Obrzydliwy widok. Nienawidziłem zajmować się takimi drastycznymi sprawami, bo potem przez dwa tygodnie nie mogłem spać i chociaż mój staż w policji wcale nie jest mały to za każdym razem takie sytuacje zostawiały piętno na mojej psychice. Tym bardziej, że musieliśmy dosyć dogłębnie przyjrzeć się ciałom i dobrze ocenić całą sytuację. Dlaczego doszło do zbrodni? Dlaczego to właśnie padło na dwie 'celebrytki' i jakie ktoś miał motywy? Bardzo szybko dotarło do nas, że mamy tutaj do czynienia z jakąś mafią, która szaleje na ulicach Londynu. Bardzo łatwo było nam wykluczyć Pangeę, która raczej nie brudziła sobie rąk masakrą oraz ostatnio coraz częściej zauważalną Mavis, która raczej stroniła od zabijania.
Nasi analitycy bardzo szybko doszli do tego, że cała ta demonstracja to najprawdopodobniej była zemsta za coś, bo niemal nic nie zostało skradzione. Wcale nie chodziło im o majątek kobiety tylko o to, by zapłaciła za coś życiem czyli... najwyższa z możliwych cen.
- Felix... ty mnie słuchasz? - Polissena szturchnęła mnie w ramię kiedy dłużej przyglądałem się oznakowanym dowodom, które tak naprawdę były tutaj oznakowane tylko na siłę, bo nic konkretnego nie mieliśmy. Jak zwykle..
- Słucham tylko staram się włączyć myślenie. - spojrzałem na dziewczynę z lekkim wyrzutem, że przerwała mój tok myślowy. - Jak mamy dojść do tego gdzie oni się znajdują skoro nie zostawiają za sobą niemal żadnych śladów? Trzeba by było postawić na każdym zakręcie radiowóz albo założyć..
-Kamery. - dokończyła po czym w oka mgnieniu zawróciła i zaczęła iść w stronę innych osób pracujących na miejscu zbrodni. W międzyczasie wysłałem sms'a do Anraia żeby przyjechał jak najszybciej, bo jego mózg się tutaj przyda. Może on będzie w stanie wpaść na coś przełomowego.
Nie minęło nawet 20 minut, a ten wariat był już na miejscu. Czapeczka na głowie, telefon w ręku - typowo. Nawet się nie wzdrygnął widząc to co mieliśmy właśnie przed oczami, a jego skomplikowany umysł niestety nie przetworzył by na raz i rozmowy z nami i morderstwa, dlatego przez cały czas kiedy stałem tuż obok niego - nie rozmawialiśmy.
-No mamy problem. - westchnął w końcu chociaż nie wyglądał na specjalnie wzruszonego. - Laozi jakie są realne szanse na złapanie mordercy?
-No... zerowe. - przewróciłem oczami, bo to pytanie niemal na pewno nie było zadane na poważnie. Przecież on już doskonale wiedział jakie są szanse to po co pytał.
- Chyba, że zaczniemy szukać u źródła. - dokończył spoglądając teraz na mnie. Nie rozumiałem czego ode mnie oczekuje więc przekrzywiłem lekko głowę jak pies, który nie rozumie komendy.
- Rozumiem, że chcesz się wkręcić do tutejszych mafii? No po tobie bym się nie spodziewał, Anrai.
<Anrai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz