Ostatnie wydarzenia dość mocno na nas wpłynęły. To nasunęło mi pewną myśl. Nie chciałem codziennie zamartwiać się o Lukę. Kochałem ją. To było już zdecydowanie coś bardziej głębszego niż jakieś zauroczenie. Z każdym dniem zatracałem się w tym uczuciu coraz bardziej. Byłbym szczęśliwy, mogąc z nią zamieszkać. Chciałem mieć ją ciągle przy swoim boku. Mógłbym ją obronić w razie potrzeby, chociaż wiedziałem, że sama doskonale dałaby sobie z tym radę. Wierząc słowom Hiddena, Luka była naprawdę twardą sztuką. To, że jak to określił jej młodszy brat ,,miękła" świadczyło jedynie o tym, że na mnie polegała. Dopuszcza do siebie możliwość, abym to ja o nią się zatroszczył. I chciałem robić to jak najlepiej. W końcu była całym moim światem.
Nie mogłem dopuścić, aby sytuacja jaka rozegrała się dzisiaj, kiedykolwiek miała miejsce. Nikt nie miał prawa podnosić ręki na moją ukochaną. Nawet mój własny brat, którego całe życie chroniłem i usprawiedliwiałem jego występki. Dosyć tego. Te czasy już minęły. Co do tego co zrobił... brak mi było słów. Nie chciałem go widzieć. Dobrze, że zniknął mi z oczu. Skoro nie potrafił docenić pomocy, jaką mu oferowaliśmy, niech ucieka. Całe życie uciekał. Gdy emocje nieco opadły, zaczęły nachodzić mnie wątpliwości. Nawet po tym wszystkim co zrobił, Lukrecja spróbowała usprawiedliwić jego występek, a raczej wytłumaczyć i zrozumieć tak nagłą zmianę w jego zachowaniu. Nagła śmierć, a raczej zabójstwo dziewczyny na pewno odbiło piętno na jego psychice. Jednakże mógł ze mną porozmawiać, z kimkolwiek zamiast chwytać za broń.
Kiedy dotarliśmy już do domu, nie zamierzałem więcej wspominać o swoim bracie i tym incydencie w lesie. Lukrecja imponowała mi swoją odwagą. Jak często się zdarza, aby osoba o krok od śmierci nie była w totalnej rozsypce po czymś takim? Ciekawiło mnie, czy w swoim życiu kiedykolwiek przechodziła coś podobnego. Ile razy ktoś mierzył do niej z broni?
Wszelkie ponure myśli zostały zastąpione czymś znacznie przyjemniejszym. Skupiłem się w pełni na Lukrecji. Zaskoczyła mnie, kiedy popchnęła na kanapę, a sama zajęła miejsce na moich biodrach. Sprytnie to uknuła. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Automatycznie objąłem ją w pasie, aby nie mogła mi uciec. Nie chciałem tego przerywać. Ciekawiło mnie, czym jeszcze mnie dzisiaj zaskoczy.
- Faye, hm? - mruknąłem, za specjalnie nie skupiając na jej słowach. - Załatwię tę sprawę później, teraz skupmy się na czymś o wiele przyjemniejszym niż to.
Z zadowoleniem wypisanym na twarzy zacząłem oddawać pocałunki. To nie był pierwszy raz, kiedy mieliśmy chwilę dla siebie i mogliśmy cieszyć się sobą. Wcześniej niestety za każdym razem coś nam przerywało. A to któryś z moich podwładnych, a to ucieczka skrzywionego psychicznie brata. Tym razem jednak szczerze miałem nadzieję, że nawet trzęsienie ziemi czy deszcze meteorytów nie zepsuje tej chwili.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak seksownie teraz wyglądasz - mruknąłem, ustami przechodząc na szyję, gdzie zostawiałem drobne pocałunki. Czułem jej słodkie perfumy. Uwielbiałem ten delikatny zapach. - Jesteś taka piękna.
Moje dłonie odnalazły drogę pod materiałem bluzki, badając kolejne fragmenty jej ciała. Palce błądziły po skórze, zataczając małe okręgi. Niespiesznie poznawałem jej idealne ciało modelki. Czułem rosnące pożądanie. Pragnąłem Lukrecji całym sobą. Nie chciałem się jednak z niczym spieszyć, szanując tempo jakie nadawała naszej bliskości.
- Szaleję za tobą, kochanie - powiedziałem, na moment zabierając rękę, aby dłoń przyłożyć do jej ciepłego policzka. Nadal był lekko zaczerwieniony przez uderzenie.
Powoli kciukiem potarłem to miejsce, następnie składając delikatny pocałunek. Niedługo nie będzie po tym śladu. Wpatrywałem się w jej przepiękne oczy.
- Zdajesz sobie sprawę, jak cholernie mnie kusisz? - zapytałem, opierając czoło o to jej, stykając się nosami.
Lukrecja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz