Wychodząc dzisiejszego wieczoru do klubu z kumplami, nawet przez myśli by mi nie przeszło, że wydarzy się tyle dziwnych rzeczy na raz. Wszystko potoczyło się tak szybko, że ledwie ogarniałem zaistniałą sytuację. W ciągu niecałej godziny zdążyłem stanąć w obronie dziewczyny, broniąc ją przed nachalnym, pijanym i zboczonym zarazem palantem, wdać się w małą bójkę - choć tak naprawdę nie można było tego nazwać bójką - oraz otrzymać podziękowania od pracownika za pozbycie się z lokalu awanturnika. Pomimo wciąż bolącego nosa, wieczór uznałem za udany, a jeszcze się on nie skończył. Ciekawiło mnie czym jeszcze mnie zaskoczy.
Siedziałem teraz przy barze, wypijając leniwie swój alkohol. Piękna kobieta, którą uratowałem z opałów właśnie rozmawiała z gościem, który zafundował nam tego wieczora darmowe drinki w ramach wdzięczności. Nie, żebym na to narzekał. Darmowy alkohol to naprawdę coś. Każdy złamany nos był tego wart, choć w moim przypadku nie doszło do tego złamania, choć było blisko. Na szczęście. Jutro będę pewnie na to marudzić. Odrobinę znudzony przysłuchiwałem się rozmowie tej dwójki osób. Wyglądało to jak rozmowa kwalifikacyjna. Śmieszył mnie ten facet w czerwonym wdzianku, który skrupulatnie wszystko notował do swojego zeszytu czy tam notesu. Wyglądał jak pierwszoklasista w pierwszym dniu szkoły. Zabawne. Cicho zaśmiałem się pod nosem.
Dziś już i tak przekroczyłem swój limit w piciu. Mając jednak możliwość skorzystania z darmowych drinków, nie mogłem odmówić. Szkoda zmarnować tak niepowtarzalną okazję. Po prostu nie mogłem. Kiedy skończyłem kolejny z nich, zacząłem bawić się szklanką, kołysząc ją, by lód znajdujący się w środku obijał się o ścianki. Moje zachowanie zostało szybko zauważone, a w konsekwencji tego barman dolał mi raz jeszcze do szklanki. Wykrzywiłem usta w drobnym uśmiechu. Zdecydowanie uwielbiałem ten klub. Jeśli przez nich zejdę z powodu zatrucia alkoholem, będzie to piękna śmierć. Przynajmniej umarłbym szczęśliwy. Kto mógłby się z tym nie zgodzić?
Zmęczenie powoli dawało o sobie znać. Jeszcze przed tą całą awanturą czułem, że ledwo utrzymywałem się na nogach. Adrenalina, która wydzieliła się podczas walki, powoli opadała. Znów czułem zmęczenie i okropnie chciało mi się spać. Starałem się tu nie zasnąć. Oparłem łokieć na blacie, by następnie oprzeć głowę na dłoni. Spoglądałem na piękną kobietę, która jak widać była w swoim żywiole. Z jej rozmowy zrozumiałem tylko tyle, że podróżowała. I chyba w dość dużo ciekawych miejsc. Ja nie miałem tak ciekawej przeszłości. Można powiedzieć, że w ogóle nie podróżowałem. Nie miałem do tego okazji.
Moją uwagę po raz kolejny przykuła wspomniana kobieta, która wręcz położyła się na blacie, nachylając w moją stronę. Mój wzrok spoczął na jej dekolcie, którego nie zamierzała chować, a wręcz przeciwnie. Wyraźnie go eksponowała, zapewne zdając sobie sprawę, jak działa na mężczyzn. Wiedziałem, że to nieodpowiednie, by tak się gapić. Co, jeśli weźmie mnie za kolejnego zboczeńca? Miałem swoje maniery, ale... nie robiłem przecież nic złego.
- Zapomniałem wcześniej zapytać o twoje imię - powiedziałem, ponownie wzrok kierując na jej twarz. Miałem nadzieję, że nie zauważyła z jakim zainteresowaniem wpatrywałem się w jej biust.
- Ariella Smith, możesz mnie tak nazywać - odparła z lekkim uśmiechem.
- Więc miło mi cię poznać, Ariello - powiedziałem, posyłając jej szczery uśmiech. - Czy istnieje jakaś szansa, że podasz mi swój numer telefonu? Ten darmowy alkohol jest wspaniały, ale z każdą szklaneczką przybliżam się do zakończenia tego miłego wieczoru, a szkoda, bo w końcu zaczęło robić się ciekawie.
Nie chciałem opuszczać jeszcze lokalu, ale jeśli tak dalej będę siedział, zasnę przy blacie. Moi kumple powinni się w końcu mną zainteresować i pomóc mi jakoś wrócić do domu. Ostatnio ja ich wszystkich rozwoziłem, dlatego dziś nie zamierzałem się hamować w piciu. Od czasu do czasu należała się chwila przyjemności.
- To jak z tym numerem? - zapytałem, uśmiechając się przekonująco.
Lan Ho?
599 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz