- Co ustalił generał? - zapytałam osobę odpowiedzialną za łączność.
- Mamy wracać, to co jest mu potrzebne już jest w naszych rękach. - odpowiedział i spojrzał na dziewczynę leżącą na ziemi. Była cała w błocie, a jej czerwone oczy już nawet nie wydzielały łez. Widać, że była odwodniona i zmęczona całą sytuacja.
- W takim razie wracamy. - odpowiedziałam - Namierzyć wroga, wracamy ta samą drogą. - dodałam. Zwykle nie powinno się wracać tą samą drogą kiedy przeciwnik wiedział, którędy dotarliśmy jednak droga ta była najkrótsza, choć zarazem najniebezpieczniejsza. Znajdowała się na niej wiele przeszkód, nie tylko niebezpiecznych zwierząt ale i pozostałości po wcześniejszej walce. Teren w większości był zaminowany. Dlatego na tamte tereny nasz wróg nie wejdzie. Oczywiście to my ustaliśmy miny, ale kto pamięta ich dokładny rozkład?
Samolot wylądował, a ja po wielu miesiącach spędzonych na terenie wroga miałam ochotę położyć się w łóżku i spać przez tydzień. Obecność na misji sprawiła, że miałam tydzień wolnego od pracy. Rekompensata za stratę ludzi oraz niezapomniane widoki. Wyszłam z samolotu jako druga, zaraz za generałem, który towarzyszył nam w misji.
- Odpocznij trochę, ale w środę widzimy się na treningu. - powiedział do mnie, a ja miałam ochotę uderzyć go w twarz. Miałam już wystarczającą ilość treningów.
- Tak jest! - odpowiedziałam jak przystało na idealnego mundurowego i oddaliłam się od tego wszystkiego niemal biegiem. Chciałam odebrać swoje rzeczy i wrócić do domu. Tęskniłam za wszystkim co było jego częścią. Odebrałam swój bagaż i skierowałam się od razu do wyjścia. Rozejrzałam się i zlokalizowałam taksówkę. Od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Wsadziłam bagaż i wsiadłam na tył samochodu. Podałam adres i oparłam się wygodnie o siedzenie prawie zasypiając. Droga przeminęła mi bardzo szybko, a kiedy podjeżdżaliśmy pod mój dom, zauważyłam stojący samochód pod moją bramą i chłopaka, który do niego wsiadał jednak zatrzymał się gdy zauważył nadjeżdżającą taksówkę. Zamknął drzwi od samochodu, a ja akurat podjechałam. Zmarszczyłam brwi zdziwiona nagłym towarzystwem jednak po chwili poznałam Maxwella. Wysiadłam z auta i zabrałam swój bagaż wcześniej płacąc za przejazd.
- Coś się stało? - zapytałam od razu, a on skinął głową.
- Jest zebranie, musisz być. - odpowiedział, a ja prychnęłam. Otworzyłam furtkę i weszłam na podwórko, a za mną chłopak. W domu była Diana dlatego drzwi były otwarte, a na przywitanie wybiegły dwa dobermany. Szczekały i machały ogonami uderzając nimi o ścianę.
- Mamusia wróciła. - powiedziałam i pocałowałam obydwa w czółko. - Skoro jestem potrzebna to sytuacja musi być dość pilna. Wezmę chociaż prysznic i się przebiorę. Śmierdzę krwią. - powiedziałam. - Diana zrobi ci co zechcesz. - dodałam wchodząc po schodach na górę. Moje nastawienie na jakąkolwiek rozmowę było równe zero jednak skoro nawet ktoś mnie odwiedza by poinformować o spotkaniu to coś się działo. Mam nadzieję, że rodzeństwo nic nie odjebało jak to mają w zwyczaju.
- Diana! Zrób mi proszę kawę! - krzyknęłam tylko wchodząc do łazienki na szybki prysznic. Zdjęłam brudny mundur, czemu go nie zmieniłam? Ponieważ nie było na to czasu. Rzuciłam go do prania i od razu skierowałam się do kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę i przez chwilę pozwoliłam by sama zmywała ze mnie brud z misji. Jednak to nie wystarczyło, potrzebowałam porządnej kąpieli, niestety nie mogę teraz sobie na nią pozwolić dlatego przyspieszyłam swoje ruchy. Po chwili suszyłam już włosy, jednak wiedziałam, że jest mało czasu dlatego zostawiłam je lekko wilgotne. Weszłam do swojej garderoby i założyłam czarny komplet. Spojrzałam w lustro na swoje podkrążone oczy i bardziej kościstą twarz niż zawsze. Na misjach zawsze tracę na wadzę, wracam do domu, tyje, a potem znów trafiam na teren wroga. Potrząsnęłam głową i wyszłam z pomieszczenia kierując się na dół. Oczywiście moje psy już były przy mnie. Przez pierwszy tydzień będą za mną chodzić ślad w ślad.
Weszłam do salonu gdzie siedział Maxwell z Dianą, obydwoje pili kawę.
- Dobrze Cię znów widzieć. - powiedziała kobieta, a ja uśmiechnęłam się na jej słowa.
- Wzajemnie. - odpowiedziała.
- Jedziemy? - spojrzałam na chłopaka, który już podnosił się z kanapy. Wzięłam do ręki swoją kawę na wynos i skierowałam się do drzwi. To będzie ciężkie spotkanie.
< Maxwell? >
712 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz