Nie zajęło nam dużo czasu przedostanie się z powrotem do nas. Chcieliśmy to zrobić jak najszybciej i najlepiej bez zbędnych gapiów. Rhys musiał się jeszcze dużo nauczyć, a jego przygotowanie do takiego życia naprawdę musiało być maksymalnie przyspieszone. Spojrzałem na chłopaka, który kroczył tuż obok mnie, nie odzywał się, ale też już nie sprawiał zbędnych problemów. Nie opierał się, a to ważne, bo nie miałem ochoty się teraz z nim siłować. Jego chęć zemsty na tamtym szefie mafii najwidoczniej była tak ogromna, że szukał jakiegokolwiek sojusznika, który zapewniłby mu jakiś cień szansy na wygraną.
-Czemu... właściwie chcesz ze mnie robić.. mordercę? - mówiąc to ostatnie słowo wypowiedział trochę ciszej. Na samą myśl o tym jak naiwny był uśmiechnąłem się pod nosem.
-Nie będę z ciebie robił mordercy - zapewniłem spokojnie otwierając drzwi do klatki, które już niestety sypały się ze starości. Yhh... naprawdę musimy zmienić loku, bo w takiej ruderze to aż strach drzwi otwierać. Jeszcze by nas przygniotły czy coś. - Skoro boisz się własnego cienia, trzymania noża i pistoletu to dlaczego chcesz się..
-Nie boję się! - przerwał mi, a jego ton był zdecydowany na tyle, bym nawet nie śmiał tego podważać. - Po prostu nie wyobrażam sobie być takim samym mordercą jak 'On'...
- Widząc jak Cię ktoś zmasakrował, ale nie zabił.. sądzę, że już jesteś poniekąd 'zepsuty'. Nie uwierzę, że nie podniosłeś na nikogo ręki. - to mówiąc ściągnąłem kaptur z głowy i kątek oka zerknąłem na swojego towarzysza. Sięgnąłem dłonią do kieszeni bluzy wyciągając z niej klucz do mieszkania. Już za moment znaleźliśmy się w środku, a odór przesiąkniętych rzeczy dymem papierosowym uderzył nawet mnie.
- Boże...przecież ja z wami nie wytrzymam. - mruknął rzucając torbę gdzieś w kąt.
- Przestań marudzić, bo wrócisz do kartonów na ulicy. - prychnąłem cicho, jednak miało to bardziej charakter żartobliwy niż złośliwy. - Posiedzimy tu jeszcze kilka dni i znajdziemy coś lepszego, żeby nasz francuski piesek nie marudził. - rzecz jasna mówiłem tutaj o nim, bo ja i Sean doskonale sobie radziliśmy z tym jak jest. Rozłożyłem się wygodnie na fotelu zwieszając głowę do tyłu na oparciu, rozpuściłem włosy i lekko je rozwaliłem czując jak gumka napięła mi skórę na głowie przez co teraz odczuwałem delikatny ból. - Ty masz w ogóle jakaś rodzinę? od razu Ci powiem, że jak chcesz być jednym z nas to radzę Ci nie kłamać, bo i tak Cię prześwietlimy i za dwa dni będziemy wiedzieć czy coś co powiedziałeś jest prawdą. Zanim zadasz pytanie 'dlaczego pytam'.... chce potencjalnie wiedzieć kto może nam zaszkodzić, gdzie chodzić, gdzie nie. Trzeba wybadać bezpieczny grunt żeby nie było tak, że zaraz nas ktoś zgarnie za twoją nieostrożność...
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz