piątek, 24 czerwca 2022

Od Zeno - CD Polliseny/Do Rhysa

 Gdy tylko usłyszałem dzwonek do drzwi westchnąłem głośno. Ta dziewczyna przez 24 godziny narobiłą mi więcej problemów niż cała moja Mafia przez rok. Już dawno nie miałem do czynienia z policją w ten sposób, a tu proszę! Akurat kontaktem, który postanowiła wybrać była niczego sobie, młoda policjantka. 

- Myślę, że na pewno nie leży w Pani zakresie obowiązków przyjmowanie nieoficjalnego zgłoszenia i samodzielnego wykonania interwencji w apartamentowcu z zamkniętą klatką schodową bez jakiegokolwiek nakazu i...

-Darujmy sobie, jeśli można. - starała się utrzymać fason poważnej policjantki, jednak ja czułem jak grunt z pod jej nóg lekko zaczyna się łamać. Już teraz można było dostrzec, że ma charakterek i jest dosyć impulsywna. Dojazd tutaj zajął jej naprawdę, krótko więc głos Blair musiał konkretnie wyprowadzić ją z równowagi. - To na razie tylko rutynowe pytania, jeszcze nie weszłam do środka, dlatego nie można tego nazwać interwencją. 

Uśmiechnąłem się nieznacznie słysząc jej nadal dość spokojne słowa. Już teraz na pewno wiedziała, że lekko nadziała się na jeża i ciężko będzie jej się dostać do środka. Chociaż nie było tego po niej widać musiała być lekko zaskoczona kiedy odsunąłem się od drzwi i gestem dłoni pozwoliłem jej wejść do środka. To była moja inicjatywa i bardzo mądre zagranie mające na celu pokazać jej, że nie mam nic do ukrycia. Bez wahania weszła do środka, a ja grzecznie zamknąłem za nią drzwi wejściowe. Bardzo ostrożnie się rozglądałam dokładnie tak jakby czegoś szukała. 

- Wiem, że chodzi o Blair. - powiedziałem zdecydowanym głosem, a ta w jednej chwili z oglądania mojego mieszkania ponownie skupiła swoją uwagę na mnie. - Nie przetrzymuje jej tutaj, a ona ze względu na sytuacje na bankiecie, która na pewno jest Pani dobrze znana, po prostu wpada w histerie reagująć na każdy mój gwałtowniejszy ruch. Jej ojciec wie, że tu jest, a z tego co wiem to również Pani przełożony. Zwinęła mi telefon i zamknęła się w łazience, więc będę wdzięczny jeśli jednak uda Ci się ją stamtąd wyciągnąć. - to mówiąc powoli skierowałem się kuchni chcąc ogarnąć trochę blat. Co ja się będę przejmował od siedmiu boleści Panią w mundurze...

Laska co najmniej 20 minut próbowała wyciągnąć roztrzęsiona nastolatkę z zatrzaśniętej łazienki. Blair z kolei bardzo chciała ją przekonać, że jestem niebezpieczny, ale nie pisnęła ani słowem o mafii jakby... chcąc tez chronić moje dobre imię? Po pierwsze i tak nikt by je w to nie uwierzył zwłaszcza jakby sprawa poszła dalej.... mimo wszystko mogła to zrobić. Po tym czasie ostrożnie otworzyła drzwi, a gdy zobaczyła policyjny mundur od razu rzuciła się znajomej na szyje. Stałem w drzwiach od kuchni i obserwowałem ten cały cyrk, a gdy tylko blondynka spojrzała w moją stronę posłałem jej spojrzenie pełne pogardy. Najwidoczniej zanadto jej zaufałem, a w tym momencie moja wszechobecna dobroć dla tej jednostki się skończyła. 

- Zabieraj ją stąd. - mruknąłem słuchając jak jedna próbuje uspokajać, a ta druga duka cos niezrozumiałego przynajmniej dla mnie. 

-Słucham..? - policjantka obróciła się spoglądając na mnie zdziwiona jakby kompletnie nie dotarło do niej to co powiedziałem. 

-Zabieraj ją stad, bo tak się składa, że nie mam ani czasu ani ochoty dłużej jej niańczyć, a sądząc po tym, że jesteś z najbliższego oddziału policji jej ojciec stoi Ci nad głowa. Nie chcesz bym za moment rozwiązał ta sprawę inaczej, bo po 40 minutach patrzenia na ta szopkę zacząłem się irytować. 

Jeszcze coś próbowała komentować, ale tu już bardziej pod nosem niż do mnie. Doskonale wiedziała, że jestem nietykalny więc grożenie lub przerzucanie się aktami prawnymi nic by jej nie dało. Zabrała dziewczynę i po prostu wyszły z mojego mieszkania, a ja w jednej chwili wypuściłem z płuc całe powietrze, które się tam zgromadziło w czasie rosnącego we mnie napięcia. 

Mając jeszcze kilka spraw do załatwienia o prostu ogarnąłem się i usiadłem w salonie. Sięgnąłem po telefon tym razem już swój prywatny i dokładnie przejrzałem SMS'y od Lukrecji, którą rano prosiłem o podesłanie informacji na temat pracy Rhysa. Chłopak jeszcze nie wiedział w jak kiepskim położeniu się znajduje, a fakt, że dokładnie wiedzieliśmy gdzie pracuje i chodzi stawiał sprawę jasno. Nie czekając długo wykonałem kilka telefonów do chłopaków, którzy kręcili się po mieście. Mieli za zadanie obstawić tą piekarnie tak przynajmniej godzinę przed moim przyjazdem bym konkretnie wiedział kto jest w środku i czy na pewno trafię dzisiaj na Rhysa. W tym czasie naładowałem broń i skrupulatnie schowałem ją pod skóra, którą narzuciłem na siebie tuż przed samym wyjściem. Stanąłem niedaleko wyznaczonego miejsca i czekałem tylko na krótki sygnał od chłopaków, że droga jest czysta.

Po 15 minutach czekania wysiadłem z samochodu i spokojnym, ale zdecydowanym krokiem skierowałem sie w strone szklanych drzwi. Gdy tylko je uchyliłem do moich uszu dobiegł przyjemny dźwięk dzwoneczka sygnalizujący pracownikowi, że właśnie ktoś wszedł do środka.

-Dzień Dobry! Już momencik tylko wyciągne pą... - chłopak stal do mnie tyłem w momencie kiedy wszedłem do środka, a gdy tylko się obrócił taca, którą trzymał w ręce wyleciała mu na podłogę powodując niewyobrażalne straty w towarze. Jego mina była bezcenna, a z racji tego, że nikogo nie było wewnątrz ten zamarł i cofnął się lekko do pieca, który stał teraz za nim. 

- Wiesz jaki zaszczyt Cię dopadł? Rzadko kiedy fatyguję się do takich krawężników osobiście. - warknąłem kompletnie niezainteresowany tym co ma mi do powiedzenia. Po prostu oparłem się dłonią o blat uprzednio odsłaniając lekko broń, którą miałem schowaną za kurtką. - Ręce na stół, żadnych dziwnych ruchów, bo odstrzelę Ci łeb, a gwarantuję, że jestem jak tykająca bomba. Całą piekarnie obstawiają moi ludzie, jeśli zechcesz krzyknąć, strzelać, atakować po prostu skończysz w piachu. - westchnąłem cicho rozglądając się po miejscówce. Prawda była taka, że był on w tym momencie dla mnie zerowym zagrożeniem. 

Nie odzywał się, stał jak wryty z gałami niemal wypadającymi z orbit. Nie odzywał się, ale kątem oka dostrzegałem, że lekko drży. 

-Zabijesz ...mnie?

-To zależy. - odpowiedziałem zdecydowanie. - Przyszedłem Ci powiedzieć, że twoja dziewczyna nie przeżyła tej strzelaniny. Walczyła o życie w szpitalu, ale straciła za dużo krwi. Nie jest mi ciebie szkoda, ale też straciłem narzeczoną więc domyślam się, co jesteś w stanie teraz zrobić zwłaszcza, ze to wina twojej ekipy z Serpents. - kontynuowałem nawet nie czekając na jego reakcje. Musiałem się streszczać. - Masz dwie opcje. Albo powiesz mi gdzie jest Hidden, a ja zapewnię Ci bezpieczeństwo, albo... zapewnię Ci masę wrażeń w piwnicy mojego kolegi.

<Rhys?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz