Wiedziałem, że prędzej czy później Lydia w końcu p0rzyjdzie pogadać. Nie czułem się winny tamtej sytuacji, nie czułem się winny jej płaczu i tego jak to wszystko się rozwinęło, bo nawet przez chwilę nie dałem jej poczuć, że jestem nią zainteresowany. W drugą stronę idąc nie sądziłem, że dziewczyna, która miała mnie za wroga numer jeden nagle zacznie darzyć mnie jakimś głębszym uczuciem. Jeszcze te oskarżenia, że jej nie ufam...
- Po pierwsze... - zacząłem obracając się plecami do barierki i opierając o nią łokcie spojrzałem na dziewczynę. - Nie przypominam sobie żeby dał ci totalnego kosza. Nie odrzuciłem Cię, a jedynie powiedziałem, że nie jestem na to gotowy po tym wszystkim co się działo. Możesz tego nie zrozumieć, bo nie znałaś mojej narzeczonej, a ja po prostu nie chce by ktokolwiek cierpiał przez to, że nie potrafię ogarnąć swoich uczuć. Nie zamierzam czuć się winny za to co Ci powiedziałem, bo jeszcze Cię nie skreśliłem..
-To jak wytłumaczysz to, że..
-Ty sobie sama dopowiedziałaś Lydia. - przerwałem jej nie chcąc słuchać jakichś bzdur o tym, że jej nie zatrzymałem i inne takie. - Jak mam wszystkim ufać skoro między nami wszystkimi robi się jakieś śmie4szne kółko różańcowe. Każdy coś przede mną ukrywa, albo tak jak ty... poleciałaś do mojego najlepszego przyjaciela, który znając życie powiedział jak bardzo Cię wspiera i jakim jestem gnojem, a sam przez kilka lat mnie oszukiwał.
- Skąd ja to mogłam wiedzieć... - wymruczała pod nosem nawet nie patrząc na mnie.
- Może gdybyś zamiast wybuchać płaczem próbowała ze mną porozmawiać to nie musiałabyś lecieć wypłakać się do kogoś innego. - przewróciłem oczami z lekka irytacją. Miałem dość tej sytuacji i tego, że na nikim do jasnej cholery nie mogłem już polegać. Oprócz swojej rodziny rzecz jasna.
-A co niby miałam zrobić? Wrócić do ciebie? I co byś mi powiedział?
-Nic. Pewnie starałbym się Ci to wytłumaczyć. Starałbym się żebyś przestała płakać, ale skoro wolałaś polecieć do Maxa to ile warte są twoje uczucia? - może i poleciałem trochę po bandzie z tymi słowami, ale miałam naprawdę po dziurki w nosie tej sytuacji.
- Skąd w ogóle wiesz, ze byłam z Maxem? - zmieniła na chwile tok tej rozmowy i po raz pierwszy od początku tej dyskusji przeniosła wzrok na mnie.
- Dość logiczne, że nagle i ty i on wyparowaliście, Max nie odbiera telefonów, a poza tym Hidden was sprzedał. Zejdź na ziemie, moi ludzie ogarniają pół miasta i zdają skrupulatne raporty z tego co się dzieje. Rozpoznanie ciebie i Maxa to była pestka.
Po tym co powiedziałem na chwilę zapadła niezręczna cisza. Nie chciałem już dłużej toczyć tego tematu i chciałem po prostu zakończyć to tak jak jest by jeszcze bardziej nie psuć nam relacji.
- Ta blondynka... ty i ona.. - zaczęła w końcu
- Do niczego tam nie doszło, ona nie jest ...do końca normalna. - skwitowałem przy czym lekko się uśmiechnąłem na samą myśl tej chorej sytuacji. Za chwilę jednak padło ciche 'Lubisz ją?' czego chyba najbardziej się obawiałem, bo oprócz wszystkich problemów na głowie dojdzie mi teraz jeszcze zazdrość. Westchnąłem głośno na kilka minut zwieszając głowę do dołu i rozmasowując swój kark. Nie miałem w zwyczaju kłamać... - Pytasz o to czy jest w moim typie? - dokończyłem za nią przy czym ona jedynie skinęła głową. Milczałem nie chcąc dać jej jednoznacznej odpowiedzi.
- Mam sobie zinterpretować tą ciszę? - na to kiwnąłem jedynie głowa, która za moment odwróciłem w inną stronę, by nie zobaczyć tego jak bardzo się na mnie zawiedzie.
- Jedź się spakować, bo jutro wylatujemy... - mruknąłem cicho odbijając się od barierki. Już wcześniej wspominaliśmy o wylocie do Włoch, dlatego obstawiałem, że Lydia jest zapoznana z tematem, albo przynajmniej Max jej coś powiedział...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz