Mavis był irytującym typkiem. Już nawet pomijając fakt, że był okropnym palaczem i w całym mieszkaniu wręcz dusiłem się od dymu. Musiałem jednak przyjąć jego ofertę. Miał sporo racji. Bez niego nie dam rady w żaden sposób zaszkodzić Serpents. Nawet podrzędnej płotce, bo w końcu ludzie pracujący dla Serana są zaprawieni w walce. Dla nich to żaden problem zatłuc kogoś gołymi pięściami, a za spust pociągają bez mrugnięcia okiem. Nigdy tam nie pasowałem. Brzydziłem się masakrą, jaką wprowadzali. Cały ten feralny napad nastawiony był na zrobienie masakry. To przez niego życie straciła tak piękna i młoda dziewczyna. Miała jeszcze tyle lat do przeżycia.
Łazienka, w której zniknąłem na chwilę była jeszcze mniejsza niż się spodziewałem. Przywykłem raczej do wyższych standardów. Podczas pracy dla Carrein mogłem pozwolić sobie na dość spory dom. Cukiernia też przynosiła mi dochód i pomimo wysyłania pieniędzy do Stanów, mogłem wieść dość dostatnie życie. Teraz niestety wszystko się posypało. Nie mogłem wrócić do własnego domu. Przyjąłem ofertę Mavisa, który pozwolił mi się tu zatrzymać. Podobno to małe mieszkanko dzielił ze swoim przyjacielem, którego powinienem wkrótce poznać.
Zapytany o swoją dziewczynę, lekko posępniałem. Niespecjalnie chciałem o niej wspominać ledwie poznanemu typkowi. Ale tylko on okazał jakiekolwiek zainteresowanie. Spojrzałem na swoje nadgarstki na których widać było ślady po kajdankach. Nie było nic złego w opowiedzeniu mu o Taidze, w końcu nie mógł w żadne sposób tego wykorzystać. Jej już nie było.
- Miała na imię Taiga - zacząłem na początek, błądząc spojrzeniem. Lekko uśmiechnąłem się na dźwięk jej imienia. Tak dawno nie wymawiałem tego słowa. - I była naprawę piękna. Gdybyś ją tylko zobaczył... Spotkaliśmy się podczas wykonywania przeze mnie pewnego zlecenia. Należałem wcześniej do Carrein.
Spojrzałem na niego, chcąc zobaczyć, jaka jest jego reakcja. Nie wspominałem przedtem o moich powiązaniach z mafią. Nie wiedział, że w ciągu niecałego roku zdążyłem wplątać się już w cztery mafie, jeśli liczyć też grupę Mavisa. Nigdzie nie zagrzałem na długo miejsca. Jakby się zastanowić, to najgorszą grupą było Serpents, w Pangei wcale nie było źle... do czasu.
- Biedny Harper, dość paskudnie skończył - powiedział z cichym westchnieniem. - Ale jeśli miał tak beznadziejnych ludzi w swoich szeregach, wcale się nie dziwię.
Posłałem mu urażone spojrzenie. Może nie byłem najlepszym członkiem tamtej grupy, ale jego śmierć nie była moją winą. To wyżej postawieni ode mnie go zdradzili i przenieśli się bez mrugnięcia okiem do Serpents. Sam zrobiłem to z konieczności i strachu niż z chęci większego zarobku.
- No dobra, już ci nie przerywam. - Uniósł dłonie w obronnym geście, już siedząc cicho.
Trochę jeszcze opowiedziałem o dziewczynie, wspominając najlepsze chwile. Zrobiło mi się odrobinę lżej, gdy podzieliłem się kawałkiem swojej historii. Wspomniałem też okoliczności w jakich zginęła, lecz według umowy z najmłodszym Moretti, nie chlapnąłem nic o Pangei. W trakcie do mieszkania wpadł młody chłopak. Również młodszy ode mnie. Nikogo się chyba nie spodziewał. Rzucił mi zdziwione spojrzenie, następnie wzrok przenosząc na Mavisa.
- To ja uganiam się za blondi, a ty sprowadzasz już sobie kogoś? - zaśmiał się, opierając ramieniem o framugę.
O zgrozo. Z kieszeni spodni wyciągnął paczkę fajek, wsuwając sobie jednego papierosa do ust. Podpalił zapalniczką, od razu się zaciągając i nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia.
- Wpierw musiałbym gustować w chłopaczkach, choć ten niebrzydką ma mordkę pomijając lekkie niedoskonałości - zaśmiał się, lecz nie widziałem w tym nic śmiesznego. - Poznaj nasze nowe znalezisko, rysia.
- Rhys - poprawiłem rozdrażniony jego żartami na mój temat.
- Sean - przedstawił się chłopak. - Zanim ponownie zniknę, chętnie dowiem się czegoś więcej o nowym towarzyszu.
Niespecjalnie chciało mi się od nowa o tym gadać, więc spojrzałem wymownie na Mavisa. Chciałem odpocząć, a nie po raz kolejny być przesłuchiwany.
<Isaac?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz