Czy rozsądne było zostawianie Rosjanki samej, bez jakiejkolwiek opieki w mieszkaniu? Pewnie nie. Było to dość nieodpowiedzialne z mojej strony, jednakże przez ten niedługi czas pobytu jej u mnie zdążyłem jej zaufać na tyle, by faktycznie posiedziała sobie sama. Dlatego też gdy otrzymałem telefon firmowy zezwoliłem jej na pozostanie w mieszkaniu. W końcu dalej musiała dojść do siebie. Pokrótce pokazałem jej najlepsze aplikacje na telewizorze, zarzuciłem na siebie jeden ze swoich wyjściowych garniturów i opuściłem lokal. Nawet gdyby próbowała uciec - niezauważenie musiałaby zsunąć się po rynnie (co i tak byłoby dość trudne ze względu na to, że moje mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze). Jednakże gdyby wzięła tą bardziej bezpieczną opcję, na pewno ktoś by ją zauważył. W końcu pracują tam naprawdę spostrzegawczy ludzie.
Mimo, że sprawa, którą miałem do załatwienia dotyczyła stricte firmy, musiałem wyruszyć w teren i spotkać się z kilkoma grubymi rybami. Miałem tylko nadzieję, że temat Johna dla nich się zakończył, a mi oszczędzą ewentualnych pytań na jego temat. Żałowałem poniekąd, że nie mogłem wykorzystać Alyssy do zastąpienia mnie w dniu dzisiejszym, jednak nie chciałem, by mój biznes upadł przez rudowłosą kobietę.W skupieniu mknąłem ulicami zachmurzonego Londynu, co jakiś czas zatrzymując się przed pasami dla pieszych czy klnąc na kierowców, którzy prawo jazdy prawdopodobnie znaleźli w chipsach. Na całe szczęście żaden z nich nie wyprowadził mnie z równowagi na tyle mocno, by dobry humor trzymający mnie od południa zmienił się na gorszy. Mimo, że nie pamiętałem zupełnie swojego powrotu do mieszkania, gest w postaci śniadania ze strony Rosjanki poniekąd mnie rozczulił.
W kilka minut znalazłem się pod sporym budynkiem należącym do firmy Johna. Prawidłowo zaparkowałem i chwilę później wdałem się w miłą rozmowę z recepcjonistką, która słodkim głosem oznajmiła przez telefon moje przybycie. Kiedy zaproszono mnie do biura zająłem wskazane miejsce i z cierpliwością wyczekiwałem na wyjaśnienia dotyczące mojego przybycia tutaj. Ku mojemu zdziwieniu chwilę po mnie do pomieszczenia wszedł sam John i zajął miejsce na przeciwko mnie.
- Miło mi widzieć, że dobrze się czujesz - zacząłem, spoglądając na niego. Rzucił mi rozbawione spojrzenie.
- Czuję się wyśmienicie, jednakże mój przyjaciel już niekoniecznie - zarechotał, spoglądając mi prosto w oczy. - Nie sądziłem, że twoja towarzyszka jest taka niesamowita, Vincent.
- W jakiej sprawie mnie tu wezwałeś? - zmieniłem szybko temat. Chociaż mógł się domyślać, nie chciałem, by ode mnie dowiedział się, że jego fiut został postrzelony przeze mnie.
- Dobrze pamiętasz, że nasza ostatnia impreza miała przykuć kilku nowych inwestorów dla twojego biznesu - rozłożył się na oparciu fotela i zapalił papierosa. Skierował paczkę fajek w moją stronę i bez wahania poczęstowałem się jednym. - Na szczęście twoja gadka i słodka buzia sprawiły, że w następnym miesiącu wpłynie ci trochę więcej pieniążków, jednakże powinieneś zakończyć już swój urlop. A przede wszystkim powinieneś awansować panienkę Alyssę.
- Rozumiem - zaciągnąłem się dymem. Niespecjalnie wiedziałem co miałem powiedzieć. Naprawdę zależało mi na tych pieniądzach, jednak... spodziewałem się, że to się tak skończy.
- Przespałeś się już z nią? - zarechotał, spoglądając na mnie.
- Co?..
- Pierdolisz, jeszcze nie zaliczyłeś swojej sekretarki? - uniósł brew. - Skoro nie... to daj mi jakiś namiar na nią. Z chęcią się z nią zabawię.
Ugryzłem się w język nim z moich ust poleciało stwierdzenie "żebyś jeszcze miał czym".
- Nie sądzę, by była zainteresowana - prychnąłem. - Pracownicy nie powinni bawić się w takie relacje z przełożonymi.
Niedopałek papierosa wylądował w popielniczce, a sam wstałem poprawiając marynarkę.
- Myślę, że powinniśmy opić twój sukces - mój rozmówca sam uniósł się z fotela i skierował się w stronę barku.
- Nie dzisiaj, John. Muszę załatwić kilka spraw i wrócić do mieszkania - pokręciłem głową.
- Oj Vincent, od jednego kieliszka mandatu nie dostaniesz. Nie napijesz się ze starym kumplem? - mało brakowało, a zagrodziłby mi drogę do drzwi.
- Naprawdę pasuję - chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. - Spotkamy się innym razem.
Rzuciłem urokliwy uśmiech recepcjonistce i skierowałem się w stronę prywatnego parkingu znajdującego się za budynkiem firmy. Aby tam dojść musiałem wyjść na główną ulicę, przejść kawałem chodnikiem i dopiero przejść przez kanciapę ochroniarza. Było dla mnie to głupie - kąpali się w pieniądzach, a nie mogli zainwestować w lepsze wejście na parking.
- Przepraszam pana! - zaczepiła mnie jakaś kobieta, o ponad głowę niższa ode mnie. - Czy mógłby mi pan pomóc? Moje auto nie chce odpalić i totalnie nie wiem co mam robić.
Spojrzałem na brunetkę stojącą przede mną i ze zdziwieniem stwierdziłem, że była to jedna z dziewczyn, z którą czasami spotykałem się na seks.
- Em? Kopę lat - uśmiechnąłem się do niej.
- Vincent? Matko, totalnie nie poznałam cię w tym garniturze - zaśmiała się, wtulając się we mnie.
- Pokaż co tam masz - podszedłem za nią do srebrnego forda. Coś niby znałem się na samochodach, ale nie uważałem siebie za eksperta. Zajrzałem do maski i ze skupieniem poszperałem na tyle, ile umiałem. - Wydaje mi się, że masz tam zwarcie, ale nie jestem pewien na sto procent. Zaraz wezwę lawetę.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. W trakcie oczekiwania na pomoc rozmawialiśmy na błahe tematy, a kiedy jej auto zostało zabrane do mechanika zaproponowałem, że odwiozę ją do domu.
Emily, czyli brunetka, z którą widziałem się średnio raz na tydzień była również moją dobrą znajomą. Zawsze była chętna na odwiezienie mnie po imprezie, posprzątaniu mi mieszkania czy uprasowaniu koszul, kiedy miałem mniej czasu. Ja oferowałem jej za to całonocne przygody, czy to na łóżku, w kuchni czy w samochodzie. Dlatego też nie wahałem się jej pomóc. Wierzyłem, że Rosjanka dała sobie radę i nie zrobiła sobie krzywdy. Może powinienem był kogoś tam zawołać?
- Może dasz się zaprosić na herbatę, Vicuś? - słodki głos Em sprawił, że nie mogłem jej odmówić. Nasza długotrwała relacja nauczyła kilku sztuczek jak na mnie wpłynąć, dlatego też chwilę później siedziałem na jej kanapie i głaskałem Donuta - czyli uroczego kota, którego uratowała kilka lat temu z nielegalnej hodowli. Pomimo tego, że miał on uraz do mężczyzn, oddawał mi się za każdym razem, kiedy tam się tylko pojawiałem.
Zabawa z mruczkiem sprawiła, że totalnie nie zwróciłem uwagi, jak brunetka zniknęła w pokoju obok na kilka chwil. Kiedy moją uwagę zwrócił stukot obcasów, ze zdumieniem ujrzałem jak spodnie dresowe i za duża koszulka (chyba nawet moja!) zmieniły się na czerwoną przylegającą sukienkę. Kobieta odgoniła kota i sama usiadła okrakiem na moich kolanach.
- Tak długo już tego nie robiliśmy - wyszeptała, nachylając się nad moim uchem.
- Em, nie wiem czy powinniśmy to robić - mruknąłem, kładąc ręce na jej biodrach. Jej dłoń chwyciła za mój krawat, który przyciągnęła do siebie, co sprawiło, że nasze usta się zbliżyły do siebie. Spoglądaliśmy sobie w oczy; w jej niebieskich tęczówkach wariowały ogniki pożądania i wiedziałem, że za wszelką cenę prześpi się ze mną tego popołudnia.
Uniosłem ją delikatnie w górę i zmieniłem pozycję - teraz ona leżała pode mną. Zrzuciłem z siebie marynarkę i obdarowując ją pocałunkami na całym ciele schodziłem coraz niżej. Gdy dotarłem do jej bioder wsunąłem dłonie pod sukienkę i ze zdumieniem stwierdziłem, że ta spryciula nie założyła na sobie bielizny. Bez ostrzeżenia mój język zaczął bawić się jej łechtaczką, sprawiając jej coraz mocniej przyjemność. Lata znajomości nauczyły mnie, że bardzo lubiła seks oralny, jednakże każdy kolejny jęk wskazywał na to, że nie mogła doczekać się aż cały znajdę się w niej.
Przedłużałem tą zabawę na zmianę ssąc, liżąc i przygryzając jej wrażliwy punkt, a co jakiś czas dokładałem do tego palce, które płynnie wsuwały się do środka i na zewnątrz. Jej dłonie bawiły się moimi włosami, a kiedy była już naprawdę blisko mocno ścisnęły mnie za kosmyki. W tej chwili przerwałem zabawę i uniosłem się lekko spoglądając na nią.
- Wyglądasz śmiesznie z tej perspektywy - stwierdziłem i zaraz znalazłem się nad nią. Rozpiąłem rozporek i nieco ściągnąłem z siebie dolną część mojego ubioru, chwyciłem lewą ręką jej nogi i bez słowa wszedłem z nią po sam koniec. Ciepło, które opatuliło mojego członka było bardzo przyjemne. Z początku powoli poruszałem się w niej czując razem z nią przyjemność z całej tej sytuacji.
- Jesteś jakiś rozkojarzony - usłyszałem pod sobą głos Em. - W ogóle nie możesz utrzymać rytmu.
- Wybacz - puściłem jej oczko, nieco przyśpieszając. - Sprawy służbowe. Wiesz jak to jest.
Od tej chwili jedynymi dźwiękami jakie wydobywały się z jej ust to były jęki. Z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Brakowało jeszcze chwili i...
Oboje doszliśmy w tej samej chwili. Czułem przyjemne pulsowanie, które jeszcze bardziej mnie nakręcało, mimo, że to był już finisz.
- Musisz mi wybaczyć, ale nie zdążę chyba napić się herbaty - zażartowałem, ubierając na siebie marynarkę. - Ale mam jeszcze ważną rzecz do zrobienia, więc no.. rozumiesz.
- Jasne jasne - powiedziała brunetka, która miała na sobie sam szlafrok. - Widzimy się za tydzień?
- ..Nie, Em. To była jednorazowa sytuacja, która nie powinna mieć miejsca - powiedziałem kierując się w stronę drzwi.
- Zawsze tak mówisz. I zawsze potem wracasz - pokręciła głową.
Opuściłem jej dom i chwilę później pędziłem w stronę mieszkania, po drodze zahaczając o kwiaciarnię. To było to. Chciałem, by Rosjanka mi bardziej ufała. A zaufania przecież nie buduje się inaczej jak przez łóżko. No, może nie do końca. Ale to też był jakiś trop.
Totalnie olałem zmierzwione włosy, niechlujnie zawiązany krawat i odcisk szminki, który Em zostawiła mi na koszuli. Teraz liczyło się dla mnie polepszenie relacji z rudowłosą kobietą. Nie rozumiałem czemu mi na niej zależało. Może to przez to, że była zupełnie inna niż wszystkie? Pokręciłem głową. Był to chujowy powód.
Po zaparkowaniu samochodu w podziemnym parkingu pod swoim budynkiem ze zdziwieniem stwierdziłem, że winda, którą można było się dostać bezpośrednio do mojego mieszkania nie chciała się otworzyć. Czyżby Rosjanka naprawdę zamierzała uciec? Po tym wszystkim co dla niej kurwa zrobiłem?
Nie ukrywałem tego, że zrobiło mi się przykro, ale byłem też wściekły. Jak gdyby nigdy nic wszedłem do wieżowca przez główne wejście i olewając wszystkie zdziwione spojrzenia pracowników, którzy siedzieli na popołudniowej zmianie wszedłem do drugiej windy, którą można było dojechać do mojego biura. Stamtąd zamierzałem dostać się do mieszkania schodami.
Otworzyłem drzwi i kiedy już miałem oznajmić swoje przybycie (chociaż wątpiłem, by jeszcze ktokolwiek tu się znajdował) zauważyłem kawałek dalej na podłodze ślady krwi. Chociaż w głowie obmyślałem jakiś plan (nie wiedząc dokładnie na co) odłożyłem po cichu bukiet kwiatów i wyciągnąłem pistolet z paska (rzadko kiedy się z nim rozstawałem, a co) i powoli ruszyłem w stronę śladów krwi. Nie wiedziałem, ilu napastników mogłem się spodziewać, nie wiedziałem co mnie czeka, ale wiedziałem jedno - jeśli Rosjance zagrażało jakiekolwiek niebezpieczeństwo, to MUSIAŁEM ją uratować.
Kiedy zbliżyłem się w stronę dość sporej plamy, zauważyłem w kącie Rosjankę, która wielkimi oczami spoglądała na mnie. Była ranna i przerażona. Trzęsącą ręką wskazała w stronę mojego gabinetu do którego, na szczęście, drzwi były uchylone. Ostrożnie wychyliłem się i zobaczyłem, jak nieznany mi mężczyzna dokładnie przegląda moje papiery. Korzystając z tego, że nie miał pojęcia o mojej obecności wskoczyłem do środka i wymierzyłem strzał wprost w jego ramię. Kierując się wszystkim innym, ale nie zdrowym rozsądkiem wbiłem do środka i celując nadal pistoletem w niego kazałem mu odłożyć wszystkie niebezpieczne narzędzia.
- Jesteś tu sam? - warknąłem. - Lepiej mów prawdę, bo druga kula skończy w twojej głowie.
- Nie mam żadnego wsparcia - jęknął, przytrzymując rękę przy ranie. - Miało cię tu kurwa nie być.
- Ale kurwa jestem. Czego tu szukałeś? Co jej zrobiłeś?
- Myślisz, że John nie wie, że to ty go postrzeliłeś? - mimo, że naprawdę cierpiał miał czelność się uśmiechnąć w moją stronę. - Skoro ty uderzyłeś w jego słaby punkt, to on uderzył w twój. Myślisz, że nikt nie widział, jakie maślane oczka robisz w jej stronę?
- Zamknij się - krzyknąłem na niego. - Ty, John i cała reszta pożałujecie tego.
Kierując ciągle pistolet w jego stronę wykonałem telefon do jednego z ludzi pracujących dla mojej mafii. Nie minęło dziesięć minut, a dwóch wielkich gości wpadło do mojego mieszkania, zabrało gościa i tyle ich było. Czułem, jak wkurwienie, strach i stres ze mnie schodzi. Dopiero teraz miałem jakąkolwiek odwagę, żeby podejść do Rosjanki.
Wyszedłem ze swojego gabinetu i klęknąłem na podłodze obok niej. Widziałem przerażenie w jej oczach.
- Przepraszam, że zostawiłem cię samą - powiedziałem. - Ale obiecuję, że to był ostatni raz.
Klęcząc obok niej czekałem na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Zjebałem. Potwornie to wszystko kurwa zjebałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz