- Cóż, osobiście wolę pobiegać więc też nie rozumiem jak potrafią spędzić całą sesję treningową na tym dziadostwie. - zaśmiałem się cicho. - A poza tym to siłownia to nie taka katorga jak Ci się wydaje. Jeśli dobrze rozplanujesz sobie ćwiczenia, zaczniesz od małych kroków i czegoś łatwego to jest to bardzo przyjemne.
- Ja i nieobowiązkowa aktywność fizyczna to nie jest coś na co ten świat jest gotowy. Albo pobliskie szpitale. Jednym słowem katastrofa. - pokręcił zrezygnowany głową, najwidoczniej było trochę prawdy w tym co mówił. Chociaż ile naprawdę może wyrządzić sobie krzywdy jeden chłopak na siłowni?
- Zawsze możesz wziąć rower i po prostu gdzieś pojechać, tak jak powiedziałeś. Mógłbyś na przykład dojeżdżać tak do schroniska. Niby nic, ale nadal jakaś aktywność. Na pewno by Ci nie zaszkodziła. - zwróciłem się w jego stronę by móc na niego lepiej spojrzeć.
W końcu nie zanosi się na to by miał odchodzić, a po co sprawiać wrażenie niezainteresowanego rozmową buca. Swoją drogą nie mogłem narzekać na to towarzystwo ; każdy kiedyś potrzebuje chwili nie związanej z pracą czy ludźmi których się spotyka na porządku dziennym.
- Niby nie, ale za bardzo lubię jazdę metrem, żeby zrezygnować z tego środka transportu. I zazwyczaj mam trochę.. napięty grafik żeby tak sobie rekreacyjnie jeździć rowerem.
- Chyba się nie spodziewałem, że praca w schronisku zajmuje tyle czasu. Znaczy nie zrozum mnie źle ; zdaję sobie sprawę, że to ciężkie zajęcie ale..
-.. ale ja nie pracuję w schronisku. - chłopak przerwał mi w połowie zdania co dość sprawnie mnie uciszyło. - Jestem tam tylko wolontariuszem w weekendy. - na koniec zaśmiał się cicho i upił łyk swojego piwa.
-.. cóż, wyjaśnia to czemu nie spotkałem Cię w ciągu tygodnia. - mruknąłem łapiąc za swój kufel. - Ale w takim razie co Ci zajmuje tyle czasu? Pracujesz gdzieś indziej? Czy się uczysz?
- Jestem tylko biednym studentem. - wzruszył lekko ramionami. - A nauka to najgorsza kurwa.
Rozbawiło mnie to stwierdzenie i nie powstrzymałem parsknięcia które wymknęło mi się z ust. Oczywiście, że jest w wieku studenckim ; przecież w innym wypadku sprzedaliby mu alkoholu. Chociaż w sumie kto wie, w końcu nie zapytali mu się o dowód, a na moje oko wygląda bardzo.. młodzieńczo. A może często tutaj bywa i już go znają? W końcu powiedział, że często wychodzi ze znajomymi. Nie da się jednak zaprzeczyć, że przez jego delikatną urodę mógłbym pomylić go z licealistą, a w innym stanie upojenia może i nawet z kobietą. Był bardzo szczupły, a ubrania które miał na sobie dobrze to ukrywały. Jednak odstające obojczyki i chude palce mówiły co innego.
- Chyba nie taka najgorsza, skoro zdecydowałeś się dalej edukować. - zaśmiałem się, musiałem w końcu przerwać te ciszę, nie miałem zamiaru czekać, aż zwróci uwagę na to, że trochę się na niego gapię.
- Niby nie, lubię swój kierunek ale nadal bywa trudno.
- A tym kierunkiem jest..? - zapytałem unosząc zaciekawiony jedną brew.
- Och no tak, brędzę o tym, a nawet nie powiedziałem. - uśmiechnął się lekko zakłopotany. - Chemia kryminalna.
- Ambitnie. - to było jedyne słowo które przyszło mi na myśl. Sam skończyłem edukację na liceum i tak naprawdę nigdy nie myślałem o jakimkolwiek poszerzaniu horyzontów w kwestii nauki. Bardzo szybko wpadłem w wir pracy i raczej prędko z niego nie wypadnę, nie żebym cokolwiek takiego planował, ale nadal.
- Nie zabrzmiało to zbyt entuzjastycznie. Ale rozumiem! Chemia to nie każdego kawałek chleba. Ja chcąc nie chcąc zostałem tym "zarażony" przez rodzinę. - mogę się mylić, ale chyba przez te dwa piwa chłopak zrobił się bardziej rozmowny. Ale co tu się dziwić, jest tak drobny, że ta ilość alkoholu wydaje się adekwatna do rozwiązania języka.
- Tak czy siak najważniejsze jest to, byś ty czuł się dobrze w tym co realizujesz. A ten brak entuzjazmu to chyba przez to, że w liceum nie byłem fanem chemii, a na dobrą sprawę jakiegokolwiek przedmiotu ścisłego.
Bardziej jakiegokolwiek przedmiotu, ale chyba tę informację mogę zostawić dla siebie. Nie byłem głupi, ale zwyczajnie nie miałem czasu na naukę przez wczesne układy z Pangeą. W końcu czasy liceum to czasy w których zacząłem zajmować się dilerką, a wtedy martwiłem się tylko pieniędzmi i tym w domu mnie i przede wszystkim matce niczego nie brakowało.
- Czyli bardziej typ humanisty co? - uśmiechnął się lekko.
- Jeśli miałbym wybierać to tak, chyba bliżej mi do humanisty.
< Killian? >
691 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz