sobota, 22 października 2022

Od Zeno - Do Harveya

 Ten wieczór był pełen wrażeń, ale przynajmniej na chwilę mogłem zwolnić kiedy spojrzałem na nich wszystkich w jednym pokoju. Przyglądali się temu co przyniosłem i przy okazji cieszyli się jak małe dzieci z nowych zabawek. Widziałem, że wielu z nich nawet nie wie do czego to służy, a mimo wszystko byli bardzo podekscytowani. Stałem z boku wkładając dłonie do kieszeni spodni i po prostu poczekałem aż cały ten dym zafascynowania opadnie. Dopiero później mogłem skupić się na tym, by zabrać Lukrecje, wrócić do domu i przy okazji trochę ją uspokoić po tym wszystkim co się dało. Padła niemal od razu kiedy położyła się na łóżko w moim apartamencie, a ja na spokojnie wziąłem do ręki elektryka i delektując się ciszą wciągałem i wydychałem dym. Ponownie sytuacja trochę wymknęła mi się spod kontroli, a kilku sytuacjom byłem sam winien. Niestety, ale życie mafiozy nie jest łatwe i nawet jeśli najbardziej na świecie chciałbym chronić tych co kocham to najrozsądniejszym posunięciem niestety jest się od nich odciąć. Zwłaszcza od tych, którzy są niczego nieświadomi....

-Zeno... - jak z procy wparował do środka Harvey, który nawet się w sumie nie zapowiedział. Prawie jak do siebie. No cóż... to już był prawie mój szwagier więc chyba nie powinienem się gniewać, ale zważywszy na okoliczności...

Spokojnie wypuściłem z ust dym zerkając na niego tylko kątem oka. Byłem w tak wygodnej pozycji, że jedyne na co się zdobyłem to odchylenie głowy do tyłu tak, by spoczęła na oparciu, a mój wzrok, gdy już ocenił stan emocjonalny chłopaka wbił się w sufit. 

-Ja Ci to wszystko wytłumaczę, bo...

-Uspokój się. - warknąłem poirytowany już samym faktem, że był tak zestresowany i jednocześnie wkurwiony, że nawet na mnie się to przelewało. - Nie chce tłumaczeń, nie winię Cię za to. - przeczesałem dłonią czarne włosy zamykając na chwile powieki. - Lukrecja jest w sypialni, śpi i raczej nie będzie w stanie z tobą rozmawiać przez najbliższe kilka dni, więc na twoim miejscu dałbym sobie spokój i po prostu się napił...

Nie musiałem go specjalnie namawiać, po prostu nie zważając na godzinę (a dobijała niemal 2) wziął do ręki dwie szklanki do whisky i napełnił je trunkiem do połowy nawet nie trudząc się, by znaleźć jakąkolwiek popitke, która byłaby w stanie zabić tą gorycz.

-Ty to kiedyś piłeś? - zapytałem przyglądając się wręcz brązowej cieczy, która pięknie obijała się o ścianki kryształowego naczynia - To nawet mnie może zabić tym bardziej, że jestem już trochę zaprawiony...

Harvey ani nie protestował, ani nie przytaknął po prostu oboje do co najmniej 3 siedzieliśmy i piliśmy, bo życie nas chyba za bardzo przygniotło. Kanapy w dość dużym jak na apartament salonie ułożone w literę L, na jednej ja, na drugiej on i obaj leżący na plecach. Gdzieś tam w między czasie rzuciłem mu koc, bo wyglądało na to, ze obaj będziemy dzisiaj spać w takich pozycjach, a skoro poduszki już mamy to fajnie by było się jeszcze nie przeziębić. 

- Faye... wie? - w końcu padło to długo wyczekiwane pytanie. Wiedziałem, że w końcu nawinie jej temat, ale nie sądziłem, że ośmieli się dopiero po wlaniu w siebie tyle alkoholu. - Wie, że jesteś..

- Nie wie i wychodzi na to, że już nigdy się nie dowie.. - mruknąłem cicho odkładając telefon, portfel i kluczyki od samochodu na stolik obok, dokładnie przy już pustej szklance i butelce. 

-Jak... sobie z tym radzisz? - kontynuował

- Nie pierwsza, nie ostatnia... - ponownie westchnąłem powoli układając się do snu, bo zaczynało mnie nużyć.

- Dobrze wiem, że wcale tak nie myślisz... - to były ostatnie słowa, które usłyszałem tej nocy, bo zaraz po nich niestety.. zasnąłem. 

Na następny dzień rano obudziły mnie jakieś trzaski. Sądząc po tym, że kiedy otworzyłem jedno oko Harvey nadal spał jak zabity to zwyczajnie była to Lukrecja, która wstała dużo wcześniej i już zdążyła posprzątać wszystko co narozstawialiśmy podczas wczorajszej libacji. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu, który pokazywał godzinę prawie 13. O chuj... tak długo to dawno nie zdarzyło mi się spać. Z tego co zauważyłem Lukrecja ganiała w mojej czarnej koszuli, bez żadnych spodenek i z rozpiętymi guzikami pod szyją. Spoko... mam rozumieć, że kompletnie nie krępowała się w towarzystwie swojego starszego brata, ale Harveyowi to szczerze współczułem. Zwłaszcza tego, że ja tutaj też byłem. 

- Mam ochotę umrzeć... - wymamrotałem pod nosem wkładając twarz w poduszkę. Dopiero teraz zauważyłem też, że Harvey najprawdopodobniej od kilku minut nie śpi, ale najwidoczniej on i jego relacja z Lukrecją zaczęła się na tyle komplikować, że nawet nie zamienili ze sobą słowa...


Harv?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz