- Jak myślisz, rzeczywiście tam pójdzie i opowie o wszystkim ? - Zwróciła się do plączącej się pod jej nogami kotki jako do jedynej istoty w pomieszczeniu po wyjściu mężczyzny. Nie żeby oczekiwała jakiejś odpowiedzi, no może poza zwykłym miauknięciem, ale tak bardzo chciała jeszcze raz usłyszeć te słowa na głos. Brzmiały na tyle pięknie i niosły ze sobą tak wielką nadzieję na ciut lepsze jutro, że aż nie mogła w to uwierzyć.
Jeszcze długi czas później kręciła się bez większego celu po mieszkaniu, podlewając i podcinając niektóre rośliny, próbując wyobrazić sobie ten wspaniały dzień, w którym wreszcie uwolni się od swoich obecnych właścicieli. Co powinna wtedy zrobić ? Z pewnością w pierwszej kolejności udać się do meczetu (do którego też nie mogła chodzić od chwili złapania przez Serpents), by podziękować Allachowi za to, że okazał się na tyle miłosierny, aby postawić na jej drodze kogoś tak bardzo szlachetnego jak Andrew. Potem zaś oczywiście winna udać się do niego samego i... Właśnie, co dalej ? Przecież wciąż nie zdążyła zgłębić do końca wszystkich tajników normalnych relacji damsko-męskich panujących w europejskim społeczeństwie. Może istniały na ten temat jakieś książki ? Aż roześmiała się na samo wyobrażenie własnej osoby pochylonej nad takową. Coś takiego mogło chyba przejść tylko przez rozum kobiety wychowanej w kulturze muzułmańskiej (no, w najgorszym razie hinduskiej, choć również tam przedstawicielki płci pięknej miały większe prawa).
- Ech, na razie i tak za wcześnie o tym myśleć. - Stwierdziła ostatecznie, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się przez szyby. - W końcu wypadałoby się choć trochę przespać.
Po krótkim prysznicu przebrała się w grubą cętkowaną piżamę i wskoczyła do łóżka. Zasnęła na tyle mocnym snem, że nawet nie zauważyła, gdy kilka godzin później do jej sypialni wkroczyła Aurora.
- Hej, budzimy się śpiąca królewno ! - Jednym sprawnym ruchem odsłoniła ciężkie kotary, po czym ściągnęła z Romaise kołdrę. - Założę się, że nigdy nie zgadniesz jaką wiadomość Ci przyniosłam ! - Wyraźnie wibrowała z nadmiaru emocji.
- Jayden dostał wreszcie zasłużoną kulkę. - Zaspana Arabka usiadła niechętnie na skraju mebla i kompletnie nie zastanawiając się nad ewentualnym konsekwencjami swoich słów, wyrzuciła z siebie pierwsze, co przyszło jej do głowy.
- Nie, aż tak dobrze niestety nie ma. - Jej koleżanka nie potrafiła powstrzymać się od prychnięcia. - Chociaż nie przeczę, że wszystkim nam od razu zrobiłoby się lżej. Ale jeden z jego przybocznych głąbów dokładnie za tydzień idzie na jakąś tam elegancką imprezę i potrzebuje dziewczyny do towarzystwa. - Zacisnęła dłonie z podekscytowania. - I tak się szczęśliwie składa, że wybrał akurat Ciebie. Jakże Ci zazdroszczę ! - Zarzuciła Romie ręce na szyję.
- Ale ja nie mam się w co ubrać na taką okazję ! - Zaoponowała gwałtownie.
- Tym się nie przejmuj. Dzięki temu małemu cacku możesz szaleć po najdroższych butikach od rana do nocy bez najmniejszego skrępowania ! - Wyciągnęła kartę kredytową ze stojącej na pobliskim stole torebki. - A teraz już lecieć, ja Cię tu zastąpię.
***
W ten oto nieoczekiwany sposób panna Munkiz zyskała świetną wymówkę, by zamiast spełniać swoje zwykłe obowiązki dla ludzi z mafii, szwendać się od rana do wieczora po mieście przez kilka następnych dób. A skoro już i tak wyrwała się z tego całego chaosu, to postanowiła posunąć się także nieco dalej. Otóż pewnego popołudnia zebrała się na odwagę i zawitała do restauracji prowadzonej przez swojego rycerza na białym koniu. Jako, że jednak wciąż obawiała się, że któryś z wysłanników gangu może zechcieć ją obserwować, przed przestąpieniem progu budynku założyła na siebie znienawidzoną burkę. Może i ta tradycyjna szata religijna nie należała do najwygodniejszych, ale z pewnością jako jedyna umiała sprawić, że każda nosząca ją dama była niezwykle podobna. A o to chodziło jej obecnie przede wszystkim. Gorzej, że siatka zakrywająca oczy skutecznie ograniczała jej pole widzenia, w wyniku czego kilka razy o mało co nie runęła jak długa. A tuż przed upatrzonym stolikiem nawet wpadła prosto w czyjeś ramiona.
- Przepraszam, to wszystko przez tą nieszczęsną zasłonę. - Zaczęła się z automatu tłumaczyć.
< Andrew ? >
631 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz