Po powrocie do Londynu nie miałam zbyt wiele czasu aby spróbować cokolwiek poukładać.
Z naszego.. to jest, z mieszkania Hidden'a zabrałam tak naprawdę tylko garstkę swoich rzeczy. To, co w pośpiechu udało mi się spakować i w wirze emocji zdawało się potrzebne. Wszystko co zostało z mojego nędznego żywotu znajdowało się w jednej torbie. Nie mogłam narazić się na spotkanie z Hidden'em bo nie wiedziałam co może się stać. A może po prostu nie chciałam żeby doszło do kolejnej fatalnej konfrontacji. Zostawiłam swój klucz pod wycieraczką i schodząc po schodach próbowałam powstrzymać napływające do oczu drzwi. Schody, po których jeszcze niedawno pomagałam mu wchodzić.
Wiedziałam jak to jest wszystko stracić, przydarzyło mi się to już nie raz. Jednak tym razem było to za wiele. Tym razem naprawdę straciłam wszystko. Zarówno Hidden'a i samą siebie, ponieważ nie zostało we mnie już nic z człowieka, którym byłam. Jedyne o czym marzyłam to zniknąć z powierzchni ziemi.. chodź pewnie i na to nie będę musiała długo czekać. Ktoś w końcu i tak mnie dopadnie.
Znalazłam swoje miejsce w jakimś obskurnym motelu w mniej doglądanej części miasta. Ciasna klitka dawała mi chodź trochę poczucia uziemienia, ale i tak czułam się na skraju kolejnego załamania. Cienka nitka dzieląca mnie od jakiekolwiek decyzji która by ten cały ból ukróciła. Za resztę pieniędzy kupiłam tyle alkoholu i papierosów ile zdołało się zmieścić w sklepową torbę, z butelkami spędziłam swoją pierwszą samotną noc. Pijąc do momentu w którym nie mogłam już podnieść się z łóżka i mimowolnie zasnęłam. Następnego dnia czułam się okropnie, pierwsze godziny spędziłam nad toaletą nieco trzeźwiejąc. Jednak z tym powróciły do mnie wszystkie myśli które chciałam zaćmić alkoholem. Wypicie pierwszego piwa nie zajęło mi długo, a po kilku następnych ponownie czułam ten tłumiący szum.
Co ja mam teraz zrobić?
Siedziałam otępiała w fotelu, a papieros w mojej dłoni był dawno zapomniany. Popiół już dawno spadł na i tak zaplamiony dywan, a między moimi palcami został już tylko żółty ustnik. Czy tak spędzę następne dni? Czekając aż ktoś mnie w końcu znajdzie i zabije? Albo sama się powieszę lub zapiję?
Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tak to wszystko się skończy. Nie mogłam powstrzymać się od łez, których nie uroniłam przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Nie mogłam powstrzymać łkania wydobywającego się z mojego gardła do tego stopnia, że miałam wrażenie, że się uduszę. Trzęsącymi dłońmi odgarnęłam nieumyte włosy z twarzy, a potem starłam z policzków łzy, które i tak nadal po nich spływały. Kątem oka spojrzałam na leżący na stoliku telefon, który od powrotu do Londynu był cichy. Łudziłam się, że Hidden zadzwoni. Napisze. Byłam głupia myśląc, że po tym jak z bronią w dłoni krzyczał, że mam go zostawić i odejść będzie chciał się ze mną kontaktować. Skrzywdziłam go w momencie kiedy mi ufał. To była moja wina. Ale ta nadzieja była chyba jedyną trzymającą mnie nad klifem szaleństwa. Ja.. naprawdę go kochałam. Myślałam, że to tylko zauroczenie, ale teraz rozumiałam już naturę swoich uczuć. I dlatego bolało to jeszcze bardziej niż wcześniej..
Z przemyśleń wyciągnęło mnie nagłe pukanie do drzwi. W jednej chwili skierowałam wzrok w ich stronę i poczułam, że serce staje mi w gardle. Czy to ktoś z nich? Czy naprawdę teraz rozegra się mój los?
Podniosłam się powoli z miejsca i podeszłam do nich, żeby spojrzeć przez wizjer. Moje oczy momentalnie rozszerzyły się ze zdziwienia, kiedy po drugiej stronie zobaczyłam nikogo innego, jak Lukrecję. Co ona tutaj robiła?
- Co tutaj robisz? - odezwałam się drżącym głosem, a moja dłoń instynktownie powędrowała na zamek od drzwi. - Dlaczego mnie znalazłaś?
- Chcę z Tobą porozmawiać..
- Nie powinnaś ze mną rozmawiać.
- Ale muszę. - odpowiedziała stanowczo. - Chyba tylko z Tobą mogę..
To mną trochę ruszyło, a raczej moim sercem. To ona była ze mną kiedy nikt inny nie chciał i mimo wszystko mnie wysłuchała. Jestem jej za to wdzięczna.. i miałam nadzieję, że nie pożałuję swojego gestu. Powoli odsunęłam zamek i po chwili otworzyłam drzwi. Przez chwilę wpatrywałyśmy się w siebie. Wyglądałam żałośnie, z podkrążonymi oczami, czerwoną i opuchniętą twarzą, resztkami makijażu i ubrana tylko w zabrudzony, za duży t-shirt. Kiedy odsunęłam się, aby mogła wejść do środka, zauważyłam, że ona sama najlepiej nie wygląda. Nie tak jak ja ale.. musiała płakać.
- Przepraszam za warunki.. ale naprawdę nikogo się nie spodziewałam. - powiedziałam cicho zamykając drzwi, nie zapominając o dodatkowym zamku.
< Lukrecja? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz