. Jeden z naszych widział go zanim zjechała się policja. Miał całkiem rozwaloną twarz, brakowało mu kilka palców u obu dłoni, bez większego przyjrzenia się raczej nikt go nie rozpoznał.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.. - Zeno nie mógł uwierzyć w to co mówię, ale nie dziwię mu się. Sam, kiedy to usłyszałem myślałem, że to jakiś chory żart. Ale wygląda na to, że czasy się zmieniły, tak samo jak rządy po drugiej stronie monety. Wyglądał tak samo jak ja gdy się dowiedziałem, szeroko otwarte oczy i rozwarte z niedowierzania usta.
- Nie mówię, że mamy tu komukolwiek dziękować, ale z jednej strony dobrze się stało. Z drugiej, jesteśmy w sytuacji jakiej jesteśmy. Ale przecież nie możemy tak po prostu poddać się temu, że jakiś wariat mia na tyle szczęścia, żeby taki plan wypalił. Nasze szeregi są ciaśniejsze i dlatego uda nam się szybko znaleźć Hide. A on? Ma za ludzi zdradzieckie kurwy, które wskoczyły na pokład bo zobaczyły, że ich tonie.
- Jak nie ustalimy żadnego planu, to możemy równie dobrze sami się powiesić. - w końcu w jego tonie głosu wyczułem naturalne dla niego opanowanie i wiedziałem, że teraz nie muszę martwić się jego stanem. Przez chwilę zwątpiłem w to, czy będziemy w ogóle w stanie z nim cokolwiek zorganizować, ale miło mnie zaskoczył. - Potrzebujemy zebrania i to na gwałt. Zbierz wszystkich, ale to WSZYSTKICH naszych bliskich współpracowników, o osiemnastej macie się tutaj stawić i nawet nie chcę słyszeć o tym, że kogoś nie będzie.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytałem, nie chcąc zbytnio przedłużać. Skoro obudziła się już w nim werwa, jedyne co mi zostało to dopiąć wszystko, o co mnie prosił.
- Niech wszyscy mają oczy dookoła głowy.
Tymi słowami zakończyliśmy rozmowę. Bez zbędnych pożegnań ja i Justin podnieśliśmy się z miejsc i zaczęliśmy kierować do wyjścia. Podczas gdy białowłosy nie zwrócił na cokolwiek uwagi, mi nie umknęło to, że blondynka musiała wcześniej stać na korytarzu i po prostu słuchać tego wszystkiego. Skąd taka pewność? Ponieważ widziałem jej włosy, kiedy schowała się za drzwiami pierwszego lepszego pomieszczenia. Ale kim jestem żeby oceniać tę sytuację? Będzie czas na rozmowy, jednak mam nadzieję, że Zeno wie co robi. Wplątywanie niewinnych osób w to bagno zawsze kończy się źle. Sam powinien wiedzieć o tym najlepiej, a przecież to była jeszcze młoda dziewczyna. Zna się nawet z Justinem więc wątpię, że ma więcej niż osiemnaście lat.
Nie oglądając się już więcej opuściłem mieszkanie i udałem się z białowłosym na zewnątrz, do samochodu. Kiedy tylko zetknęliśmy się ze świeżym powietrzem najpierw nerwowo odpalił papierosa, a potem sprawdził telefon, jakby czekając na coś.
- Podrzucić Cię gdzieś?
- Po prostu do domu. Elodie na mnie czeka.
------
Kiedy ich rozmowa się skończyła, wydaje się, że cudem udało mi się schować w najbliższym jaki był pod ręką pokoju. Skarciłam się w myślach za to, że po prostu do nich nie przyszłam. I tak już mnie widzieli, to nie byłoby nic dziwnego. Co mnie podkusiło do zakradania się?
Po usłyszeniu zamknięcia drzwi wejściowych wyszłam z ukrycia. Wzięłam głęboki wdech po czym skierowałam się do salonu, gdzie siedział Zeno. Trzymał twarz w dłoniach i możliwe, że gdybym szła trochę ciszej to nie zdałby sobie sprawy z tego, że się pojawiłam. Usiadłam obok niego na kanapie, jednak zachowałam przyzwoity odstęp. Nie chciałam wtrącać się w coś, co mnie kompletnie nie dotyczy, ale ta sprawa.. nie wiem co sama bym zrobiła, gdyby to przydarzyło się na przykład mojej siostrze. Pomyślałam, że jakiekolwiek słowa otuchy może będą miłym gestem.
- Zeno.. - odezwałam się ostrożnie, wiedząc, że stąpam po cienkim lodzie. -.. pewnie nie powinnam się odzywać ale jestem pewna, że znajdziecie Twojego brata.
- Znajdę go Blair. Nie ma innej opcji, po prostu nie ma. - odezwał się odwracając się w moją stronę. - Zanim się tu zjawią odwiozę Cię do domu. Daj mi chwilę czasu i będę gotowy..
- Może.. może nie powinieneś na razie prowadzić. Chcę wrócić do domu, tak, ale zdecydowanie wolę być pewna, że na pewno się na to poczuwasz.
- Blair, jestem przecież spokojny..
- Czy aby na pewno? - westchnęłam cicho przechylając głowę na bok. - Tak długo z Tobą wytrzymałam, że jestem pewna iż kolejne kilka godzin nie zrobi mi różnicy. Po prostu pozwól sobie na chwilę wytchnienia w tej sytuacji..
- Jeśli tak twierdzisz. - najwidoczniej nie był w nastroju na kłótnie, po prostu się ze mną zgodził, po czym wręcz runął na oparcie kanapy.
- Może pójdę zaparzyć herbatę, przynajmniej jeśli nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi.. - mruknęłam pod nosem wstając z miejsca, powoli kierując się w stronę kuchni.
- Przecież w ogóle nie wiesz gdzie mam herbatę. Albo kubki.
- To tylko kuchnia, przecież ją znajdę. A ty po prostu siedź na swoim miejscu, albo idź się ubrać. Chyba przyszła na to najwyższa pora.
Nie odwróciłam się już w jego stronę, jednak usłyszałam za plecami jego prychnięcie.
Nie miałam zamiaru słuchać gadki o tym, że jest spokojny i przecież może kierować. Jego brat został porwany, nie ważne jak twardym się jest to wpływa na stan emocjonalny. A poza tym nie chciałam znowu znaleźć się w niepewnej i niebezpiecznej dla mnie sytuacji.
Krzątając się po kuchni myślami wybiegłam aż do powrotu do domu. Nie mogłam ukryć tego, że cieszyłam się z tego powodu, ale wobec dzisiejszych nowin jakoś nie umiałam pokazać tego na zewnątrz. Nie byłoby to nawet na miejscu, żeby się tak po prostu cieszyć.
Wczoraj stosunkowo szybko dałam się uspokoić w temacie ich bezpieczeństwa i stanu. Nie wiem czy mam winić tą łatwowierność zmęczeniem, czy pozostałymi czynnikami takimi jak szok, zdezorientowanie, ale miałam głęboką nadzieję, że nie zostałam okłamana. Przecież mój ojciec jest najlepszy w swoim fachu, na pewno nie dał zrobić krzywdy mamie, sobie, czy komukolwiek w swoim pobliżu.
- Wiem, że to głupio wygląda, ale na pewno nie jest tak, jak mogłeś sobie pomyśleć. - odpowiedziała dość spokojnie, ale widocznie przejęła się tym co mógł Justin mieć na myśli.
- Uratowałem ją na bankiecie, kiedy strzelanina się zaczęła tańczyliśmy, dlatego po wszystkim zabrałem ją do siebie, żeby była bezpieczna. - Zeno w końcu odezwał się, ale widziałem, że nie były mu w głowie wyjaśnienia przed młodszym od niego współpracownikiem. - Blair, idź się na razie przebrać, możesz wziąć ubrania o których wczoraj mówiłem.
Blondynka kiwnęła jedynie głową, spojrzała na nas po raz ostatni po czym zniknęła nam z oczu. Sam byłem ciekaw jaka jest geneza tego wszystkiego, a raczej tych znajomości, jednak teraz oczekiwało nas coś, co nie mogło dalej zwlekać.
Usiedliśmy w trójkę w salonie, jednak przez kilka minut żadne z nas nie odezwało się. Panowała napięta atmosfera, ale pomimo goniącego nas czasu musieliśmy mieć chwilę na oczyszczenie umysłu, żeby podejść do tematu należycie. Zeno jak zwykle nie oddawał zbyt wielu emocji swoim wyrazem twarzy, ale zdradzała go nerwowo poruszająca się noga. Justin miał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i siedział głęboko w fotelu, jakby liczył na to, że go pochłonie. Jedyne co od niego wiedziałem to to, że wie jak to całe porwanie przebiegło. Chciałem go wypytać o jakieś szczegóły ale zbywał mnie tym, że musimy o tym porozmawiać w innym gronie. Z całego tego towarzystwa, całkiem możliwe, że ja byłem najmniej podminowany. Bez zrozumienia tego źle, oczywiście, że się martwiłem. Od dawna można powiedzieć, że zajmowałem się tym, żeby Hide nie robił głupoty i nie wychodził naprzeciw problemom. Sam po pewnym czasie zacząłem patrzeć na niego jak na wkurzającego młodszego brata. Ale nie łączyły mnie z nim więzy krwi jak z Zeno, czy jakaś skomplikowana relacja jak z Justinem.
- Zacznijmy.. zacznijmy od podstaw. - nasz szef odezwał się w końcu, po czym przesunął dłonią po twarzy. - Jak doszliście do tego, że został porwany?
- Opisując cały proces.. zaczęliśmy od przeszukania wszystkich sal, łazienek, kuchni, piętra, nawet kilka metrów poza terenem całego zajścia. Rozesłałem kilku chłopaków, żeby sprawdzili na mieście okolice w których bywa, tak na wszelki wypadek. A potem w końcu spotkałem się z Justinem. Potwierdził, że go porwali.. ale powinien opowiedzieć o tym sam. - zwróciłem się w stronę chłopaka, a ten widocznie przełknął ślinę po czym wypuścił z siebie powietrze, jakby wstrzymywał je od momentu w którym usiedliśmy.
- Zanim zacznę w ogóle mówić, zrozumcie, że to wszystko stało się w przeciągu może piętnastu minut i mogę nie mieć odpowiedzi na wszystkie pytania. - powiedział drżącym głosem, opierając łokcie na kolanach. Trzęsące się dłonie splótł przed sobą i po chwili wrócił do mówienia. - Zobaczyłem, że siedział sam więc dołączyłem się i zaczęliśmy rozmawiać. Byliśmy trochę wzburzeni, ale nie była to jakaś pełnowymiarowa kłótnia. Cały czas zdawało mi się, że kogoś obserwował. W końcu sam spojrzałem w tę stronę i.. zobaczyliśmy jak Flo zabiera dwa kieliszki, do jednego wrzuciła jakiś proszek.
Imię dziewczyny było mi znane tylko z opowieści, za co nie mogłem być bardziej wdzięczny. Była dziewczyna Hide była nie lada tematem dla jego najbliższych, co widać było po tym jak szczęka Zeno zacisnęła się na samo wspomnienie o niej.
- Wstał i chciał zainterweniować, chciałem go zatrzymać ale wyrwał się. Poszedłem za nim i wtedy stało się ; z daleka widziałem, że Florencia podała Lan kieliszek, w który wsypała tamten proszek. Zanim w ogóle się z niego napiła ten jej go wyrwał i wypił duszkiem.
- Ten parszywy idiota. - Zeno syknął słysząc całą opowieść o swoim bracie, który usilnie chciał ochronić azjatkę. - Czyli wcale nie był celem? Po prostu sam się w to wpierdolił?
- Nie wiem! Naprawdę nie wiem, po prostu to zrobił i..
- Czemu Ty go nie powstrzymałeś? Nie wytrąciłeś kieliszka z dłoni? Czemu nie zrobiłeś czegokolwiek!
- Zeno, nikt nie wiedział, co stanie się potem. Co, miał zrobić widowisko przed wszystkimi? - zwróciłem się w stronę przyjaciela, który w swoich cóż, usprawiedliwionych oskarżeniach zapomniał na chwilę o tym jakie panowały tam okoliczności i że nikt nie jest jasnowidzem.
- Mógł to zrobić dyskretnie!
- To były ułamki sekundy! Jak mogłem cokolwiek kurwa zrobić tak, aby nie wzbudzić podejrzeń? Co? - Justin jednym słowem uniósł się nerwami, z głębi fotela przesunął się na jego skrawek, wychylony do przodu zdawał się gotowy do dyskusji.
- Aktualnie mam milion, MILION pomysłów żeby ogarnąć taką sytuację.
- Skończcie się kłócić! - odezwałem się w końcu, ton mojego głosu chyba ich nieco ostudził, bo przecież sam byłem tym wszystkim zdenerwowany. Czas na kłótnie mogą znaleźć kiedy będzie już po sprawie, a zguba zostanie znaleziona. - Daj mu po prostu kurwa dokończyć. Chyba chcesz wiedzieć co się stało nie?
-.. potem zaciągnąłem go do jednej z łazienek żeby porozmawiać bez dodatkowych świadków. Weszliśmy do jednej z kabin, zaczęliśmy się kłócić, a potem usłyszeliśmy wszystkie wrzaski dochodzące z sali, potem strzały. Chciałem od razu wybiec żeby wam tam pomóc, ale tym razem on mnie zatrzymał. Widziałem.. widziałem, że cokolwiek było tam dosypane zaczęło na niego działać. Po prostu widziałem to po jego minie. Powiedział.. powiedział, że mam tam zostać, że on wyjdzie na zewnątrz. Że cokolwiek by się nie stało, będę o wszystkim wiedział, będę mógł to co się stanie przekazać wam.
Słuchając wyjaśnień, które zdawały się na razie nie mieć końca, Zeno opadł na oparcie kanapy i ze wzrokiem wbitym w sufit wszystkiego wysłuchiwał. Jest dobrym aktorem, ale w końcu to był jego młodszy brat, nie mógł dalej ukrywać emocji. Intensywnie wszystko analizował i sygnalizowały to zmarszczone brwi. Jego szczęka nadal była zaciśnięta, a dłonie zmieniły się w pięści. Justin na chwilę przystopował, żeby samemu nie ulec wszystkiemu, co czuł.
Florencia, która była częścią planu porwania, który nie dotyczył tak naprawdę nikogo ważnego. W końcu jaką wagę może nosić osoba Lan? Chodziło bardziej o nią, a może coś innego? Jakieś interesy, handel? Ale w takim razie po co robić takie zamieszanie o jedną osobę.. może miało to na celu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Westchnąłem cicho i przeczesałem włosy dłonią, kompletnie nie wiedziałem który wątek może być najbardziej prawdopodobny.
- Ktoś potem wszedł do środka. Zaczął skradać się do wyjścia, ale facet go zauważył. Od razu uderzył go w głowę, a on upadł na podłogę. Zaczęła się rozmowa między tym obcym, a Florencią, która też tam weszła. Celem rzeczywiście była Lan. Kłócili się o to, jak można było zrobić taką pomyłkę.. ale potem do środka wszedł Rhys..
- RHYS? - niemal wydarliśmy się w tym samym czasie i od razu na siebie spojrzeliśmy. Raz, dosłownie raz rozmawialiśmy o tym, że coś jest z nim nie tak. Ale zgoniliśmy to na to, że nigdy z marszu nie przyjmujemy do naszego ‘ściślejszego’ szeregu. Twarz czarnowłosego poczerwieniała wręcz ze złości, musiało go to nieźle ruszyć bo od razu uderzył pięścią w stół, na co białowłosy aż podskoczył. Byłem bardzo wdzięczny za to, że szkło było naprawdę twarde i nie musiałem przejmować się tym, że Zeno jest kontuzjowany. Wystarczy że ja zostałem przedziurawiony i nie miałem się najlepiej.
-.. urobił tamtego gościa mówiąc, że to najmłodszy syn Harrisów. Potem zmyli się, a ja wyszedłem z łazienki i próbowałem zdjąć kogo mogłem ze swojej pozycji.
- Ja pierdole. - Zeno warknął przez zaciśnięte zęby. - Nosz kurwa mać! Powinienem był słuchać tego co mi zdrowy rozsądek podpowiada. Ten zajebany smarkacz był szczurem!
- Teraz już nie cofniemy czasu. Ale najważniejsze elementy tej opowieści nie są anonimowe! Wiemy jak wyglądają, mamy ludzi na terenie całego Londynu, dojdziemy do sedna.. - próbowałem zagrać dobrego policjanta, jednak moje przemówienia nie miały teraz żadnej mocy.
- Zaatakował nas jakiś no name z podziemia z ludźmi, którzy ilością dorównują naszym. Teraz już nic nie będzie takie kurwa proste, jak opowiadasz! I to wszystko działo się pod moim nosem? Jakim cudem!
- Cóż.. - westchnąłem ciężko i splotłem dłonie przed sobą. -.. dzięki temu no name’owi.. pewna sprawa się nam rozwiązała…
- Niby kurwa jaka?
- Carrein się rozpadło. - Justin odezwał się po dłuższej chwili milczenia. - Słowo na ulicy jest takie, że większość ludzi z Carrein wiedziało co się święci w naszym półświatku i zdradziło Vincenta przed ‘sztormem’.
- Znaleźli go dzisiaj około siódmej rano, wyrzuconego jak worek ze śmieciami na jakiejś randomowej ulicy. Jeden z naszych widział go zanim zjechała się policja. Miał całkiem rozwaloną twarz, brakowało mu kilka palców u obu dłoni, bez większego przyjrzenia się raczej nikt go nie rozpoznał.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.. - Zeno nie mógł uwierzyć w to co mówię, ale nie dziwię mu się. Sam, kiedy to usłyszałem myślałem, że to jakiś chory żart. Ale wygląda na to, że czasy się zmieniły, tak samo jak rządy po drugiej stronie monety. Wyglądał tak samo jak ja gdy się dowiedziałem, szeroko otwarte oczy i rozwarte z niedowierzania usta.
- Nie mówię, że mamy tu komukolwiek dziękować, ale z jednej strony dobrze się stało. Z drugiej, jesteśmy w sytuacji jakiej jesteśmy. Ale przecież nie możemy tak po prostu poddać się temu, że jakiś wariat mia na tyle szczęścia, żeby taki plan wypalił. Nasze szeregi są ciaśniejsze i dlatego uda nam się szybko znaleźć Hide. A on? Ma za ludzi zdradzieckie kurwy, które wskoczyły na pokład bo zobaczyły, że ich tonie.
- Jak nie ustalimy żadnego planu, to możemy równie dobrze sami się powiesić. - w końcu w jego tonie głosu wyczułem naturalne dla niego opanowanie i wiedziałem, że teraz nie muszę martwić się jego stanem. Przez chwilę zwątpiłem w to, czy będziemy w ogóle w stanie z nim cokolwiek zorganizować, ale miło mnie zaskoczył. - Potrzebujemy zebrania i to na gwałt. Zbierz wszystkich, ale to WSZYSTKICH naszych bliskich współpracowników, o osiemnastej macie się tutaj stawić i nawet nie chcę słyszeć o tym, że kogoś nie będzie.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytałem, nie chcąc zbytnio przedłużać. Skoro obudziła się już w nim werwa, jedyne co mi zostało to dopiąć wszystko, o co mnie prosił.
- Niech wszyscy mają oczy dookoła głowy.
Tymi słowami zakończyliśmy rozmowę. Bez zbędnych pożegnań ja i Justin podnieśliśmy się z miejsc i zaczęliśmy kierować do wyjścia. Podczas gdy białowłosy nie zwrócił na cokolwiek uwagi, mi nie umknęło to, że blondynka musiała wcześniej stać na korytarzu i po prostu słuchać tego wszystkiego. Skąd taka pewność? Ponieważ widziałem jej włosy, kiedy schowała się za drzwiami pierwszego lepszego pomieszczenia. Ale kim jestem żeby oceniać tę sytuację? Będzie czas na rozmowy, jednak mam nadzieję, że Zeno wie co robi. Wplątywanie niewinnych osób w to bagno zawsze kończy się źle. Sam powinien wiedzieć o tym najlepiej, a przecież to była jeszcze młoda dziewczyna. Zna się nawet z Justinem więc wątpię, że ma więcej niż osiemnaście lat.
Nie oglądając się już więcej opuściłem mieszkanie i udałem się z białowłosym na zewnątrz, do samochodu. Kiedy tylko zetknęliśmy się ze świeżym powietrzem najpierw nerwowo odpalił papierosa, a potem sprawdził telefon, jakby czekając na coś.
- Podrzucić Cię gdzieś?
- Po prostu do domu. Elodie na mnie czeka.
------
*Blair*
Wiem, że nie powinnam tego robić. Chociażby dla własnego zdrowia i spokoju. Nie wiem co opętało mnie na tyle, żeby po ubraniu się stanąć w korytarzu i przysłuchiwać się ich rozmowie. Musiałam zakryć usta dłonią, kiedy Justin opowiadał o tym co stało się z bratem Zeno, żeby powstrzymać zaskoczone odgłosy. Jeśli nie przeżyłabym tego, co stało się wczoraj nie byłabym w stanie uwierzyć w jego słowa. Ktoś chciał porwać jakąś dziewczynę, Hidden ją od tego uchronił i w efekcie sam został porwany. Nie mogłam nawet przez chwilę sobie wyobrazić tego, jak musi się czuć zarówno on jak i jego brat. Od momentu usłyszenia tej okropnej wiadomości jedyne o czym myślałam to to, aby przeżył. Bez względu na to co się może teraz z nim dziać liczyłam na to, że w porę go odnajdą.Kiedy ich rozmowa się skończyła, wydaje się, że cudem udało mi się schować w najbliższym jaki był pod ręką pokoju. Skarciłam się w myślach za to, że po prostu do nich nie przyszłam. I tak już mnie widzieli, to nie byłoby nic dziwnego. Co mnie podkusiło do zakradania się?
Po usłyszeniu zamknięcia drzwi wejściowych wyszłam z ukrycia. Wzięłam głęboki wdech po czym skierowałam się do salonu, gdzie siedział Zeno. Trzymał twarz w dłoniach i możliwe, że gdybym szła trochę ciszej to nie zdałby sobie sprawy z tego, że się pojawiłam. Usiadłam obok niego na kanapie, jednak zachowałam przyzwoity odstęp. Nie chciałam wtrącać się w coś, co mnie kompletnie nie dotyczy, ale ta sprawa.. nie wiem co sama bym zrobiła, gdyby to przydarzyło się na przykład mojej siostrze. Pomyślałam, że jakiekolwiek słowa otuchy może będą miłym gestem.
- Zeno.. - odezwałam się ostrożnie, wiedząc, że stąpam po cienkim lodzie. -.. pewnie nie powinnam się odzywać ale jestem pewna, że znajdziecie Twojego brata.
- Znajdę go Blair. Nie ma innej opcji, po prostu nie ma. - odezwał się odwracając się w moją stronę. - Zanim się tu zjawią odwiozę Cię do domu. Daj mi chwilę czasu i będę gotowy..
- Może.. może nie powinieneś na razie prowadzić. Chcę wrócić do domu, tak, ale zdecydowanie wolę być pewna, że na pewno się na to poczuwasz.
- Blair, jestem przecież spokojny..
- Czy aby na pewno? - westchnęłam cicho przechylając głowę na bok. - Tak długo z Tobą wytrzymałam, że jestem pewna iż kolejne kilka godzin nie zrobi mi różnicy. Po prostu pozwól sobie na chwilę wytchnienia w tej sytuacji..
- Jeśli tak twierdzisz. - najwidoczniej nie był w nastroju na kłótnie, po prostu się ze mną zgodził, po czym wręcz runął na oparcie kanapy.
- Może pójdę zaparzyć herbatę, przynajmniej jeśli nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi.. - mruknęłam pod nosem wstając z miejsca, powoli kierując się w stronę kuchni.
- Przecież w ogóle nie wiesz gdzie mam herbatę. Albo kubki.
- To tylko kuchnia, przecież ją znajdę. A ty po prostu siedź na swoim miejscu, albo idź się ubrać. Chyba przyszła na to najwyższa pora.
Nie odwróciłam się już w jego stronę, jednak usłyszałam za plecami jego prychnięcie.
Nie miałam zamiaru słuchać gadki o tym, że jest spokojny i przecież może kierować. Jego brat został porwany, nie ważne jak twardym się jest to wpływa na stan emocjonalny. A poza tym nie chciałam znowu znaleźć się w niepewnej i niebezpiecznej dla mnie sytuacji.
Krzątając się po kuchni myślami wybiegłam aż do powrotu do domu. Nie mogłam ukryć tego, że cieszyłam się z tego powodu, ale wobec dzisiejszych nowin jakoś nie umiałam pokazać tego na zewnątrz. Nie byłoby to nawet na miejscu, żeby się tak po prostu cieszyć.
Wczoraj stosunkowo szybko dałam się uspokoić w temacie ich bezpieczeństwa i stanu. Nie wiem czy mam winić tą łatwowierność zmęczeniem, czy pozostałymi czynnikami takimi jak szok, zdezorientowanie, ale miałam głęboką nadzieję, że nie zostałam okłamana. Przecież mój ojciec jest najlepszy w swoim fachu, na pewno nie dał zrobić krzywdy mamie, sobie, czy komukolwiek w swoim pobliżu.
< Zeno? >
2524 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz