O dziwo większość ludzi z policji wybyła z budynku. Mieli sporo spraw na mieście, więc pomieszczenie, w którym uzupełniałam papiery, było na tyle puste, że nikt by nie wpadł i nie przeszkodził, ani nie obudził osobnika obok. Gdy ogarnęłam prawie wszystkie raporty, musiałam sprawdzić pewne maile, które zostały mi wysłane. Dowiedziałam się o kilku istotnych elementach oraz o pewnym zdarzeniu. Miało ono miejsce rok temu, wtedy miałam się przenieść, ale plany się zmieniły i zmusiły mnie do zmiany mojego przeniesienia do policji w Londynie. Podobno jakiejś papiery zostały zgubione albo nawet było podejrzenie o ich zniszczenie. Dlatego też kilka szych musiało to dogłębnie sprawdzić. W czasie sprawdzania odkryli pewne niezgodności w broni oraz dowodach. Tak jakby jeden z nich podkradał materiały, sprzedawał je, albo co gorsza, starał się, by nikt nie pomieszał im szyków. Doprawdy nie miałam ciekawszego powitania niż ostrzeżenie albo to, co może nastąpić po nim. W międzyczasie udało skontaktować mi się z jedną z zaprzyjaźnionych wyżej postawionych prokurator, która siedziała w tym dłuższy czas i co nieco już widziała i wiedziała. Dlatego to ona po części też pomogła mi odnaleźć odpowiedni hangar, skrytkę oraz dwa miejsca, które nadawałyby się do przetrzymywania zwłok.
Porwania wolałabym uniknąć, do tego wszystkiego dochodzi pewne zdarzenie, które odkryłam. To był zaledwie przypadek i to nie zamierzony, można rzec, że przechodziłam ciężkie chwile, oraz miałam pewien problem. Jednakże to nie jest teraz tak ważne. Wróćmy do głównego tematu. Znalazłam dół, w którym stały beczki. Gdy zjawili się technicy, by zabezpieczyć dowody. Po jakichś dwóch godzinach otworzyli ów beczki i wtem ujrzałam widok, który zmroził mnie i sprawił, że zabrakło mi słów. W jeden z beczek była dwójka dzieci. Udało się je uratować, jednakże ich stan był ciężki. Tak jakby chcieli po dosłownie jakichś minutach nawzajem się wydostać, jednocześnie starali się zabić tę drugą osobę. Był to ciężki widok. Chociaż ofiary przeżyły. Ich matka miała znacznie gorzej. Druga beczka przedstawiała coś w rodzaju kwasu, a tam były rozpuszczające się zwłoki. Jedynie kilka palców było całych. Niektórzy wymiotowali, inni mdleli, a kolejni zwyczajnie odmalowali modlitwę i ruszali w bój, by odnaleźć sprawę i móc dowiedzieć się co się u diabła tu wydarzyło.
- Tylko nie teraz. - mruknęłam do siebie, gdy mój telefon zaczął wibrować. Na ekranie widniało "W". Jest to pseudonim, gdyż imię jest przydługie. Do tego to dobry informator, nawet jeśli lepiej z takimi nie mieć kontaktu. Po odebraniu nie musiałam nic mówić, gdyż po drugiej stronie to on mówił. Dowiedział się, że detektyw, który prowadzi dochodzenie, kręci się wokół starego salonu. Został zauważony, gdy wymieniał się informacjami oraz płacił za coś. Nie jest wiadome za co, ale chyba pojawi się kolejna przeszkoda. Dołożył także, że warto pojawić się pod ów salonem, by móc doglądać go przez noc. Dlatego też lepiej będzie, gdy zrobię to przez noc, może nawet uda mi się podrzucić pluskwę, albo ktoś z otoczenia "W" im podrzuci.
***
- Będę czekać, aż się upomnisz o przysługę. Możemy się zbierać. - rzekłam. Schowałam telefon, zabrałam termos, komputer wyłączyłam. Poza tym to, co sprawdziłam, zostało usunięte, gdy dobiła odpowiednia godzina. Zabrałam ze sobą niezabrane raporty, po czym ruszyłam, by je oddać. Jedna z policjantek je zabrała, po czym swobodnie mogłam wyjść, z posterunku. Będę musiała go potem podrzucić, by mógł wrócić do domu, a ja będę musiała po szpiegować. W to lepiej już nie wplątywać współpracownika, gdyż wole, wziąć winę na siebie. Poza tym i tak Anrai dużo robi, towarzysząc mi w tym jakże przedsięwzięciu. Dlatego też, gdy doszłam do sportowego turkusowo szarego auta, które zostało zakupione przez moją siostrę. Mogliśmy ruszać. Odblokowałam auto i wsiadłam za kierownicą, po czym zaprosiłam do środka chłopaka. Musiałam wyciągnąć, odpowiednią kartkę. Miałam tam wszystko wypisane, do tego nakaz oraz klucze, w razie czego. W bagażniku czekał na mnie łom oraz inne potrzebne narzędzia. Miałam także drugą broń, noże w tym także kilku znajomych, którzy będą nieopodal w pogotowiu w razie czego.
Trzeba było się przyszykować, na każdą ewentualność.
- Pierwszym przystankiem, jest skrytka, potem hangar, oraz mieszkanie. Tu masz w razie pytań, to co musisz wiedzieć. Jeśli będziesz chciał wiedzieć więcej, to możesz zajrzeć do czerwonej teczki. Potem cię odwiozę. - rzekłam, nie czekałam nawet na odpowiedź, zwyczajnie ruszyłam w drogę. Zapowiadała się długa noc oraz po części wiedziałam, że znajdziemy to, czego szukamy, oraz tego, kogo szukamy. No, chyba że ktoś nas ubiegł i zechce wrobić, wtem oczywiście moje spokojne życie w policji przestanie takie być i oskarżą mnie o działalność przestępczą. Nie zaprzeczę, że w takowej działam, albo nawet i brałam w niej udział. Moje młodzieńcze lata dają wiele do ukrycia, także możliwe, że nawet rodzeństwo o tym nie wie.
- Niezła organizacja. - rzekł krótko. Gdy stanęłam na światłach, widziałam jak pobieżnie wszystko, czyta. Ruszyłam dalej, gdyż nie miałam czasu do stracenia. Skrytka znajdowała się rzut beretem od nas. Wystarczyło zaparkować, wziąć kluczyk, podejść i otworzyć. Wtem gotowe. Pobliski parking okazał się doskonałym pomysłem, tylko że miałam przeczucie, że jest coś stosunkowo nie tak. Dlatego tez nie wyłączyłam silnika.
- Anrai. - wypowiedziałam jego imię ostrożnie, po czym podałam mu kluczyk do skrytki. - Ty pójdziesz opróżnić skrytkę. Zrób najpierw zdjęcie, a potem wrzuć wszystko do tej torby. Poczekam tu na ciebie. - powiedziałam i wcisnęłam mu torbę, która była jedna z tych, którzy szykowali technicy na dowody. Potem spotkam się, z kim trzeba i będzie trzeba je sprawdzić.
- Wah, a co to za wydawanie poleceń? - spytał zaskoczony i zdziwiony jednocześnie. Oczywiście nie posunęłabym się do czegoś takiego, ale nie mogę ot, tak iść wraz z nim. Musiałam najpierw załatwić sprawy, które działy się teraz, a których chłopak jeszcze nie odkrył.
- Wyjaśnię ci wszystko, gdy wrócisz. Teraz idź. - pomagałam go, w odpowiedzi mruknął sobie coś pod nosem, ale ostatecznie i tak poszedł. Dopiero gdy zniknął mi z oczu, odczekałam jeszcze z dobre kilka minut, po czym zadzwoniłam do osób, które kręciły się w okolicy. Opisałam auto, które stało kawałek dalej. Do tego na pobliskim parkingu stały dwa auta. Nie musiałam nic robić. Gdyż zajęli się nimi. Jedynie otworzyłam okno, by odebrać żółtą kopertę. Pod nieobecność chłopaka, zajrzałam do koperty. Były tam jedynie zdjęcia jakiejś dziewczyny, zupełnie obcej do tego informacje o tym zdarzeniu, które badamy. W kopercie był sygnet, tak jakby ktoś go zgubił albo oddał. Rozpoznałam insygnia, były to dwa splątane węzę. Północno-Europejsko-Portorykanki gang. Oczywiście z dwa może trzy lata temu został rozgromiony. Jednakże pozostały nic nieznaczące odnóża, które chyba starają się pozbyć dowodów, że tamci są w to wmieszani.
- Szefowo. - odezwał się jeden z nich.
- Wystarczy Sumiere, już zresztą mówiłam. Znajdźcie ją. Powinna być żywa, jeśli jednak będzie ranna, załatwcie jej medyka, oraz wyduście z niej wszystko, co wie. Martwa też się przyda. Do tego odnajdźcie resztę z tego gangu. Zanim ruszycie. Podrzućcie mi sprzęt do podsłuchu i przekąski, a może i obiad pod ten adres. Niech ktoś też obserwuje to miejsce. Dam znać jak przyjadę na miejsce. - odezwałam się, oddałam żółtą kopertę oraz dałam kartkę z adresem, mam kopię poza tym też pamiętam.
- Dzwoń w razie czego do Seven, on obserwuje ten teren. Wszystko mu podrzucimy i będzie wiedzieć, że to ty. - powiedział jeden z chłopaków. Podałam im także drugą kopertę z potencjalnymi celami.
- Tu macie jedno. Niebieska torba w bagażniku weźcie ją. Jest dla was. - dodałam od siebie. Patrzyłam, jak dwóch podchodzi, pokazuje czy to ta torba kiwnęłam głową, że tak, po czym zamknęli bagażnik i ruszyli w swoje strony. Ja w tym czasie zamknęłam okno i mogłam się wyciszyć. Musiałam zamknąć oczy i odetchnąć. Ćwiczenia oddechowe są dobre. Postawiły mnie na nogi. Wystarczyło jedynie się odprężyć, odbudować i czułam się jak nowo narodzona. Tego było mi trzeba. Dopiłam sobie jeszcze ciepłą kawę. Pusty termos odstawiłam na miejsce. Musiałam napisać do kilku osób, gdyż trzeba było zając się kilkoma sprawami, tak by wyglądało to na porachunki, zamiast tego, że ktoś trzeci pozbywa się śmieci.
Anrai w końcu wrócił. Wzięłam od niego torbę. Zanim ruszymy dalej, chce wiedzieć, co tam jest.
- Jak poszło? Zrobiłeś zdjęcie? - spytałam. Wolałam spytać, potem będzie czas na sprawdzanie wszystkiego. Odstawiłam torbę na tylne siedzenie, a dokładniej pod fotel. Po czym ruszyliśmy do hangaru, był znacznie bliżej niż mieszkanie.
<Anrai?>
1334 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz