Te wszystkie słowa o tym jak bardzo nie chce się z nami kłócić i nadal pozostać na relacjach koleżeńskich dosyć mocno do mnie docierały. Nie wiedziałem ile w nich jest prawdy i czy jego intencje są czyste, ale przecież nie będę go osądzać, bo nie o to tu chodził. Nikt nie chciał go rozdzielić z jego ukochaną po prostu zaczęło nam tutaj coś bardzo mocno śmierdzieć i wcale to nie byłem ja. Lukrecja byłą tajemniczą osobą i dowiadywaliśmy się o tym na każdym kroku, za każdym razem gdy tylko temat dotyczył jej osoby lub gdy się jakimś cudem z nią widzieliśmy. Czas najwyższy żeby ktoś umył oczy temu kochasiowi, bo jeszcze wpakuje siebie i przy okazji nas w coś z czego już tak łatwo nie wyjdziemy.
-Fajne czasy to by może były gdybyś przestał ślepo wierzyć w tą dziewczynę. Nie sądzę byś znał ją na tyle dobrze żebyś mógł wykluczyć wszystkie ewentualne kryminalne scenariusze tej sprawy.
-Felix....ja po prostu wiem, że ona nie byłaby do tego zdolna.
-Tak samo jak nie byłaby zdolna do tego by posiadać taką broń? - zerknąłem na niego przy okazji dość mocno wybijając ze zdania wspomnienie o naszym 'narzędziu zbrodni'. No faktycznie jest niegroźna skoro umie się czymś takim posługiwać i nawet nie zaprzecza, że to należy do niej. Harvey nic na to nie odpowiedział, a kątem oka widziałem, ze się skrzywił. Być może nasza rozmowa toczyłaby się dalej gdyby nie Anrai i Lukrecja, którzy wyszli zza tych drzwi, za którymi jakiś czas temu zniknęli. Z tego co widziałem sytuacja nie wyglądała ciekawie a nasza droga panna na przesłuchaniu nawet nie chciała spojrzeć w stronę swojego wybranka. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie...bolało. Wydawało mi się słusznym to co robiliśmy zwłaszcza, że działaliśmy zgodnie z prawem i w dobrej wierze. Krótko trzeba było czekać na dalszy rozwój wydarzeń, w którym Lukrecja wyszła z komisariatu a Harvey zaraz za nią. Ciekaw tylko byłem czy jeszcze tu wróci i czy czasem nie powinienem szykować drugiego policzka.
-Teraz ty nadstawiaj gębę, bo ja jeszcze chce znaleźć żonę i założyć rodzinę, a bez kilku zębów to może być utrudnione.. - westchnąłem zakładając ręce na biodra. Anrai wyglądał na śmiertelnie poważnego, ale on zawsze ta wyglądał. Gdybym teraz tylko wspomniał o jakimś dobrym jedzonku od razu by zaskoczył, ale nie chciałem go wyprowadzać z policyjnego transu. To mogło nam się jeszcze przydać.
-Niemal w stu procentach jest zamieszana w sprawy mafii, ale nie mamy na to żadnych dowodów i będzie trzeba się trochę nagimnastykować żeby je zdobyć. Nie potrafiła się nawet obronić przed tym co mówiłem... - machnął kilka razy teczką, którą prawdopodobnie wziął z miejsca przesłuchać. Oczywiście ona służyła mu tylko jako wachlarz, bo nasz drogi policjant nie trudziłby się aż tak by pisać raport ręcznie tym bardziej dla jakieś randomowej panienki.
-Spoko jestem dobry w robieniu pajacyków, gorzej z unikami ciosów Fullera.
-Przyzwyczaj się, bo to może być dopiero rozgrzewka. - rzucił teczkę na stoliczek w tym samym czasie, gdy rozległ się huk z powrotem otwieranych drzwi do komendy, przez które wszedł Harv.
-Co jej powiedziałeś? - niemal znowu rzucił się z łapami, ale tym razem na mojego przyjaciela, którego jakoś tak mimowolnie zasłoniłem chcąc powstrzymać swojego przełożonego. Nie był już tak wkurwiony jak wcześniej, ale mimo wszystko teraz mogliśmy się po nim spodziewać wszystkiego. Ta dziewczyna miała naprawdę destrukcyjny wpływ na naszego drogiego Harveya...
-Nic takiego. Chciałem z nią iść na układ, ale się nie zgodziła tym samym dając mi do zrozumienia, że jest członkiem mafii. Teraz to kwestia czasu żeby dojć do tego której i jak umiejętnie ją wyeliminować. - Anrai położył mi rękę na ramieniu dając mi tym samym do zrozumienia, że wszystko jest okey i nie musze go zasłaniać, bo doskonale jest w stanie poradzić sobie sam. Cóż to był odruch bezwarunkowy, ale teraz po prostu się odsunąłem sądząc, ze w końcu musimy porozmawiać normalnie bez okaleczania siebie nawzajem. - Chyba, ze ty jesteś w stanie nam powiedzieć jaka jest prawda zanim dobierzemy się do sekretu Lukrecji Harris. - dokończył stojąc już twarzą w twarz z Fullerem.
Harvey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz