Spojrzałam na chłopaka, który został wypchnięty przed szereg. Był młody, jednak zdecydowanie starszy ode mnie, nawet nie najgorszy z wyglądu, ale zupełnie nie mój typ, już na pierwszy rzut oka widać było że nie należy do osób miłych, powiedziałabym, że jest z tych których lepiej unikać.
Zrobiłam krok w przód uważnie mu się przyglądając. Ręce schowałam do kieszeni jednocześnie przygryzając dolną wargę. W końcu przechyliłam głowę w bok i ściągnęłam z niej kaptur, rozpuszczając przy tym swoje włosy, które łagodnie opadły na ramiona.
- Cóż, oczy przepite więc wątroba w kiepskim stanie, ręce pożółknięte, płuca też nie będą się do niczego nadawać. Oczy są całkiem okej, weźmiemy. Serce też, w końcu jesteś młody i wysportowany, nerki... Jeżeli nie zginasz się z bólu to chociaż jedna musi funkcjonować, krew jest tania, nie ma sensu się w to bawić, a skóra... Cóż kobieca jest bardziej na schodzie - Skwitowałam, unosząc ręce ponad głowę, a moje palce zaczęły wydawać dźwięk łamanych kości.
- To na ile go wyceniasz? - Chłopak wciąż stał z założonymi rękoma i uśmiechem, widać było, zemsta, żart, a może ten wypchnięty jest kretem i chcą się go pozbyć, cóż nie mój interes, liczy się zysk.
- Na trochę - Podniosłam kącik ust.
- Trochę!? Jestem bezcenny - Fuknął mężczyzna.
- Nie w tym świecie - Wzruszyłam ramionami - 25% dla was, reszta dla nas. - Skwitowałam, nawet nie czekałam na ich odpowiedź - Chłopaki przynieście mój sprzęt i przygotujcie stół. - Dopiero po tych słowach w mężczyźnie pojawiło się zwątpienie.
- Tak od ręki? - Podniósł jedną brew
- Oczywiście, nie ma na co czekać, jeden zastrzyk, zasypiasz, ja robię swoje, reszta do pieca, myje ręce i idę... - spojrzałam na zegarek - na miasto.
- Przyjmuje ofertę - Młody chłopak, chciał do mnie wyciągnąć rękę, ale jego "kolega" z zespołu zaczął się wydzierać, że jest nowy i ma nie fikać, bo pożałuje, oczywiście przekleństwo robiło tutaj za przecinek jak to bywa w takich rozmowach.
- Rozumiem, że przyjmujecie naszą ofertę - Mój szef delikatnie poirytował się całym zajściem, dla niego każda minuta to pieniądze - Nie za bardzo przyjmujemy odmowę.
- Musimy zapytać szefa, to nie jest takie proste... - Odezwał się trzeci z mężczyzn, który do tej pory milczał.
- Oczywiście - Zaśmiał się nagle przyjacielsko - Omówmy szczegóły przy dobrej whisky, Pani oczywiście zostanie z nami, opowiesz na co muszą uważać łapiąc ludzi, żeby tam nic nie uszkodzili, ja się na tym kompletnie nie znał - Zaczął się śmiać. Nie wiem czy zdaje sobie sprawę, że nikt nie potwierdził faktu współpracy z nim, a raczej w tym przypadku z nami.
- Nie pije whisky, masz wino? - Podniosłam jedną brew.
- Niestety - Westchnął
- Nowy pójdzie! - Mężczyzna, który jeszcze przed chwilą stał przede mną i którego oceniłam, właśnie uciekł do kolegów, wypychając kolejnego przed szereg. Był to właśnie ten młody, całkiem przystojny facet. - Niech chociaż do tego się nada, nie umie zrobić żadnego interesu - Fuknął z rozbawieniem.
- Pójdę z Tobą - dodałam od razu, naciągając ponownie kaptur na głowę i bez dodatkowych komentarzy wyszłam z pomieszczenia, a zaraz później byłam na dworze, gdzie odetchnęłam głęboko. Powietrze było takie rześkie. Przez dłuższą chwilę panowała między nami cisza, w końcu młody chłopak odezwał się.
- Tak w ogóle to jestem Rhys - Spojrzałam na jego twarz, na której malował się mały uśmiech.
- Taiga, możesz mówić Tai, ale tam na dole... Nie mów w ogóle - Odpowiedziałam, w końcu i tak będą z nim pracować, więc prędzej czy później dowie się, jak mam na imię.
- Jasne, jasne - Skinął głową
- Więc jesteś u nich nowy - Stwierdziłam fakt, idąc po pustym chodniku - Nie byłabym zaskoczona, jakbyś był z policji, wyglądasz na takiego - Zaśmiałam się cicho, wręcz sama do siebie.- Nie będziesz przy moich akcjach, w końcu bez dowodów mnie nie przymkniesz nie?
Rhys?
593 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz