Spojrzałem na trzymany w dłoni kieliszek. Był już pusty, a wino niedawno wypite. Nasza rozmowa przebiegała w dość ciekawy sposób. Nawet nie odczułem upływającego czasu. Słuchałem uważnie każdej nowinki, jaką mi opowiedziała o Rhysie. Nawet nie sądziłem, że aż tak mało wiem o własnym braciszku. Nie wiedziałem, że kogoś poznał. Zanim wyjechał do Londynu, nie miał swojej drugiej połówki. Zawsze zachowywał się tak, jakby związki go nie interesowały. Nie wtrącałem się, gdyż to w końcu jego sprawa. Teraz słysząc, że ma dziewczynę, postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej. Być może ta dziewczyna sprawi, że Rhys zacznie zachowywać się bardziej dojrzale niż obecnie sobą reprezentuje. Można byłoby porównać go do kota, który chodzi swoimi ścieżkami. Nigdy nie wiadomo co chodzi mu po głowie. W wolnej chwili planowałem się temu przyjrzeć.
Temat powoli odbiegał od Rhysa i przeniósł się na nadchodzący bankiet. I może nie to było aż tak zaskakujące, jak propozycja Lukrecji. Nie spodziewałem się, że zaprosi mnie na rodzinne wydarzenie, jakim był bankiet. W końcu tam będzie jej rodzina, rodzice. Osoby, które się już znają. W sumie ja i Lukrecja nie znaliśmy się prawie wcale. Byłem dla niej obcy, choć nie ukrywałem, że chętnie poznałbym ją bliżej. Była ciekawą i niezwykle piękną kobietą. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że dane było nam się po raz kolejny spotkać. Pomijając fakt, że w takich okolicznościach jak strzelanina w klubie.
Czas szybko płynął w miłym towarzystwie. Zastanawiałem się, jak wrócić do domu. Zapewne wezwałbym taksówkę, by szybciej dotrzeć do mieszkania. Lukrecja i tę kwestię przemyślała, proponując mi nocleg. Nie spodziewałem się, że zgodzi się, a nawet nie tyle zgodzi, co sama wysunie pomysł z moim zostaniem na noc. Wpatrywałem się w nią zdziwiony. To dość odważnie z jej strony. Co, jeśli okazałbym się jakimś seryjnym mordercą, który miłą gadką usypia czujność potencjalnych ofiar? W tych czasach nigdy nic nie wiadomo. Nie powinna być aż tak ufna. Była drobną osóbką, a w dodatku sama w całej posiadłości.
- Na noc mówisz? - zapytałem, unosząc jedną brew.
- Spokojnie to żadna frywolna propozycja, po prostu moi rodzice wrócą dopiero jutro, więc chata cała dla nas. Jesteś pijany więc nie poprowadzisz, a moich braci dzisiaj nie będzie w domu - odparła po chwili, uśmiechając się lekko.
- Skoro to naprawdę nie jest dla ciebie problemem, chętnie zostanę - powiedziałem, zgadzając się na jej wyjątkowo miłą propozycję.
Kiedy dziewczyna wstała, aby iść po drugą butelkę alkoholu, jak zapowiedziała, podniosłem się z kanapy w ślad za nią. Odchrząknąłem, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Kiedy odwróciła twarz w moją stronę, podszedłem pewnym krokiem bliżej.
- Czy aby na pewno nie masz już dość wina? - zapytałem, poprawiając niesforny kosmyk włosów z jej twarzy. - Nie chciałbym podpaść twoim rodzicom już na wstępie, kiedy nakryliby nasz bałagan jutro z rana.
Wpatrywałem się w jej piękny uśmiech, nie mogąc oderwać spojrzenia od dużych, podkreślonych oczu.
- Co by powiedzieli twoi bracia, gdyby zobaczyli obcego mężczyznę u swojej ukochanej siostrzyczki?
Temat powoli odbiegał od Rhysa i przeniósł się na nadchodzący bankiet. I może nie to było aż tak zaskakujące, jak propozycja Lukrecji. Nie spodziewałem się, że zaprosi mnie na rodzinne wydarzenie, jakim był bankiet. W końcu tam będzie jej rodzina, rodzice. Osoby, które się już znają. W sumie ja i Lukrecja nie znaliśmy się prawie wcale. Byłem dla niej obcy, choć nie ukrywałem, że chętnie poznałbym ją bliżej. Była ciekawą i niezwykle piękną kobietą. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że dane było nam się po raz kolejny spotkać. Pomijając fakt, że w takich okolicznościach jak strzelanina w klubie.
Czas szybko płynął w miłym towarzystwie. Zastanawiałem się, jak wrócić do domu. Zapewne wezwałbym taksówkę, by szybciej dotrzeć do mieszkania. Lukrecja i tę kwestię przemyślała, proponując mi nocleg. Nie spodziewałem się, że zgodzi się, a nawet nie tyle zgodzi, co sama wysunie pomysł z moim zostaniem na noc. Wpatrywałem się w nią zdziwiony. To dość odważnie z jej strony. Co, jeśli okazałbym się jakimś seryjnym mordercą, który miłą gadką usypia czujność potencjalnych ofiar? W tych czasach nigdy nic nie wiadomo. Nie powinna być aż tak ufna. Była drobną osóbką, a w dodatku sama w całej posiadłości.
- Na noc mówisz? - zapytałem, unosząc jedną brew.
- Spokojnie to żadna frywolna propozycja, po prostu moi rodzice wrócą dopiero jutro, więc chata cała dla nas. Jesteś pijany więc nie poprowadzisz, a moich braci dzisiaj nie będzie w domu - odparła po chwili, uśmiechając się lekko.
- Skoro to naprawdę nie jest dla ciebie problemem, chętnie zostanę - powiedziałem, zgadzając się na jej wyjątkowo miłą propozycję.
Kiedy dziewczyna wstała, aby iść po drugą butelkę alkoholu, jak zapowiedziała, podniosłem się z kanapy w ślad za nią. Odchrząknąłem, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Kiedy odwróciła twarz w moją stronę, podszedłem pewnym krokiem bliżej.
- Czy aby na pewno nie masz już dość wina? - zapytałem, poprawiając niesforny kosmyk włosów z jej twarzy. - Nie chciałbym podpaść twoim rodzicom już na wstępie, kiedy nakryliby nasz bałagan jutro z rana.
Wpatrywałem się w jej piękny uśmiech, nie mogąc oderwać spojrzenia od dużych, podkreślonych oczu.
- Co by powiedzieli twoi bracia, gdyby zobaczyli obcego mężczyznę u swojej ukochanej siostrzyczki?
Lukrecja?
477 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz