Kiedy kobieta zaczęła wyceniać jedyne wartościowe rzeczy w tej kupie mięsa, jaką był Greg, nie mogłem powiedzieć, że się nie uśmiechnąłem. To było zabawne, naprawdę. Miło było dla odmiany zobaczyć strach w oczach innej osoby, szczególnie, że nie jest ona tobą. Ten dupek nie na żarty się przeraził, gdy tajemnicza kobieta zaczęła opowiadać po kolei, co z nim zrobi. Chciałem przypieczętować naszą umowę uściśnięciem ręki, ale koledzy szybko sprowadzili mnie na ziemię. Może faktycznie przesadziłem. Co, jeśli potraktowaliby to na poważnie i naprawdę przerobili Grega na części zamienne? Vincent na pewno skrócił by mnie o głowę z powodu uszczuplenia szeregów swojej mafii. Byłem nowy i rzeczywiście powinienem uważać i nikomu nie podpadać. Wzruszyłem ramionami, wycofując się. Niech im tak będzie.
Przestaliśmy się wygłupiać i teraz kolej przyszła na omówienie szczegółów współpracy. Nie skupiałem się za wiele na tym o czym rozmawiali. Dopiero, kiedy pojawił się tuż przy mnie Greg, wyczułem zbliżające się kłopoty. Ten gnojek bezczelnie wypchnął mnie przed szereg, wplątując w kolejne bagno. Odegrał się za scenkę sprzed chwili. Na szczęście chodziło jedynie o pójście po alkohol, a konkretnie wino. Nie było to coś wymyślnego, więc mogłem się zgodzić. Nie pierwszy raz robiłem za chłopca na posyłki. W sumie mi to za bardzo nie przeszkadzało.
Miałem już ruszać w stronę wyjścia, kiedy odezwała się ,,precyzyjna ręka''. Zaoferowała, że pójdzie wraz ze mną. Na moją twarz powrócił znów uśmiech. Spojrzałem na chłopaków z zadowoleniem. Niech żałują. Dranie. Pójście po alkohol nie było taką złą sprawą, skoro mogłem spędzić trochę czasu z taką pięknością, jaką okazała się ta dziewczyna. Pod kapturem prawie nie było widać twarzy, zdjęła go tylko na krótką chwilę podczas rozmowy. To jednak wystarczyło.
Dziewczyna wyszła jako pierwsza, więc musiałem ją dogonić. Miałem tylko nadzieję, że nie odeszła za daleko. Dołączyłem do niej na dworze. Przez chwilę panowała cisza, którą postanowiłem przełamać. Zdecydowałem się przedstawić, gdyż wymagała tego kultura. W sumie liczyłem też, że w zamian zdradzi mi swoje imię, co zrobiła po chwili. Taiga. Niespotykane imię. Oryginalne. Nikogo o takim nie znałem, co dodatkowo czyniło z niej wyjątkową istotę.
Szliśmy chodnikiem nieśpiesznym krokiem. Nie było za ciepło ani jakoś szczególnie zimno. Rześkie powietrze po deszczu było miłą odmianą. Kiedy zapytała o to, czy przypadkiem nie jestem z policji, parsknąłem śmiechem. Nic nie łączyło mnie z policją. Pokręciłem głową, nadal rozbawiony. Skąd przyszedł jej do głowy taki absurdalny pomysł? Niedorzeczność.
- Niee - odparłem, przeciągając ostatnią samogłoskę. - Nawet tak nie żartuj, bo ten pajac Greg jeszcze sobie coś ubzdura i doniesie szefowi. A tak w ogóle... jak to wyglądam na takiego? Psy kojarzą mi się z wiecznie niezadowoloną gębą i ponurym spojrzeniem. Psy, że policjanci, rozumiesz? Chyba taki nie jestem, co?
- Może nie do końca - powiedziała, a na jej twarzy w dalszym ciągu utrzymywał się lekki uśmiech.
- Możesz być spokojna o siebie i swoją... fuchę - kontynuowałem, zerkając co jakiś czas w jej stronę.
Wsadziłem dłonie w kieszenie spodni. Zastanawiałem się, czy mógłbym zadać jej parę pytań. Może dowiedziałbym się czegoś ciekawego odnośnie tej kobiety i jej szefa. Sam byłem ciekaw paru rzeczy, a jeśli dodatkowo przysłużyłoby się to naszej mafii, to czemu nie?
- Jak trafnie zauważyłaś, jestem nowy w mafii. Chłopaki co chwilę naśmiewają się ze mnie. Wiele rzeczy jest dla mnie nowych i do niedawna nieetycznych. Na przykład nie wyobrażam sobie, bym miał zabić człowieka. To w jakiś sposób mnie przeraża, nawet jeśli tylko nacisnąłbym spust. Jak ty to robisz z tymi ludźmi i organami? No wiesz... nie przeszkadza ci, że giną? Te osoby. Nie to, żebym cię oceniał, nic z tych rzeczy, ale sama rozumiesz...
Próbowałem jakoś logicznie sformułować pytania kłębiące się w mojej głowie. Chyba średnio mi to wychodziło. Liczyłem, że w żaden sposób jej nie uraziłem. To ostatnie, co przyszłoby mi do głowy. Taiga wydawała się krucha i niepozorna, ale wiedziałem, że pozory potrafią mylić. Pod tą drobną postacią kryła się prawdziwa zabójczyni, która w człowieku widziała kolejny zysk.
- Dużo ludzi zabiłaś? - zadałem po chwili kolejne pytanie, zanim zdążyła się odezwać. - Zdarzały się też jakieś... dzieci? Jakie osoby zwykle znajdywały się na stole?
Zawiesiłem na dłużej swoje spojrzenie na jej postaci. Czy nie powiedziałem czegoś za dużo?
Taiga?
681 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz