POKÓJ 4 - Zeno
ZENO
FAYE - Twój brat to matoł. Totalne przeciwieństwo ciebie. -blondynka rzecz jasna wbiła jak do siebie prawdopodobnie pokierowana przez Melissę gdzie znajduje się mój pokój. Westchnąłem tylko cicho wpatrując się w obraz za oknem i dokańczając odpinać ostatnie guziki. -Jaką ja jestem szczęściarą, że zawsze trafiam akurat jak się rozbierasz - sądząc po jej krokach właśnie spoczęła na moim dużym łóżku przyglądając się mi.
- Albo po prostu ostatnio nie dajesz mi żyć. - spojrzałem na blondynkę przez ramię, a ona słysząc to co powiedziałem jedynie się zaśmiała.
FAYE - Weź powiedz coś po włosku - przygryzła delikatnie, na krótką chwilę swoją dolną wargę. Co za kobieta...- I w ogóle to po co Ci ta cała Blair i Lydia? - skrzywiła się
- Żeby Ci podnieść trochę ciśnienie - odgryzłem się. Faye wstała z miejsca podchodząc teraz do mnie, a kiedy odwróciłem się w jej stronę uderzyła mnie pięścią w tors. Nie bolało, a bardziej bawiło.
FAYE - Mam to potraktować jako wyzwanie czy co? Po co to robisz?
- Czekam aż coś przyznasz sama przed sobą - zmierzwiłem jej blond włosy wymijając ją i za chwilę biorąc biały t-shir , który za moment nałożyłem na siebie.
FAYE
- To nie ja będę miała na sumieniu dwie małolaty - wzruszyłam ramionami mówiąc to w żartach chociaż i tak planowałam wywinąć im jakiś numer, a co by się odczepiły raz na zawsze od mojej zdobyczy. Zeno rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. - No żartuje przecież. Wrzuć na luz, jesteś na wakacjach. Możesz przestać być poważnym panem prawnik.
ZENO - Taki właśnie mam plan - poprawił włosy, które opadły mu na twarz po ubraniu koszulki.
- Mógłbyś zacząć jednak od rozebrania się. Zdecydowanie lepiej wyglądasz bez tej koszulki - powiedziałam szczerze cały czas go obserwując.
ZENO - Chciałabyś, co? - uśmiechnął się składając wcześniej rzuconą na łóżko koszulę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknęłam siadając na łóżku. - Długo zapewne nie będę musiała czekać. I ty też będziesz miał ładne widoczki… - puściłam mu oczko. - Jaki w ogóle mamy plan? Idziemy coś zjeść? Na plażę to chyba raczej jutro - spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziewiętnastą.
ZENO - Możemy. Tylko nie przesadź z outfitem - powiedział wiedząc, że mogłabym ubrać coś, co mogłoby nie być stosowne do sytuacji. - Pójdziemy na najlepszy makaron we Włoszech - zabrzmiało kusząco.
- Czyli rozumiem, że mam się ubrać luźno? - potwierdził tylko skinieniem głowy. Dwa razy powtarzać nie musiał. Od razu poszłam do siebie przygotować się do wyjścia na RANDKĘ.
ZENO
Spojrzałem na telefon... jeden i drugi, bo przecież nie mogłem odpuścić sobie tego 'biznesowego'. Musiałem mieć wszystko pod kontrolą zwłaszcza, ze zostawiłem samych matołów w Londynie. Właśnie dopiero do mnie dotarło to co powiedziała blondynka na temat 'ładnych widoków', czy ona naprawdę uważa, że jestem taki łatwy, czy po prostu sądzi tak o sobie? uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, co na pewno zostało przez nią zauważone, bo jeszcze stąd nie wyszła.
FAYE - Z czego się cieszysz?
- Zastanawiam się czy nie wyobrażasz sobie za dużo. - spojrzałem na nią odkładając za chwilę telefony do małej szufladki w etażerce.
FAYE - To ty masz zbyt wyjebane ego, myślisz, że każda laska twoja, bo co? Bo jesteś pierdolonym bogiem i wyrzeźbił Cię sam Picasso? Nic bardziej mylnego Zeno! - słysząc to i jej pretensjonalny, zniecierpliwiony ton zacząłem się śmiać jeszcze bardziej. - Chodźmy już na ten makaron..
-Potem. Na razie zostaniemy z resztą. - oznajmiłem kierując się w stronę drzwi wyjściowych z pokoju. Faye natomiast miała nieco inny plan i oparła się o nie plecami konkretnie dała mi do zrozumienia, że jak na razie to nigdzie nie wyjdę.
FAYE - Jak to z resztą? - mruknęła składając dłonie na klatce piersiowej - To ty jakieś inne bierzesz pod uwagę na ten makaron?
- Być może. Jakbyś była ze mną sama to miałabyś za duże fory.
POKÓJ 6 - Hidden, Dexter & Seth
FAYE
Czyli kolega Zeno myśli, że tak łatwo mu ulegnę? Że polecę do niego jak każda pierwsza lepsza? Niedoczekanie. Mimo pokusy będę silna. Będzie musiał się choć trochę postarać.
- Za duże fory? Jesteśmy na zawodach? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o ramę drzwi wejściowych do jego pokoju.
ZENO - Zauważyłem, że to ty odbierasz to w ten sposób - stanął na przeciwko mnie. Byłam zmuszona podnieść głowę do góry żeby spojrzeć mu w oczy.
- Gościu, pałka się przegła. Koniec. Ktoś w końcu musi dać ci do zrozumienia, że nie wszystko co się rusza ma ochotę zostać przez ciebie wyruchane - przewróciłam teatralnie oczami i wyszłam zirytowana z jego pokoju. Postanowiłam się trochę rozejrzeć bo totalnie nie wiedziałam co powinnam ze sobą zrobić. W końcu moje plany legły w gruzach. Może to i dobrze? Nogi poniosły mnie do jedynego otwartego pokoju, z którego dochodziły męskie głosy. Stanęłam w przejściu i tak jak wcześniej oparłam się o ramę drzwi. Udało mi się usłyszeć końcówkę ich rozmowy. - Biednego Hiddenka wyrzucili na podłogę? Ojej - udałam, że jest mi bardzo przykro. Zanim ten zdążył coś powiedzieć wtrąciłam mu się.- W każdym razie planujecie gdzieś dzisiaj wyjść?
DEXTER - Przecież to jasne. Dlaczego zadajesz tak oczywiste pytania? - facet, którego dopiero dzisiaj poznałam podniósł się do siadu.
- Muszę wam udowodnić, że przepiję was wszystkich razem wziętych - wzruszyłam ramionami pewna swoich słów. Poczułam się jakbym znowu miała osiemnaście lat.
HIDDEN
Wypije z nas wszystkich najwiecej? Słysząc to tylko spojrzałem na nią, a w moich oczach zagościły iskierki, które prawdopodobnie był w stanie wypatrzyć tylko Dexter. Znał mnie na tyle dobrze, że pewnie już w kościach czuł, że coś się święci.
- A ty przypadkiem nie chciałaś sobie owinąć mojego brata…? - wyprostowałem nogi na materacu i delikatnie odchyliłem głowę do tylu, by przymrużonym oczami spojrzeć na blondynkę.
FAYE - Kolejnemu ego wyjebało? - pomachała dłonią jakby mnie chciała stad wygonić, a do tego fuknęła jak niezadowolony lis.
Zaśmiałem się cicho widząc jak próbuje odwieść nas od myśli, że Zeno mógłby być obiektem jej westchnień. Po kilku minutach wstałem z miejsca i będąc w dalszym ciągu dużo wyższym od niej podszedłem, i położyłem jej dłoń na głowie. Jej wzrok mówił teraz coś na kształt ‚zabije cię gówniarzu’
- Jak ty pójdziesz z nami w melanż to albo ty skończysz w toalecie, albo my skończymy w basenie potopieni przez Zeno - zabierając rękę przeczesałem też jej blond włosy
DEXTER - Nie rób jej nadziei zbytniej to w końcu Zeno - mój przyjaciel zaczął się powoli rozpakowywać wiec kiedy to mówił to nawet na nas nie patrzył.
- On tylko wyglada na takiego gruboskórnego, ale tak serio to jest dosyć wra…. - nim udało mi się skończyć, Faye wybuchła niepohamowanym śmiechem. Ja nie wiem co ją tak bawi, ale naburmuszyłem się przez to lekko - Udowodnić Ci?
FAYE - Ale co niby?
- Że Zeno nie da do ciebie podejść? - puściłem jej oczko po czym spojrzałem na Setha, który mało co jeszcze ogarniał. - A ty w ogóle pijesz alkohol? - na chwile olewając Faye zwróciłem się do naszego świeżaka.
SETH
Przyglądałem się milczeniu całej tej rozmowie. Nie rozumiałem z tego prawie nic. Jedynie imię głównego szefa mafii, a zarazem brata Hiddena brzmiało znajomo. Dexter powoli zaczął się rozpakowywać. Nie chciało mi się tego robić, więc by zająć czymkolwiek ręce, chwyciłem ozdobną poduszkę, ściskając ją. Zastanawiałem się jak przebiegną te nasze zwariowane wakacje. Może w końcu poznam resztę ludzi z Pangeii. Do tej pory znałem zaledwie garstkę i to tylko z widzenia. Kiedy Hidden zadał mi pytanie, spojrzałem na niego, dłuższą chwilę próbując przypomnieć o co pytał.
- Czy ty chcesz mnie obrazić? - zapytałem, przybierając urażony wyraz twarzy.
FAYE - Pewnie taki dzieciak pije tylko soczki - odezwała się cynicznie kobieta.
Dexter cicho się zaśmiał, przyglądając się tej wymianie zdań.
- Nie jestem dzieciakiem, jestem w podobnym wieku co Hidden - mruknąłem zdenerwowany faktem, że ciągle ktoś traktuje mnie jak dzieciaka.
DEXTER - Serio? - zapytał chłopak, spoglądając to na mnie, to na swojego przyjaciela.
Tym razem Hidden cicho się zaśmiał. On sam nie był lepszy, od początku miał się za dużo starszego.
- Udowodnię wam, że to wy wymiękniecie w piciu - mówiąc to, rzuciłem poduszką w stronę Dextera, który zaczął śmiać się głośniej po moich słowach.
Może i miałem słabą głowę i upajałem się już przy małych ilościach alkoholu. Ale nie dam im satysfakcji i postaram się nie odpaść jako pierwszy. Nie daliby mi po tym żyć.
DEXTER
- Totalnie szczerze, chcę to zobaczyć – zaśmiałem się odrzucając mu poduszkę. Trochę mocniej niż się tego spodziewał. Nie złapał jej tylko dostał prosto w twarz.
FAYE – O której chcecie wyjść? – spojrzała na Hiddena by chwilę później przenieść wzrok na mnie. Na młodego nawet nie patrzyła twierdząc zapewne, że nie ma nic do gadania w tej kwestii
– Po dwudziestej? – zerknąłem na Hiddena przez ramię żeby się upewnić, czy jemu odpowiada.
HIDDEN – Księżniczka zdąży się ogarnąć? – młodszy z Morettich stanął naprzeciwko kobiety. Różnica wzrostu była dość spora co ewidentnie nie podobało się blondynce. Hidden oczywiście wyglądał na usatysfakcjonowanego tym faktem.
FAYE – Zdąży i przy okazji nakopie ci do dupy gówniarzu – odgryzła się z wrednym uśmieszkiem na ustach.
- Czekaj. Skoro nazwałaś go gówniarzem… ile ty masz lat? – zapytałem zaciekawiony. Nie wyglądała na starą. Na moje oko mieściła się w przedziale od dwudziestu do maksymalnie dwudziestu dwóch. Odwróciła wzrok w moją stronę i rzuciła mi mordercze spojrzenie.
FAYE – Tyle na ile wyglądam – wręcz warknęła, a w jej wypowiedzi wyczuwalna była woń toksycznego jadu. Czyli faktycznie, broń boże nie wolno pytać kobiety o wiek. Odpuściłem temat, nie dopytywałem. Ze względu na jej wypowiedź zacząłem podejrzewać, że może jest po trzydziestce? Kompletnie nikt się nie spodziewał wkroczenia do akcji Zeno.
ZENO – Dwadzieścia sześć – mruknął stając obok dziewczyny. W porównaniu do braci wyglądała jak karzełek. – Co robicie?
FAYE – Planujemy wyjście – oczywiście musiała odpowiedzieć. Ewidentnie coś było na rzeczy między nimi. – Idziesz z nami czy wolisz obracać młodsze koleżanki? – nie chciała dać tego po sobie poznać ale dało się wyczuć jak bardzo zazdrosna jest.
- Rękę dam sobie ujebać, że po wyjeździe zostaną słodką parą – wyszeptałem do ucha Setha, który chwilę wcześniej przysiadł się obok.
SETH - Zostaniesz bez ręki – mruknął i podał mi dłoń w celu przypieczętowania zakładu. – O co?
- Dogadamy się jeszcze – sądziłem, że nikt nie zwróci na nas uwagi jednak wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. – No co? Szansa na łatwy zarobek – wzruszyłem ramionami jak gdyby nigdy nic.
HIDDEN
Spojrzałem na tych dwóch, którzy ewidentnie zaczęli się dogadywać ZA DOBRZE. Musiałem jak najszybciej oznaczyć teren, dlatego wykorzystując ta chwilę zrobiłem krok w ich stronę, złapałem Setha za ramie i pociągnąłem w swoją stronę dając przy tym Dexterowi ostrzegawcze spojrzenie. Oczywiście on przecież doskonale mnie znał i wiedział co się święci, dlatego absolutnie nie odebrał tego jako prowokację. Wystawił ręce w geście obronnym po czym oboje posłaliśmy sobie porozumiewawczy uśmiech. Seth jak zwykle nie za bardzo ogarniał sytuację, spojrzał na mnie tylko niezrozumiale, bo jak ja śmiem go dotykać, a co dopiero ciągnąć gdzieś. Na pewno już sobie ułożył scenariusz w głowie, że chce mu krzywdę zrobić, bo ja przecież urodzony morderca.
- Jeśli zakładamy się o to, że Zeno znajdzie sobie laskę to na pewno ktoś straci rękę, głowę i fiuta przy okazji... - zaśmiałem się cicho patrząc na brata, który wzrokiem mnie wręcz mordował. Faye szybko podchwyciła temat i razem ze mną zaczęła się cicho śmiać - Sory, ale jesteś romantyczny jak koza- zakryłem usta dłonią żeby nie widział tego złośliwego uśmieszku
ZENO - Szkoda, że to ty z całego rodzeństwa jeszcze nigdy nie przyprowadziłeś żadnej drugiej połówki oprócz Florencji, której nie liczę - zripostował mnie, jednak chyba nie spodziewał się, że ja jakkolwiek się tym tekstem przejmę.
- Jestem młody, piękny i chce szaleć, a nie tak jak ty: szukać sobie żony. Fuj. - wystawiłem mu język n co ten tylko prychnął pod nosem. Nie był za dobry jeśli chodzi o takie przekomarzanie się.
DEXTER - I tak najszybciej zaciąży Lukrecja... - powiedział niby pod nosem, niby sam do siebie, ale doskonale wiedział, że my wszyscy przecież to słyszy. Między całym towarzystwem zapadła totalna cisza. Gdyby były tu jakieś świerszcze to dawałyby niezły koncert. Nasz zdziwione spojrzenia wbite w mojego przyjaciela przez kilka minut go przewiercały do momentu aż ten machnął na to ręką - Czy ja powiedziałem coś czego nikt się nie spodziewa?
FAYE - Raczej coś o czym nikt nie mówi głośno... - blondynka uderzyła lekko zamkniętą dłonią w klatkę piersiową Zeno.
ZENO - Ona przynajmniej kogoś zaliczy w te wakacje.. -wymruczał spoglądając z pod ciemnych włosów na Faye. Ten tekst spowodował, że cała męska cześć tego pomieszczenia zareagowała mniej więcej takim przedłużonym 'Uuuuu' jakby zaraz coś miało pierdolnąć...
FAYE
- Cwaniaczek się znalazł. Znajdę sobie jakiegoś bogatego, włoskiego mafiozę i do usranej śmierci będę żyła w luksusie – i tutaj ponownie męska część widowni się zaśmiała. Tym razem nie miałam pojęcia dlaczego. Nawet kąciki ust Zeno uniosły się do góry. Mi na szczęście niczego nie brakuje, w przeciwieństwie do ciebie.
ZENO – Tak? Czego ci niby brakuje? – popatrzyłam na niego od góry do dołu.
- Za grosz w tobie romantyczności i zachowujesz się jak pępek świata, którym UWAGA, nie jesteś – wzruszyłam ramionami.
ZENO – Kiedy ostatni raz byłaś u mnie w willi też było za mało romantycznie? Nie podobało ci się? – zapytał udając zdziwienie. Dobrze wiedział, że mi się podobało więc zaprzeczenie nie wchodziło w ogóle w grę.
- Wepchanie kobiecie języka do gardła nie jest szczytem romantyzmu – wzruszyłam ramionami. Gnojki zamieszkujące pokój bacznie przysłuchiwały się naszej wymianie zdań.
DEXTER – Przecież to lepsze niż niejedno reality show – mruknął. Gdyby mógł to na pewno wyciągnąłby popcorn.
SETH – Dalej jesteś taki pewny swojej wygranej? – młody ponownie nawiązał do wcześniejszego zakładu.
DEXTER – Kto się czubi ten się lubi – wzruszył ramionami pewny swojej wygranej.
- Może powiesz mi dlaczego mnie tu zabrałeś co? Chcesz zrobić mi na złość? Denerwowanie mnie sprawia ci przyjemność? Nie mam dwunastu lat żeby bawić się w jakieś podchody i wysłuchiwać, że w kolejce są inne baby – w tym momencie powinna zapalić mu się lampka. W końcu dałam mu w jakimś stopniu do zrozumienia, że mi zależy i chcę być pierwsza na jego liście. Przewróciłam oczami widocznie zirytowana całym tym zajściem. – Słucham. Powiedz mi czego ode mnie chcesz. Tak szczerze. Jeśli dalej będziesz się ze mną bawił wracam najbliższym samolotem do domu.
ZENO
HIDDEN - Oho, księżniczka się obraziła. - zaczął się Hide, jednak tak samo szybko skończył kiedy zobaczył wzrok Faye na sobie. Cała trójka siedziała teraz na łóżku przypatrując się nam z szerokimi uśmiechami i jednocześnie nutką podejrzliwości. Nie mogłem pozostać jej dłużny ostatnim sytuacjom kiedy to ona chodziła za mną, wpraszała mi się do domu, robiła na złość, a nawet przystawiła pistolet...
FAYE - Sam jesteś, kurwa, księżniczka. - prychnęła nadal wyczekując mojej odpowiedzi, a kiedy nadal jej nie dostawała ponownie uderzyła mnie pięścią.
-To leć. - mruknąłem uśmiechając się zawadiacko co nie było do mnie specjalnie podobne. Nie spodziewała się tego, a poinformował mnie o tym jej zdziwiony wyraz twarzy. Jeszcze chwile stała tak w ciszy, aż w końcu obróciła się na pięcie i po prostu wyszła z pomieszczenia. Chłopaki spojrzeli na mnie na co ja jedynie parsknąłem śmiechem, włożyłem ręce do kieszeni i odczekałem kilka minut aż usłyszę trzaśnięcie drzwiami z willi. To przecież było oczywiste, że nie weźmie teraz tych wszystkich rzeczy, bo musiałaby się znowu pakować, zamawiać jakiś transport...głupia dziewczyna.
HIDDEN - Ale cwaniak. - zaśmiał się mój brat doskonale domyślając się co takie zachowanie ma na celu -Normalnie stajesz się lepszy niż ja -dokończył, a ja odczekałem jeszcze chwilę i wyszedłem od nich.
Szedłem powoli za nią, temperatura na dworze przekraczała jakieś 30 stopni więc nie zamierzałem się spieszyć. Ważne, ze była w zasięgu mojego wzroku, a przecież... i tak daleko by sama nie zaszła. Kompletnie nie wiedziała gdzie jest.
FAYE - I czego za mną leziesz, baranie! - krzyknęła w końcu, dobrze wiedząc, że idę kilka metrów za nią. - Co ty sobie w ogóle myślisz, co?! Nie jesteś tu najważniejszy... - krzyczała tak, że aż ludzie zaczęli się obracać. Byliśmy poza granicami posesji moich rodziców więc to było zrozumiałe. Na szczęście nikt nie rozumiał...
- Chodź. - powiedziałem jedynie już w żaden inny sposób się nie tłumacząc. Słyszałem jakieś ciche podśmiechy i szeptanie, a kiedy spojrzałem kątem oka w bok zobaczyłem jakieś dwie, na oko 17-sto letnie włoszki szepczące coś do siebie. Blondynka na pewno też to zauważyła, ale nadal stała nieugięta. Wyciągnąłem więc dłoń do przodu dając jej tym samym do zrozumienia, że chce żeby mnie za nią złapała. - Faye, vieni con me. - ponagliłem
NA ZEWNĄTRZ
FAYE
Nic mnie bardziej nie irytowało niż fakt, że wystarczyło jedno jego słowo, żebym mu uległa. Wystarczyło, że choć trochę pokazał, że mu na mnie zależy, a moje nogi automatycznie niosły mnie w jego stronę.
- Denerwujesz mnie. Nie ma na tym świecie człowieka, który robiłby to lepiej niż ty – mruknęłam podchodząc do niego jednak za rękę nie złapałam. Po drodze rzuciłam jeszcze dwóm gówniarom mordercze spojrzenie oznaczając swoje terytorium. Widząc rządzę mordu w moich oczach od razu odwróciły głowy i szybkim krokiem poszły w swoją stronę.
ZENO - Zazdrosna? – objął mnie ramieniem. Oczywiście szłam naburmuszona żeby pokazać jak bardzo zła i obrażona jestem.
- Zastanawiam się dlaczego w ogóle o to pytasz skoro dobrze znasz odpowiedź – przewróciłam oczami.
ZENO - Chcę to usłyszeć od ciebie – nie musiałam na niego patrzeć żeby domyślić się, że na jego usta wpłynął wredny uśmieszek.
- Tak jestem zazdrosna – wycedziłam przez zęby. – I strasznie irytuje mnie fakt, że robisz wszystko tylko po to żebym się tak czuła – dodałam po chwili przerwy.
ZENO - Dlaczego jesteś zazdrosna? I skąd w ogóle pomysł, że robię to specjalnie? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. Był zbyt inteligentny na to, żeby robić to nieumyślnie.
- Jesteś pierwszym facetem, który mi nie uległ, z którym mogłam w końcu konkurować. Mam do ciebie słabość i ty dobrze o tym wiesz. Cały czas to wykorzystujesz przeciwko mnie więc nie dam sobie wmówić, że nie wzbudzasz we mnie zazdrości „przypadkowo” – nakreśliłam cudzysłowy w powietrzu. Powiedziałam całkowicie szczerze to co czułam. – Najgorsze jest też to, że dajesz mi fałszywe znaki. Bez sensu. Po co? Sprawia ci to przyjemność? Chyba że w akcie zemsty chcesz mnie w sobie rozkochać i później rzucić. Tego w sumie też nie wykluczam – to była nasza druga szczera rozmowa. Liczyłam na to, że porozmawia ze mną na poważnie. Bez głupich docinek.
ZENO
Po tym co powiedziała nieco spoważniałem i zajęło mi kilka minut zanim w ogóle znowu zacząłem mówić. Zamiast wracać do willi skręciłem w jedną z mniej uczęszczanych ścieżek czekając na to aż Faye pójdzie za mną. Niestety dawno tędy nie chodziłem, dlatego kilka razy musiałem odgarnąć gałęzie niesfornych drzew tak, by dziewczyna nie dostała po twarzy. Cały czas szturchała mnie palcem żebym w końcu odpowiedział na wcześniej zadane pytania i oskarżenia. No i przy okazji chciała wiedzieć gdzie ją prowadzę. Nie odpowiadałem do samego końca czyli do momentu aż wyszliśmy na dziką, nieco mocniej zarośniętą plażę. Woda była równie piękna co na tych wszystkich 'strzeżonych' więc widząc jej iskierki w oczach i to jak szybko poleciała w stronę brzegu po prostu się uśmiechnąłem.
FAYE - No gadaj w końcu! - krzyknęła, bo najwyraźniej wiatr nieco utrudniał nam komunikację. Był cholernie silny więc postanowiłem pozostać w cieniu drzew i krzewów, które nieco ograniczały jego prędkość. No cóż, jeśli chciała ze mną rozmawiać musiała przyjść do cienia. Po kilku minutach to właśnie zrobiła i usiadła tuż obok mnie.
- Nie rozkochuje w sobie kobiet. To jakaś dziecinada, na którą nie mam czasu. - mruknąłem wpatrując się w jakieś pojazdy wodne widniejące na horyzoncie. - Nie wiem też jak możesz być o mnie zazdrosna skoro nie jestem 'twój'... - i tutaj już zerknąłem na nią, by ujrzeć lekko niezadowoloną minę z tego co właśnie usłyszała
FAYE - Czemu trzymasz taki duży dystans od kobiet w takim razie? - zainteresowała się, ale na razie tez na mnie nie patrzyła, a ja jedynie zerkałem na nią od czasu do czasu.
- Nie trzymam. Po prostu nie wiesz o mnie wszystkiego. Mogłabyś tego nie dźwignąć - wziąłem jakiś kamyczek do ręki i za chwilę rzuciłem go gdzieś przed siebie jakbym celował w przelatującą mewę. Oczywiście tak nie było.
FAYE - Ty tez wielu rzeczy jeszcze nie wiesz, więc skąd pomysł, że to ja bym mogła nie dźwignąć? - chyba lekko musiał ją ruszyć ten temat. Właśnie teraz zacząłem zauważać, że dziewczyna nie lubi być zauważana jako słabsza. Konkurowała ze mną, bo chciała mi coś udowodnić czy o co chodziło?
- Po prostu to wiem. - odpowiedziałem krótko nie chcąc dalej ciągnąć tematu
FAYE - To co musze w końcu zrobić żebyś mi powiedział? Przecież...
- Nie jesteś osobą, której bym zaufał. Wiele razy mnie sprawdzałaś, szukałaś czegoś na mnie, nawet mierzyłaś do mnie z broni.... nie możesz po prostu zapytać o to co chcesz wiedzieć?
FAYE - Ale po chuj jak ty i tak nic nie mówisz! - zaczęła się lekko irytować.
- I nie dało Ci to jeszcze do myślenia? - mruknąłem ponownie rzucając jakimś kamieniem. Kiedy to zrobiłem ponownie zerknąłem co robi blondynka, jednak ta wpatrywała się tak samo jak ja wcześniej w wodę mając podkulone kolana do siebie i opierając na nich ręce i głowę. W jednej chwili nachyliłem się w jej stronę zasłaniając tym samym widok i nosem trącając jej. Może gdyby się tego spodziewała byłaby w stanie zareagować szybciej, jednak teraz przez lekkie zdziwienie jedynie spojrzała mi w oczy. Zerknąłem na jej usta, a kiedy poczułem jej niespokojny oddech na swoich wargach po prostu uśmiechnąłem się i odsunąłem. - Chodź wracamy do reszty. - wstałem z piasku otrzepując się lekko.
FAYE
- I znowu to robisz – zaśmiałam się zirytowana. – Ja pierdole szczerze mam dość. Już wystarczy. Udało ci się. Możesz sobie odhaczyć zemstę na mnie w swoim kajeciku – powiedziałam wyraźnie zirytowana. Nie miałam zamiaru nigdzie z nim iść i coraz bardziej zaczęłam zastanawiać się nad powrotem do domu.
ZENO – Idziesz? – powtórzył patrząc na mnie z góry.
- Nie – odpowiedziałam stanowczo. Musiałam nauczyć się mu przeciwstawiać bo robił sobie ze mną co mu się żywnie podobało.
ZENO - Jak chcesz – wzruszył ramionami i nic więcej nie mówiąc ruszył w stronę miejsca, z którego przyszliśmy. No i tak zostałam sama. Położyłam się na piasku i zamknęłam oczy. Kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Do tymczasowego lokum na pewno nie miałam ochoty wracać. Było mi dobrze i nawet nie zwróciłam uwagi na to ile czasu minęło. Wiedząc, że nie mogę tak spędzić całego dnia w końcu wstałam i otrzepałam się z piasku. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina bo telefon zostawiłam w pokoju.
Wróciłam do willi bez większych problemów. W salonie minęłam się z Melissą i Maxwellem, o ile dobrze pamiętam. Ogarniali sobie jakieś drinki. Nie miałam zamiaru im przeszkadzać, więc widząc, że mają jakiś alkohol po prostu wzięłam szklankę, nalałam go sobie i poszłam do siebie.
- Ale syf – mruknęłam będąc już w sypialni. Pustą szklankę odstawiłam na szafkę nocną, a sama rzuciłam się na łóżko. Zerknęłam na zegar. Miałam jeszcze czas żeby przebrać się w strój kąpielowy i chwilę poczillować na basenie. Opłukałam się na szybko pod prysznicem i przebrałam w jeden z wielu strojów kąpielowych, które zabrałam ze sobą. Wzięłam ze sobą telefon, ręcznik i słuchawki żeby nie musieć słuchać bardzo „specjalnego” tria, które mogłoby wpaść na ten sam pomysł co ja.
Idąc korytarzem minęłam się z Zeno. Nawet nie spojrzałam w jego stronę. Ani be, ani me, ani chuj ci w dupę. Z jego strony oczywiście było to samo. Cały czas powtarzałam sobie w głowie jedno zdanie: „Nie ulegnij nie jest tego wart”.
Na ogródku, na moje szczęście, stał barek. Pierwsze co zrobiłam, to zajrzałam do lodówki, która ze względu na długą nieobecność lokatorów niestety była pusta. Z drugiej strony jednak udało mi się wygrzebać z szuflady whisky. Ciepłe bo ciepłe ale zawsze coś. Nalałam sobie pół szklanki i razem z nowym, w sumie starym, najlepszym przyjacielem – alkoholem, rozłożyłam się na jednym z leżaków. Czas zdobyć letnią opaleniznę. Zamknęłam oczy i włożyłam słuchawki do uszu. Oczywiście mój spokój nie mógł trwać długo. Tak jak myślałam, trzech półgłówków postanowiło do mnie dołączyć. Czując brak słońca na twarzy otworzyłam oczy. Nade mną stał Hidden.
- Czego – mruknęłam.
HIDDEN
Spojrzałem z góry na blondynkę co najwidoczniej delikatnie zasłoniło jej słońce, z którego zamierzała skorzystać. Brakowało jej jeszcze tylko takich ogromnych, przeciwsłonecznych okularów do całej tej 'plażowej' otoczki.
- Jakaś ty milutka... - zaśmiałem się popijając drinka przez słomkę. Widziałem też, że Faye sama się obsłużyła nie wiedząc, że w domu w barku Zeno właśnie uzupełnił zapasy o dużo lepsze trunki. - Tobie Zeno też dał kosza? - słysząc to momentalnie przeniosła się do siadu i spojrzała na mnie. Czy to możliwe, że nie wiedziała o całej tej sytuacji?
FAYE - C O?
- Czyli nie wiesz, że ta mała blondynka... - w tym momencie wzrokiem wskazałem na drzwi jakbym chciał zainsynuować, że Lydia właśnie przebywa tutaj razem z nami. - Wyznała twojemu obiektowi westchnień miłość, ale dostała kosza? - aż wzięła do ręki swojego drinka, a na jej usta wszedł lekko podstępny uśmieszek.
FAYE - To lepsze niż turecka telenowela, ona serio myślała, że ma u niego szanse? Nawet ja nie mam, a co dopiero...
- Nie powiedziałbym. - wzruszyłem ramionami ponownie robiąc łyk. Oczywiście chodziło mi tutaj o szansę, ale wydawało mi się, że moja towarzyszka doskonale zrozumiała o co mi chodzi, bo tylko przekręciła oczami.
FAYE - To zdradź mi jakiś protip. Jesteś jego bratem powinieneś znać go od deski do deski
- No i jaką ja będę miał z tego frajdę jak Ci powiem? - zerknąłem na nią oczekując jakiegoś dobrego okupu, jednak ta chwyciła za jeden plaster mieszczący się na moich plecach i lekko go pociągnęła. Gdybym był kotem to gwarantuje że bym się ostro najeżył, aczkolwiek teraz tylko odskoczyłem od niej. - Dobra dobra, a co byś chciała wiedzieć?
FAYE - Dlaczego on jest taki nieugięty? Czy on jest gejem? Dlaczego nie reaguje na mój urok osobisty i...
- WOLNIEJ - zakryłem jej usta dłonią przez co na chwilę znaleźliśmy się dosyć blisko siebie -Ja na twoim miejscu próbowałbym... wzbudzić w nim zazdrość
KORYTARZ
FAYE
- Zazdrość mówisz? - mruknęłam podnosząc się do siadu. Z jednej strony nie byłam przekonana do tego pomysłu i coś czułam, że młody mnie wkręca ale nie miałam nic do stracenia.
HIDDEN - Nom - chciał już odejść i dołączyć do swojej „specjalnej drużyny” jednak uniemożliwiłam mu to łapiąc go za rękę.
- Będziesz mi potrzebny - uśmiechnęłam się mając w głowie już ułożony plan.
HIDDEN - Pytanie co będę z tego miał? - wstałam tuż obok niego.
- Jak będziesz czegoś potrzebował to jestem. Przysługa za przysługę - podałam mu rękę, którą uścisnął, a w jego głowie pojawił się już zapewne jakiś podły plan. Pociągnęłam go za sobą do środka budynku. Kiedy mijałam Zeno wcześniej na korytarzu, prawdopodobnie szedł do siebie. Postanowiłam wykorzystać łazienkę, która sąsiadowała z jego sypialnią. OCZYWIŚCIE, drzwi zostawiłam uchylone. Młodemu nie trzeba było tłumaczyć co ma robić. Sam się wszystkim zajął i nawet przejął inicjatywę. Posadził mnie na zlewie i od razu przeszedł do rzeczy. Napierał na mnie tak mocno, że uderzyłam tyłem głowy o szafkę na ścianie. - Kurwa Hidden - jęknęłam, mam nadzieję, wystarczająco głośno. Był zdecydowanie mniej delikatny niż Zeno, a jego pocałunki były bardzo niedbałe. - Uświadomiłam sobie, że w sumie nie musimy tego robić - odsunęłam go na chwilę od siebie.
HIDDEN - A chcesz przestać? - patrzył na mnie jakby chciał mnie wyśmiać.
- Nie - i przyciągnęłam go znowu do siebie łącząc nasze usta. Oderwał się ode mnie na chwilę i przysłał się do szyi. - Ile ty masz lat? - wymruczałam. Malinki to specjalność dzieci z gimnazjum. Na moje słowa ugryzł mnie, a kiedy się odsunął moją szyję zdobił czerwony ślad. Gdyby ktoś mi zaproponował trójkąt z Hiddenem i Zeno chyba byłabym w stanie sprzedać za to swoją duszę.
HIDDEN - Chyba wystarczy - popatrzył jeszcze raz na swoje dzieło i pomógł mi zejść ze zlewu. Tak jakbym sama nie potrafiła. Wyszedł przodem i wrócił do chłopaków. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Stałam chwilę przed lustrem przeglądając się w nim. Adorację mojej pięknej twarzy przerwał mi nie kto inny jak Zeno. Pan maruda. Pogromca uśmiechów dzieci. Niszczyciel dobrej zabawy. Stanął w drzwiach łazienki i uważnie mnie obserwował.
- Potrzebujesz czegoś? - mruknęłam nawet nie patrząc w jego stronę.
ZENO - Chcę wziąć prysznic - przewróciłam oczami i ruszyłam do wyjścia chcąc go wyminąć. Wtedy jednak złapał mnie za rękę. - Co masz na szyi? - zapytał, wolną ręką odgarniając moje włosy.
- Obchodzi cię to? - odpowiedziałam kpiąco wyrywając mu się. - Nie jestem twoja więc to nie twój interes - wzruszyłam ramionami.
ZENO
Spojrzałem na nią nie rozumiejąc do końca sytuacji. Tak szybko zdążyła sobie kogoś przygruchać? Albo jest taka łatwa, albo głupia.
- Nie jesteś moja i nigdy nie będziesz z takim zachowaniem. - prychnąłem puszczając jej dłoń i pozwalając by swobodnie wyszła z łazienki. Oczywiście nie zrobiła tego i cały czas patrzyła na mnie z lekko zdziwionym wyrazem twarzy. W tym momencie usłyszałem jakieś kroki za sobą więc odwróciłem głowę, by spojrzeć kto czai się kawałek dalej. Widząc Hiddena tylko zaglądającego na nas z takim swoim charakterystycznym uśmieszkiem skrzywiłem się. Serio?
- Dobrze całuje? - zwróciłem się znowu do Faye, która tylko prychnęła mi prosto w twarz. - Co ty chcesz mi takim zachowaniem udowodnić?
Zanim zdążyła mi coś odpowiedzieć między nas wszedł Hidden, który najwidoczniej stwierdził, że trzeba interweniować. Stanął przodem do mnie zasłaniając przy tym blondynkę.
HIDDEN - Ale po co te nerwy. Są wakacje przecież nie masz nic przeciwko, że zaliczę sobie kilka panienek? - uśmiechnął się poprawiając czarne włosy. Rzadko kiedy dochodziło między nami do takich konfrontacji. - Nie psiocz na nią, to był mój... - nim dokończył złapałem go za koszulkę i przystawiłem bliżej siebie. Mój wyraz twarzy był tak zimny, że gdyby dłużej patrzył mi w oczy to pewnie poczułby ten chłód na swojej skórze.
- Lepiej przestań mieć takie pomysły... - warknąłem - Dawno nikt nie pokazał Ci gdzie twoje miejsce?
HIDDEN - Gdzieś na górze łańcucha... - wyrwał się ściskając mnie za nadgarstek. Mimo wszystko ten knypek powoli nabierał tak jak ja i niedługo raczej nie będę miał z młodszym szans. - Weź się w garść to może nie będę musiał więcej interweniować - odszedł machając do mnie dłonią. Ostatecznie udał się chyba na taras. Odprowadziłem go wzrokiem po czym wróciłem do Faye, która teraz spojrzenie miała wbite w ziemie.
- Idiotka... - mruknąłem odwracając się i po prostu idąc do siebie do pokoju.
FAYE
- Hipokryta - odpowiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Fajnie tak co nie? Mnie wyzywasz od najgorszych a sam lepszy nie jesteś. Żałosne - na pewno to słyszał zanim zniknął w swoim pokoju. Miałam go dość. Serdecznie kurwa dość. Już nawet Hidden charakterem był lepszy od niego. Z nim przynajmniej można normalnie pogadać. - Pierdol się Zeno - powiedziałam pomimo tego, że już na pewno nie słyszał. Poszłam w jego ślady i bez pukania weszłam do pokoju. - Wiesz jaki masz problem? Uważasz, że jesteś w centrum całego pierdolonego wszechświata. Nie jesteś i mógłbyś to sobie w końcu wbić do tej główki - stał przy oknie i patrzył na mnie z rękoma skrzyżowanymi na torsie. Co słowo zbliżyłam się do niego i energicznie gestykulowałam rękami. - Jaki masz problem co? Dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie mam na co liczyć więc dlaczego wtrącasz się w moje życie osobiste? - i stanęłam tuż przed nim unosząc głowę delikatnie żeby patrzeć mu w oczy. - Przypominam, nie jestem twoją własnością, tak jak ty nie jesteś moją. Liczyłeś na to, że przyjdę cię błagać na kolanach o przebaczenie? Jak ja śmiałam zrobić coś takiego? Kurwa mać przecież ci na mnie nie zależy no to w czym jest w takim razie problem?
ZENO - Skończyłaś? - powiedział wyraźnie zniecierpliwiony.
- A czy wyglądam jakbym skończyła? - przewróciłam oczami. - Szczerze mam dość twoich humorków. Zachowujesz się gorzej niż ja ale masz o sobie tak wysokie mniemanie, że to mnie zwyzywałeś od idiotek. Niczego już od ciebie nie oczekuję. Niczego nie chcę. Rób sobie co chcesz i nie wtrącaj się w to co robię ja.
ZENO
Posłuchałem jeszcze chwile jak dziewczyna wylewa swoje gorzkie żale w moją stronę. Boże... kobiety. Bywały takie wkurwiające, że niemal już zapomniałem jak to jest kiedy stoisz i przez pół godziny słuchać jaki jesteś zjebany.
- Ja jestem hipokrytą przez ten czas nie dotykając żadnej innej kobiety, z żadną praktycznie nie spędzając czasu i nie idąc do twojej najbliższej rodziny żeby tylko zwrócić na siebie uwagę - spojrzałem na nią wymownie, bo ta sytuacja już trochę mnie bawiła - Nie wiem kto Ci w ogóle dał prawo do podnoszenia na mnie głosu biorąc pod uwagę, że to ty nie masz za grosz godności lecąc do...mojego młodszego brata? - zaśmiałem się dokańczając to zdanie i przetarłem twarz dłonią.
FAYE - Ty naprawdę masz jakieś wyjebane ego wiesz?
- Może...ale nie przeszkadza mi to - odpowiedziałem cicho - Czyli chcesz sobie robić 'co chcesz' i mam się w to więcej nie wtrącać, tak? - uniosłem głowę tak by patrzeć na nią z pod byka. Doskonale wiedziała co będzie konsekwencją odpowiedzi jakiej by mi najchętniej udzieliła w przypływie emocji. Szczęście w tym, że nie była aż taka głupia.
FAYE - Twoje wtrącanie się polega jedynie na poniżaniu mnie cały czas więc sam możesz sobie odpowiedzieć na to pytani - prychnęła cicho, ale w jej głosie wyczułem lekkie zawahanie.
Dotarło do mnie teraz, że ta rozmowa mogła się naprawdę źle skończyć, ale z jakiegoś powodu nie zauważałem tego wcześniej. Zacisnąłem pięść na samą myśl o tym...
- Spoko. - rozluźniłem dłoń odwracając się do niej tyłem i przodem do okna - W takim razie po prostu wyjdź
FAYE - Aha? Tak po prostu? Nic kurwa nie powiesz? Aż taka jestem ci obojętna gnoju?
- A kiedykolwiek byłaś..? - mruknąłem cicho nieco już zmęczony tą rozmową. Skoro ma takie zdanie o mnie niech po prostu stąd wyjdzie.
FAYE
Coś we mnie pękło. Próbowałam być silna i powstrzymać emocje jednak to było silniejsze ode mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści, a oczy mi się zeszkliły. Odwróciłam się i chciałam wyjść jednak Zeno widząc moją reakcję złapał mnie za nadgarstek.
- Puść. Nienawidzę okazywać słabości – mruknęłam dalej stojąc odwrócona do niego plecami. Łzy już powoli spływały po moich policzkach.
ZENO - Dlaczego jesteś taka trudna? – mruknął przyciągając mnie bliżej siebie. Położył swoje dłonie na moich policzkach i zmusił do tego żebym patrzyła mu w oczy. Musiałam wyglądać okropnie. Nie odpowiedziałam na jego pytanie. – Wiesz co mnie najbardziej zirytowało? Że od razu pobiegłaś do Hiddena. Co to w ogóle miało być?
- Nie wiem czy zdążyłeś już to zauważyć, czy jeszcze nie ale jeśli o ciebie chodzi nie myślę racjonalnie. Głupieję a moje zmysły wariują – próbowałam odwrócić wzrok ale niestety nie dawał mi takiej możliwości. Cały czas cicho szlochałam.
ZENO - Co ma jedno do drugiego?
- Hidden powiedział, że wspaniałym pomysłem będzie wzbudzić w tobie zazdrość a ja jak szczeniak mu uwierzyłam i zrobiłam co zaproponował. Nie zwalam winy na niego tylko na swoją naiwność – złapałam go na nadgarstki i próbowałam się uwolnić jednak niestety był dużo silniejszy. – Do głowy przychodzą mi najgłupsze rzeczy tylko po to żebyś w jakiś sposób zwrócił na mnie uwagę. Żałuję tego co zrobiłam…
ZENO
Przez chwilę przypatrywałem się jak łzy spływają po jej policzkach tylko po to by kciukiem wytrzeć kilka z nich. Nie wiem co ona sobie myślała. Rozumiem do innego faceta, ale do Hiddena? Poniekąd dobrze jej powiedział, bo wiedział co mnie złamie. Faye nawet pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy, że wszystko przebiegło tak jak młody tego chciał i zrobił to ledwo kiwając palcem.
Puściłem ją dopiero wtedy, gdy czułem, że już się nie wyrywa i lekko podniosłem jej podbródek by zobaczyć malinkę na szyi. Była aż purpurowa, a ja czym dłużej patrzyłem tym bardziej byłem wkurwiony.
- Zabije go chyba... -warknąłem cicho puszczając ją i chcąc wyminąć, jednak tym razem to ona mnie zatrzymała.
FAYE - Zeno zostaw go, to ja go podpuściłam do tego, ja chciałam żeby mi powiedział jak na ciebie wpłynąć... - próbowała mnie powstrzymać żebym czasem nie przeszedł się do brata.
Uległem tylko dlatego, że płakała i męska duma nie pozwalała mi jej zostawić. Westchnąłem głośno przeklinając pod nosem. Wyciągnąłem w końcu z komody pudełko chusteczek i wręczyłem blondynce, która usiadła na łóżku i chcąc jak najbardziej zakryć swoje łzy odwróciła się do mnie tyłem powoli wycierając policzki.
Siedzieliśmy w ciszy przez chwilę, oboje na łóżku z ta różnicą, że ona starała się doprowadzić siebie do względnego porządku. Ta malinka nie dawała mi spokoju. Musiała boleć.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w nią, aż w końcu złapałem dziewczynę jedną dłonią w pasie zmuszając tym samym, by nieco się do mnie przysunęła. Nadal była tyłem, więc specjalnie opierać się nie mogła. Odgarnąłem jej włosy z karku powoli przysuwając się i ustami muskając jej skórę właśnie w tym miejscu. Nie mogę być gorszy od tego małolata. Czując jak jej mięśnie się spinają po prostu złapałem ją nieco mocniej, ale nadal tak, by nie powodować bólu. Dokładnie tam, gdzie niemal zawsze zasłaniać ją będą włosy zostawiłem małą malinkę dużo lżejszą kolorem niż ta chamska, zostawiona przez Hiddena.
- Nie płacz już... - trąciłem nosem płatek jej ucha wyszeptując to zdanie
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz