wtorek, 17 sierpnia 2021

Od Sergiusza CD Łucji

 Sergiuszowe ramiona drgnęły, trudno powiedzieć, czy w geście niezrozumienia, czy przez skręcające leniwie metro. Nie liczył na dłuższą rozmowę, niż krótkie zwrócenie uwagi na błąd, a tym bardziej na usłyszenie słowa, którego znaczenia nie rozumiał. Pytanie, które miał nadzieję, że pozostanie bez odpowiedzi, zagubione między mamrotaniem do siebie, a bystrym wzrokiem kobiety, który skakał między komórkami i wypełniał prędko kolejne luki trochę szybciej, niż Sergiusz był w stanie doczytać hasło. Jednak pamięć kobiety sięgnęła wstecz na tyle, by ponownie zerknęła na niego z pytaniem wymalowanym na twarzy. Czy znał się na petrologii? Nie potrafił określić, co to właściwie znaczyło. Nigdy nie miał talentu do zapamiętywania nazw dziedzin nauki, nigdy nie były mu potrzebne, nigdy nie myślał o podjęciu dalszej edukacji. Chociaż może powinien. W końcu zdał maturę na zadowalającym poziomie, przyjęliby go, nawet jeśli tylko na zaoczne. Wiedział jednak, że już trochę za późno, do Polski zbyt prędko nie wróci, a do studiowania w Wielkiej Brytanii nigdy go nie ciągnęło. Bał się blokady językowej. Bał się tempa, za którym mógł nigdy nie nadążyć. Bał się, że zapomniał jak się uczyć, a tym bardziej jak studiować. 

— Obawiam się, że wiem tyle, co ty. To znaczy, słyszałem, że kwarc różowy wpływa pozytywnie na skórę i trądzik — szepnął, kręcąc kółka kciukami i pozwalając sobie jedynie na nieśmiałe spojrzenia, to na jej dłonie, to na twarz, przez którą momentalnie przeciągnął się wyraz pewnego niezadowolenia. Sergiusz podskoczył w miejscu, rozumiejąc, jak bardzo niefortunnie mógł zabrzmieć. — To znaczy, to nie była żadna sugestia, nie zrozum mnie źle! — chrząknął szybko, zaciskając dłonie w pięści i za chwilę uciekając wzrokiem od kobiety, gdy ta delikatnie się rozpogodziła. — Przepraszam, okropnie to zabrzmiało, po prostu moja była była — zmarszczył nos na śmiesznie brzmiące powtórzenie — oczarowana astrologią… Astronomią? Astrologią — burknął po upewnieniu się. — I kryształami. Więc mimowolnie coś tam pamiętam.
Pominął fakt, że kiedyś przy stawianiu tarota wyciągnęli mu najbardziej obleśne karty, jakie mogły być. Chociaż równie dobrze mogły być całkiem niezłe i dziewczyna zwyczajnie chciała zagrać mu na nerwach, czy spłatać głupiego psikusa. Sergiusz nieszczególnie interesował się tego typu rzeczami, podchodził do nich bardziej na zasadzie zabawa zabawą i nigdy nie pokwapił się o sprawdzenie czytania u jakiegoś zaufanego medium. Zupełnie, jakby kogokolwiek takiego znał.
Nerwowo rzucił okiem na tablicę wskazującą najbliższe przystanki i to, gdzie aktualnie się znajdowali, po czym z rozczarowaniem stwierdził, że czeka go jeszcze kilka postojów i nawet jeśli londyńskie metro jeździło zdecydowanie szybciej od tego warszawskiego, to podróż wciąż dłużyła się w nieskończoność. Szczególnie przy okazjach nieciekawych pasażerów, takich jak przypadkowy pijaczyna, czy podziemny grajek w towarzystwie stada szczurów. Widoki te nie były tak popularne jak w nowojorskim metrze, wciąż jednak się zdarzały.
— Jaś — mruknął, wracając do mozolnego kręcenia kółek kciukami, wbijając wzrok w gazetkę. Między dwójką zapadła chwila ciszy, zanim kobieta odłożyła długopis pomiędzy otwarte strony krzyżówki i wyciągnęła do mężczyzny szczupłą, zadbaną dłoń z paznokciami pomalowanymi na głęboką, przyjemną dla oka czerwień.
— Łucja — odparła z uśmiechem, a Sergiusz kolejny raz załapał się na felernym błędzie, przy którym nie powstrzymał już cichego jęknięcia na własną głupotę.
— Nie, nie! Chodziło mi o hasło w krzyżówce. Fasola. Jaś — zaczął się tłumaczyć, starając się wskazać palcem na wspomnianą wskazówkę prowadzącą do trzyliterowej odpowiedzi. Dłoń jednak dalej wisiała w powietrzu, gdy oboje zerkali na siebie w zakłopotaniu. W końcu chrząknął, poprawił się w miejscu i nareszcie wysunął własną rękę na przywitanie. — Sergiusz. Miło poznać. 


Łucja?

556 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz