- Martyna M., Pedazos
Koleś z betonowym torsem i zaczesanymi na żel włosami nie zawiódł jej oczekiwań i postanowił nie przechodzić obojętnie obok całej sytuacji. Silnym ruchem przyciągnął ją do siebie, a Lan poczuła się irracjonalnie bezpiecznie w tych obcych ramionach. Oprawca jednak nie chciał dać za wygraną, nie zwlekał z atakiem - koleś z ładną fryzurą oberwał w nos, z którego trysnęła krew, nie oszczędzając niestety sukienki Lan Ho. To, że ten dryblas zbezcześcił w taki sposób sukienkę, która należała do jej siostry, poważnie ją wzburzyło...już miała ruszać w jego stronę z zaciśniętą pięścią, gdy ktoś delikatnie odepchnął ją w drugą stronę. Jej wybawca zdążył wykonać jeden cios wymierzony w kolano napastnika, gdy do incydentu dołączyło paru postawnych mężczyzn, którzy na szczęście byli po ich stronie. Nie wiedziała, czy jest jakaś zależność między wplątaniem się w mafię, a kolejną w tym miesiącu przygodą, która skończyła się bijatyką i tym, że znów jest komuś dłużna - ale było to zdecydowanie podejrzane. Lan nie wierzyła, że cokolwiek na świecie dzieje się przez czysty przypadek i bez powodu.
- Nic ci nie zrobił, dobrze się czujesz? - zapytał, trzymając się za wciąż krwawiący nos
- To raczej ja powinnam ci zadać to pytanie - wyciągnęła z torebki chusteczkę, podając mu ją.
Prowizorycznie powstrzymało to krwawienie, ale materiał czerwienił się w zatrważającym tempie. Lan zapytała jego kumpli, gdzie znajduje się łazienka, traktując mężczyznę jak małe dziecko, którym trzeba się zaopiekować. Weszła do męskiej toalety, kompletnie nie przejmując się spojrzeniami i zaczepkami ludzi. Spędziła następne dziesięć minut, kłócąc się z barmanem, by dał jej jakąś szmatkę i trochę lodu - z których zamierzała robić zimne okłady na kark. Chłopak w tym czasie zakrwawił jedną z umywalek i skutecznie wystraszył tym innych klientów. Miała szczerą nadzieję, że obsługa ma dziś poważniejsze problemy na głowie, niż para próbująca zatrzymać krwawienie z nozdrzy. Oczywistym było, że otwarcie tak sławnego lokalu, jak Red Snake, wiązało się z kilkukrotnym wezwaniem policji i wynoszeniem na wpół przytomnej klienteli, a tak naprawdę noc dopiero się zaczęła - było przed północą.
- Wygląda prawie, jak tatuaż - zaśmiał się, dotykając palcem obojczyka kobiety, na którym znalazła się dość estetyczna kreska jego krwi. - Jestem Rhys, tak w ogóle.
Bez słowa zrobiła krok w bok, by znaleźć się centralnie za nim. Ośmiocentymetrowe obcasy nie ułatwiły jej w żaden sposób dotarcia do karku, facet był niesamowicie wysoki - z reszta jak niemal każdy, którego poznała. Takie uroki pochodzenia z kraju małych ludzi. Ich spojrzenia spotkały się w lustrze nad umywalką, on z rozbawieniem obserwował zmagania małej Azjatki - aż wreszcie zlitował się i odebrał jej szmatkę z lodem, samemu kładąc ją sobie na szyję.
- Powinieneś usiąść, może ci się zakręcić w głowie...- oparła rękę o biodro, patrząc na niego uważnie
- Nic mi nie będzie, powinnaś wracać na imprezę, pewnie znajomi cię już szukają - przerwał jej
Wizja samotnego powrotu na parkiet zachęcała ją, jak zjedzenie jogurtu z pleśnią - do czego była raz zmuszona, gdy wypłata z baru nie przyszła na czas.
Nagle drzwi do łazienki otworzyły się, a progu stanął jegomość w czerwonym garniturze i okularach przeciwsłonecznych (do dziś niewiadome jest, jakim cudem cokolwiek widział w półmroku, jaki panował w klubie). Prawdopodobnie był w średnim wieku, a przyczepiona nad lewą piersią plakietka z imieniem i nazwiskiem wskazywała na to, że tu pracuje.
- Madam! Sir! Wdzięczni wam jesteśmy, w imieniu właściciela tegoż przybytku, za pozbycie się bardzo niebezpiecznego...osobnika.
Rhys i Lan spojrzeli na siebie, a wyrazy ich twarzy wyrażały kompletne zdezorientowanie. Spodziewali się raczej reprymendy u wyrzucenia z lokalu.
- Oczywiście pokryjemy wszelkie szkody osobiste, sir - zwrócił się do wciąż schylającego się nad umywalką mężczyzny
- O co tutaj chodzi? - warknęła nieco zbyt agresywnie Lan, której na nerwy podziałał pretensjonalny ton faceta.
Menadżer, a przynajmniej tak głosiła jego plakietka, rozejrzał się wokół, upewniając się, że są sami i zamknął drzwi na klucz.
- Mężczyzna, który wdał się z wami w bójkę. - zmierzył uważnie wzrokiem zakrwawioną podłogę, zapewne myśląc już o sprzątaniu - To przez niego musieliśmy wcześniej zamknąć lokal. Terroryzował nasze kelnerki i barmanki, wprowadzał zamęt wśród gości i zawsze w jego pobliżu wybuchały jakieś niesnaski. Podejrzewamy, że rozprowadza narkotyki dla mafii Carrein - ściszył głos, a na ostatnie słowo brwi Rhysa podjechały do góry. - Jego obstawa, widząc porażkę samca alfa, wycofała się. Dzięki wam mieliśmy okazję do przeszukania go, a tobie, madam, należą się podzięki za wprawienie tego kryminalisty w...dobry nastrój - mężczyzna próbował znaleźć jak najłagodniejsze słowa na określenie tego, że chłop najebał się jak szpadel.
Sama Choi zaczęła odczuwać już skutki odstawienia alkoholu - zrobiła się śpiąca i tym samym jej irytacja narastała - potrzebowała się napić. Menadżer, słysząc to, serdecznie zaprosił ich obojga do baru na darmowe drinki do końca wieczoru. Ariel wpadła jednak na lepszy pomysł: zażądała pozycji barmanki lub kelnerki w Red Snake'u, wiedząc, że napiwki w tym miejscu potrafiły przewyższyć miesięczną wypłatę, jeśli miało się odrobinę szczęścia.
- Musiałbym porozmawiać z przełożonym, dostajemy dużo atrakcyjnych ofert...ale, naturalnie, jako pierwszą rozważymy ofertę madame. - facet ewidentnie miał problemy z drugą częścią zdania, zawsze się na niej zacinał na moment.
Dziewczyna nie pomyślałaby, że zwykłe wyjście na imprezę przybierze taki obrót sprawy. Była niemal pewna, że dostanie tę robotę - zdobyła doświadczenie podczas rożnych bankietów i orgii połączonych z obfitymi ilościami jedzenia. Szejk z Arabii Saudyjskiej, któremu została raz "wypożyczona", dał jej solidną szkołę, gdzie musiała opanować umiejętność noszenia tac na głowie do perfekcji. Może nie znała przepisów na europejskie drinki, ale to był jej atut - jest w stanie zaoferować klientom coś egzotycznego. Jegomość w czerwieni słuchał jej z uwagą, i, notując każde słowo w swoim notesiku, nie mógł już dłużej ukrywać podziwu i zazdrości, że siedząca przed nim młoda dziewczyna była już w tylu miejscach na ziemi i tak dobrze znała kulturę tamtejszych ludzi.
- Zanudzimy cię na śmierć zaraz - spojrzała nagle na Rhysa, który kręcił lodem na dnie swojej pustej już szklanki, menadżer skinął ręką na barmana, by wypełnił mu ją. - To chyba najdłuższa rozmowa kwalifikacyjna w moim życiu - oparła się o blat baru, nachylając w stronę mężczyzny z rozbawieniem, które wywołało w niej upojenie alkoholem.
Dekolt kusej sukienki, którą na sobie miała, obniżył się do tego stopnia, że pokazywał nieco za dużo. W dodatku nie założyła dziś stanika - w końcu była kobietą wyzwoloną.
[Rhys?XD]
1012 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz