czwartek, 12 sierpnia 2021

Od Elodie CD Zeno

 - Ja mam prowadzić, tak? – podniosłam delikatnie dłoń do góry, prawie jak za dawnych szkolnych czasów.
- Chyba po coś dostałaś te kluczyki. – westchnął Zeno.
Widać było po nim zmęczenie i nie chciałam go irytować bardziej, więc po prostu pokiwałam głową pokazując, iż rozumiem już wszystko.
- To co? – zaczęła ostrożnie Luka. – Możemy już jechać?
Zeno wstał i skierował się do wyjścia, a przechodząc obok nas zatrzymał się jeszcze na chwilę i spojrzał na mnie.
- Nie rozwal mi tylko auta. – posłał mi uśmiech, a jego wzrok przejechał po nas wszystkich. – Auto czeka na was w garażu, bawcie się dobrze. Hidden, za mną.
- Zeno, kurwa. – warknął Hidden.  – To brzmiało jak komenda dla psów, czy ja ci wyglądam na jebanego psa?


- Szczerze? – czarnowłosy odwrócił się do młodszego brata wyraźnie zirytowany. – Ty szczególnie.
Ponownie skierował się do wyjścia, a obaj chłopacy za nim. Spojrzałam na dziewczyny znajdujące się w pomieszczeniu i westchnęłam cicho.
- Zostałam więc naszym szoferem… - pokręciłam głową chowając kopertę i zerkając na zegarek.
Była 12:30, więc na szczęście mogłam sobie pozwolić na taką wyprawę. Pracę zaczynałam dopiero o 21, lecz mimo wszystko nie wiem czy zdecydowałabym się na tą wyprawę gdyby sprawa od początku została mi przedstawiona.
- Więc czas na zakupy! – Lukrecja z nas wszystkich chyba była najbardziej podekscytowana możliwością chodzenia po sklepach. – W końcu będzie można się zrelaksować po tym wszystkim! – przeciągnęła się i dziarskim krokiem ruszyła do drzwi zatrzymując się w nich i obracając do nas. – No na co czekacie? Chodźcie!
Lan błyskawicznie poderwała się z miejsca ruszając za brunetką, a ja z Lydią pozostałam nieco z tyłu.
- I on tak po prostu wysłał nas na zakupy? – spytała zdziwiona. – Jaki ma w tym cel? Po za tym Zoe…

- Jest bankiet więc skoro mamy tam być, chciał byśmy się…jakoś prezentowały. – wzruszyłam delikatnie ramionami. – Sama nie jestem co do tego pewna. Zoe to twoja siostra? – spojrzałam na blondynkę, która pokiwała głową. – Będzie tu bezpieczna, po za tym to nie potrwa długo. W końcu ile można wybierać sukienki?

Zeszliśmy do garażu w którym stała pokaźna kolekcja aut. Widząc te wszystkie samochody zaświeciły mi się oczy. To było coś... coś niesamowitego. Lukrecja ustala przy jednym z nich: czarnym Mercedesie, wiec to zapewne był pojazd do którego otrzymałam kluczyki. Otworzyłam drzwi i ustawiłem sobie wygodnie fotel kierowcy, podczas gdy reszta ładowała się do środka. Siostra właściciela tego cuda zajęła miejsce pasażera, a Azjatka i blondynka usiadły z tyłu. Nie czekając dłużej odpaliłem silnik, wrzuciłam bieg i delikatnie ruszyłam z miejsca. 

- To gdzie jedziemy? - spojrzałam przelotnie na Lukrecję i poprawiłam jeszcze lusterko.
- Um... Jedź do Harrods. Chyba wiesz gdzie to jest?
- Do... do Harrods? - przełknęłam ślinę upewniając się, czy mój słuch jest jeszcze dobry.
- Co to za miejsce? - Lan wychyliła się z miejsca za pasażerem i jej głowa pojawiła się między nami.
- Najbardziej luksusowy dom towarowy w Londynie. - powiedziałam cicho.
Wiedziałam doskonale gdzie się on znajduje, jednak sama nigdy w nim nie byłam. Bo niby po co? Pooglądać rzeczy na które nigdy nie będzie mnie stać?

Dojechałyśmy na miejsce i na szczęście udało nam się zaparkować dość blisko budynku z żółtej cegły. Już sam jego zewnętrzny wygląd wywarł na naszej trójce ogromne wrażenie, a co dopiero jego wnętrze. Wielka, jasna i bogato zdobiona przestrzeń wypełniona samymi luksusowymi butikami i sklepami. Jedynie Lukrecja z nas wszystkich zdawała się pasować do tego świata, już sam jej wygląd teraz pokazywał jak bardzo my odstajemy od reszty robiącej tu zakupy.

- Co my tu właściwie robimy? - spytała Lydia i ciężko było ocenić czy skierowała to do samej siebie czy bardziej do nas, jednak brunetka pospieszyła z odpowiedzią.
- Masz kartę kredytową Zeno, więc chyba jasne: jesteśmy tu by wydać jego pieniądze. - na twarzy Luki pojawił się szeroki uśmiech. - Znam tutaj kilka pasujących sklepów, szkoda marnować czasu na stanie tu jak kołki i pora rozpocząć zakupy!

Nim się obejrzałyśmy była już w połowie korytarza. Blondynka szybko za nią podążyła, a Lan stanęła w miejscu z grymasem na twarzy.
- Tacy jak tu myślą, że mogą wszystko. - mruknęła rozglądając się po budynku i patrząc na przewijających się eleganckich mężczyzn i modnie ubrane kobiety.
- To też nie jest mój świat, ale lepiej nie narażać się na złość Zeno i Luki. - uśmiechnęłam się do niej delikatnie, czego nie odwzajemniła.
Rozumiałam chyba powoli dlaczego Zeno tak o niej mówił, mimo, że nie zamieniłam z nią zbyt wiele słów. Z twarzy była klonem Leah, ale z częstym niezadowoleniem wypisanym na twarzy, wydawała się bardziej opryskliwa niż reszta naszej małej gromadki.
W końcu i my poszłyśmy za dziewczynami.

~*~ 

Czy ja wcześniej byłam zdania ile można wybierać sukienki? Nie wiedziałam wtedy jeszcze jak bardzo się mylę! Lukrecja biegała między sklepami jak poparzona, a mu starałyśmy się za nią nadążyć. Po przejściu samego parteru miałam już serdecznie dość - nie wspominając o drgawkach na myśl o kolejnych piętrach i sklepach. Kilka sklepów zamieniło się w dziesiątki, ale dziewczyna o włoskich rysach czuła się jak ryba w wodzie. Jej energia i radość z przeglądania rzeczy na wieszakach zwracała na siebie uwagę, a to, że  przy niej wyglądałyśmy jak Kopciuszek razy dwa i pół (pół, bo chociaż Lan miała na sobie jakieś porządniejsze rzeczy, należące pewnie do Leah, co nie zgrywało się z brakiem makijażu i włosami w lekkim nieładzie) nie ułatwiało sprawy. 

Weszłyśmy do następnego sklepu, a Lukrecja podeszła od razu do ekspedientki pytając o modele z najnowszej kolekcji i zabierając ze sobą Lydie na oglądanie ich, zostawiajac mnie z Lan.
- To wszystko jest takie... drogie. - jęknęłam odkładając delikatnie na materiał sukienki metkę pokazującą kwotę będącą prawie trzykrotnością mojej miesięcznej pensji.
- Chociaż z drugiej strony... skoro już tu jesteśmy można skorzystać. - pierwszy raz na twarzy Lan odmalował się uśmiech gdy oglądała na wieszaku szkarłatną jakby welurową sukienkę. - To bogaty biznesmen, nie zaszkodzi wyczyścić trochę jego konta.
- To nie tylko bogaty biznesmen. - powiedziałam na co Lan spojrzała na mnie unosząc brew i uśmiechając się kącikiem ust. - To znaczy... czyszczenie komuś konta nie jest w moim stylu.
- Wyluzuj po prostu. Chyba, że zawsze jesteś tak sztywna jakby kij utknął ci w pewnej części ciała. - rzuciła z przekąsem. - Po za tym od kilku minut macasz tę sukienkę. Przymierz ją w końcu bo wyglądasz idiotycznie stojąc tu ciągle. 

Nie spodziewałam się od niej takich słów, chciałam się odezwać i trochę obronić, jednak przerwała mi zdejmując z drążka oglądaną wcześniej kreację.
- Idę do przymierzalni. - rzuciła odchodząc.
Błyskawicznie obok zjawiła się brunetka, jakby słowo „przymierzalnia” działało na nią jak magnes. Nie chciała przepuścić okazji by zobaczyć Koreankę w tym co wybrała. 

Westchnęłam cicho prostując lekko materiał granatowej, eleganckiej, długiej sukienki z amerykańskim dekoltem. Może byłaby zbyt odważna? Jednak miała w sobie coś takiego, co przykuwało mój wzrok i miałam nieodpartą chęć przymierzenia jej, najwyżej siostra Zeno obali mój wybór. Zdjęłam delikatnie wieszak i przewieziona sobie ją przez rękę kierując się w odpowiednią stronę, gdzie były już dwie moje towarzyszki.


<Lydia? Lukrecja?>

1119 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz