sobota, 28 maja 2022

Od Blair CD Zeno

- Dlaczego zadajesz mi takie dziwne pytanie? - odpowiedziałam cicho krzyżując ręce na piersiach. Nadal czułam jak moje ciało drży z nadmiaru emocji, nie wspominając o tym jak oczy piekły mnie przez ilość wylanych już wcześniej łez.
- A czy to nie oczywiste? Z tego co słyszałem od naszych matek jesteś mądrzejsza niż takie banalne pytanie. Blair, po tym co się stało.. to wszystko co już wiesz.. - przerwał na chwilę swoją wypowiedź zamykając oczy i biorąc głęboki wdech, a później wydech. -.. musisz wiedzieć jak się bronić. Jak zawsze być w bezpiecznej pozycji, uniknąć niepotrzebnych konfrontacji, w razie potrzeby..
-.. nie chcę nawet wiedzieć jak chcesz skończyć to zdanie, więc tego nie rób. - przerwałam mu po czym spuściłam wzrok z jego twarzy na czubki moich butów. Wcześniej śnieżnobiałe, a teraz splamione krwią jakichś niewinnych osób, tak samo jak sukienka.. i cała moja osoba. Byłam splamiona niewinnymi duszami, które odeszły z tego świata przez to, że wiedziałam w efekcie czego zginęły. Mafijnych zatargów.
- Nie możesz się łudzić, że będzie Ci to nie potrzebne. To są realia, zarówno moje, jak i niefortunnie również Twoje. - wyraz jego twarzy był tak zmęczony, że nie otwierał już nawet wcześniej zamkniętych oczu. Jego ręce jakby bezwładnie leżały wzdłuż ciała, a jedna noga była lekko zgięta. Musiał o czymś nadal intensywnie myśleć ponieważ jego brwi były zmarszczone, a usta zaciśnięte w prostą kreskę.
- Nie musisz mnie pouczać. Myślisz, że nie zdaje sobie sprawy? Zdaje sobie do tego stopnia, że prawdopodobnie nie będę spać przez kolejne noce, jak nie miesiące. - próbowałam powstrzymać jakiekolwiek łzy, które mogłam z nerwów po raz kolejny uronić. - A odpowiadając na Twoje pytanie, umiem strzelać. Mój ojciec nie jest lekkomyślny ; wiedział, że lepiej będzie mnie tego nauczyć. A teraz Ty mi odpowiedz, dlaczego mnie tutaj w ogóle zabrałeś? I co z moimi rodzicami? Powinnam być z nimi, a nie z Tobą.
W momencie, kiedy przeniosłam wzrok na jego osobę, otworzył swoje czarne oczy, a nasze spojrzenia się spotkały. Zazwyczaj kiedy patrzy się komuś w oczy, można cokolwiek odczuć. Przynajmniej jak myślałam, że mam takową ‘zdolność’. Ale patrzenie w czarne tęczówki mężczyzny siedzącego przy drzwiach, nie dało się zobaczyć, ani poczuć niczego. Może poza swego rodzaju poczuciem zimna, które sprawiło, że włosy zjeżyły mi się na skórze. W moich odczuciach było to dość surrealistyczne, to, że mężczyzna któremu tak bardzo nie chciałam ufać w całym tym zamieszaniu zapewnił mi bezpieczeństwo.
- Z nimi jest wszystko w porządku.. a przede wszystkim wiedzą, że tutaj jesteś. Wszyscy są teraz roztrzęsieni, sami wyszli z inicjatywą tego, że ktoś inny powinien mieć na Ciebie oko. Twój ojciec będzie miał teraz masę rzeczy na głowie..
-.. nie powiedzieliby tak. Powinnam być teraz z nimi i..
-.. a jednak powiedzieli. - odpowiedział przerywając mi w połowie zdania. - Skończ już to jęczenie. Możesz być pewna, że wszystko jest w porządku. Daję Ci słowo, nie próbowałbym skłamać w sprawie czyjejkolwiek rodziny.
Nie wiedziałam czy powinnam wierzyć w to co powiedział. To było takie do nich niepodobne. Ta strzelanina nie powinna być traktowana jakkolwiek lekko i rozumiem, że chcieli aby była bezpieczna. Ale u obcych ludzi? W obcym domu? Nie miałam nawet okazji jakkolwiek z nimi porozmawiać i na własne oczy zobaczyć, że mają się dobrze. To co się stało było wręcz dla mnie traumatyczne.. jedyne czego teraz pragnęłam to po prostu ich przytulić.
- To wszystko jest popaprane. - westchnęłam z niemocy po czym schowałam w dłoniach. - Mam tak po prostu tutaj zostać? Z Tobą?
- Tylko tę jedną noc, dla Twojego bezpieczeństwa. Będziesz sprzeciwiać się temu, czego życzył sobie Twoi rodzice?
- Nie próbuj zagrywać tą kartą. - zirytowana odkryłam twarz i ponownie na niego spojrzałam, a ten jedynie prychnął.
- To był długi wieczór. Oboje jesteśmy wyczerpani, możemy kłócić się do woli, ale jutro rano czy w południe. Teraz.. teraz powinnaś się ogarnąć. Na pewno chcesz zmyć z siebie to wszystko co dzisiaj widziałaś..
- Bardziej niż cokolwiek innego. - wyszeptałam po czym westchnęłam ciężko. - A-ale chwila, przecież ja nie mam żadnych ubrań i..
- Słuchaj, jak pójdziesz prosto korytarzem, pierwsze drzwi po prawo to moja sypialnia. Weź coś z szafy, tam jest od razu łączona łazienka. Ogarnij się, a potem przyjdź do mnie do salonu i powiem Ci, gdzie będziesz spać. Okej?
-.. musi być okej.
Bez zbędnego czekania obróciłam się na pięcie, nie oglądając się za siebie podążyłam korytarzem do wskazanego pokoju. Kiedy przekroczyłam próg sypialni i zamknęłam za sobą drzwi, przywarłam do nich plecami i próbowałam zebrać jakkolwiek myśli. Nie mogłam dojść do ładu ze swoimi emocjami, bo po prostu czułam ich na raz zbyt wiele. Strach, zmartwienie, zmęczenie, niepewność, zirytowanie.. zbyt wiele by wymieniać, zbyt wiele by móc jakkolwiek się z nimi obejść.
Dzisiejszego wieczoru byłam świadkiem strzelaniny, o których miałam świadomość tylko dzięki wiadomościom oraz opowieściom ojca. Nadal nie dochodziło do mnie to, że wszystko to stało się naprawdę. Jak przez mgłę wspominałam to z jakim przerażeniem znalazłam się w biurze Zeno, skuliłam pod biurkiem i czekałam aż do mnie przyjdzie. A tak naprawdę mógł tam wejść każdy, nawet jeden z napastników, a wtedy byłaby to moja definitywna śmierć. Po tym jak zaniemogłam po jego przyjściu niósł mnie jak gdyby nigdy nic do swojego samochodu, a ja nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Byłam w kompletnym szoku, nie mogłam już płakać, protestować, na dobrą sprawę zrobić czegokolwiek. W mojej głowie i ciele zapanowała jakby kompletna pustka.
Przez cały czas pochłonięta przez natarczywe myśli wpatrywałam się w jeden martwy punkt, a z transu wybudziły mnie ruchy na ogromnym łóżku, które zauważyłam kątem oka. Spojrzałam w tamtą okolicę, a moim oczom ukazał się dostojny doberman, który przez cały też czas musiał tu być. Momentalnie spięłam się na jego widok, jednak nie był on mną specjalnie zainteresowany. Po prostu patrzył się na mnie, leżąc w wygodnej pozycji, z głową ułożoną na łapach. Mimo to, starałam zachować ostrożność i powoli podeszłam do ogromnej szafy, stojącej naprzeciw łóżka. Przecież to tylko zwierzę, a ja praktycznie wtargnęłam do jego domu. Chyba nie chciałabym, żeby się zdenerwował..
Zaczęłam poszukiwać jakichkolwiek ubrań które zdawały by się nadawać na awaryjną piżamę oraz żeby dokładnie mnie zakryły. To nadal obcy dom, obcy mężczyzna i sytuacja, w której lepiej byłoby się znajdować. Podczas przeszukiwania jego garderoby dziwnym było to, że znalazłam tam kilka części damskiego ubioru. Koszulki, koszula nocna, tego typu rzeczy. Nie pomyślałabym, że ktoś taki jak on w ogóle zdecydowałby się na związanie z kimkolwiek, ale nie mnie to oceniać. Pomysł, żeby te rzeczy pożyczyć nawet nie przeszedł mi przez myśl, bo byłoby to po prostu niestosowne. Kimkolwiek Zeno i domniemana partnerka nie są, czegoś takiego się nie robi, nawet w sytuacji awaryjnej. Wiem, że na pewno na jej miejscu nie była z tego zadowolona.
Kiedy w końcu wybrałam spodenki i koszulkę, które mogą mi pasować i już miałam kierować się do łazienki, żeby w końcu się umyć poczułam na swojej łydce coś mokrego i zimnego. Pisnęłam i od razu spojrzałam na podłogę, gdzie tuż obok mnie znajdował się aktualnie zaciekawiony moją osobą pies.
- J-jasne, powąchaj mnie.. w końcu to Twój dom tak? - powiedziałam do psa łagodnie, a ten zajął się obwąchiwaniem mnie. - Uwierz, że to ja się teraz bardziej boję, niż Ty jesteś zirytowany obcą osobą.
-------
Prysznic, który wzięłam zdawał się trwać wieczność, gdzie w rzeczywistości była to około godzina. Najlepiej jak mogłam zmyłam przy umywalce makijaż, rozczesałam włosy po czym weszłam pod zasłużony strumień gorącej wody, która natychmiast rozluźniła moje spięte ciało. Zanim zrobiłam którąkolwiek z wymienionych rzeczy, zaraz po wejściu do łazienki zdjęłam z siebie brudną sukienkę oraz buty. Złożyłam je obok umywalki i zostawiłam, bo nie do końca wiedziałam co z nimi teraz będzie. Oczywistym dla mnie rozwiązaniem byłoby wyrzucenie ich do śmieci, ponieważ w życiu nie byłabym w stanie znowu ich założyć. Ale z drugiej strony takie marnotrawstwo naprawdę kłuje w oczy.
Zamknęłam oczy i stałam tak przez chwilę w bezruchu, po prostu ciesząc się tym, że tak naprawdę to koniec dzisiejszego wieczoru. Jedyne co mi pozostało to zmyć to wszystko z siebie i podejmując odpowiednie kroki pójść do przodu. Chociaż wiem, że dla mnie nie będzie to proste. Bo przecież jak można po takim tragicznym wydarzeniu tak po prostu dalej funkcjonować? Wiem, że będę musiała, ale na razie okupuje to większość moich myśli i zapewne będzie przez kilka kolejnych dni.
Dokładnie umyłam każdą część swojego ciała, widząc na nogach niewielkie smugi krwi delikatnie mówiąc zbierało mi się na wymioty. Nie mam problemu z widokiem krwii, ale chyba ta reakcja była całkiem uzasadniona.Włosy również odświeżyłam, zostały potraktowane męskim szamponem, ale po prostu chciałam pozbyć się jakichkolwiek drobinek pozostawionych po bankiecie.
Kiedy przebrana i z ręcznikiem na włosach opuściłam łazienkę doberman, którego zdążyłam już poznać czekał niedaleko drzwi prowadzących na zewnątrz sypialni. Nie tracąc czasu wypuściłam go, po czym sama opuściłam pomieszczenie. Nie to co podekscytowane zwierzę, które w chwili zniknęło mi z oczu, powolnym krokiem przemierzałam korytarz, aby znaleźć się w salonie w którym czeka na mnie Zeno. Dopiero teraz, gdy byłam względnie ‘stabilna’ mogłam przyjrzeć się wystrojowi mieszkania. Nie różniło się wiele od sali na której byliśmy, mówiąc oczywiście o stylu. Przepych i pieniądze, taki musiał być motyw przewodni dekoratora wnętrz. Nie twierdzę oczywiście, że to wszystko wyglądało źle, miało to swój urok, bardziej chodzi o nazywanie rzeczy po imieniu. W końcu pojawiłam się w pomieszczeniu, gdzie na dużej czarnej kanapie był usytuowany czarnowłosy wraz z psem, który nie mógł wydawać się szczęśliwszy z widoku właściciela.
- Mogłeś mnie uprzedzić, że masz psa. - mruknęłam siadając naprzeciw niego na fotelu, dzielił nas szklany stół, na którym dopiero dostrzegłam dwie szklanki i butelkę miedzianego trunku. W jego znajdowała się odrobina cieczy, pewnie było jej więcej, ale sączył ją pod moją nieobecność. Ta która zdawała się należeć do mnie miała w sobie coś przeźroczystego, była to pewnie woda.
- Nie widzę, żebyś była pogryziona, więc słusznie nie było potrzeby.. - powiedział jedynie drapiąc pupila za uchem.
- Ale oszczędziłoby mi to trochę nerwów. Nie zauważyłam go tam. - odpowiedziałam beznamiętnie.
W jednej chwili podkuliłam nogi do klatki piersiowej, oplotłam je rękami i oparłam głowę na kolanach patrząc tępo w szklany stół. Dopiero po chwili uderzyło we mnie, że wcale nie powinnam czuć się za swobodnie. I nie mowa już o samym fakcie, że nie chcę ufać mężczyźnie. Chodzi o to, że nie miałam kompletnie nic pod ubraniami jakie wzięłam z jego szafy i w moment sprawiło to, że po prostu czułam zawstydzenie. Nigdy nie byłam blisko z płcią przeciwną, a już na pewno nie znajdowałam się w sytuacji takiej jak ta. Czy ja w ogóle spędziłam kiedyś czas sam na sam z jakimś chłopakiem? Śmiem w to wątpić. Nigdy nie było to moim głównym zmartwieniem, tak, mam kilku kolegów, ale tak naprawdę na tę chwilę nie potrzebuję nikogo więcej. Mam na takie rzeczy dużo czasu i nie mam się czym przejmować.
- Mogę chociaż zadzwonić do rodziców? - zapytałam po chwili ciszy.
- Jest wpół do drugiej, wątpię, że odbiorą. Są zmęczeni, Ty też, zrobisz to jutro. - odpowiedział podnosząc się nieco, aby sięgnąć po swoją szklankę.
-.. serio jest już tak późno? - zapytałam podnosząc wzrok, żeby móc na niego spojrzeć. - Jestem taka zmęczona, a czuję, że nawet na chwilę nie zmrużę oka..
- Tylko Ci się wydaje. Kiedy się położysz, jestem pewien, że zaśniesz niemal od razu. - upił niewielki łyk alkoholu, jednak nadal trzymał szklankę w dłoni. - Nic, czego kiedyś nie przerabiałem..
- A ja nigdy nie myślałam, że będę w coś takiego wplątana. - westchnęłam cicho przymykając lekko oczy.
- A ja nie myślałem, że to właśnie ja spierdolę w kwestii nie trzymania języka za zębami. Wygląda na to, że nieszczęścia chodzą parami.
-.. tak. Na to wygląda.
Przez następne minuty nie odzywaliśmy się, mimo tego, że nie wyglądało na to, że za sobą jakkolwiek przepadamy żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. On pił i zajmował się psem, który desperacko domagał się jego uwagi, a ja po prostu siedziałam i zastanawiałam się nad tym co może mnie czekać w przyszłości. W pewnym momencie podniosłam się z miejsca i podeszłam do ogromnych okien, w które i tak wpatrywałam się od dłuższego czasu. Usiadłam przy nich na podłodze i spoglądałam w dół na miasto, które mimo obecnej godziny nie zdawało się mniej żywe, aniżeli kilka godzin temu. Światła samochodowe, neonowe szyldy barowe, jedyne czego brakowało to hałas, którego niezdolnym było usłyszeć na takiej wysokości.
Kiedy nagle usłyszałam za sobą stukot, po odwróceniu się zobaczyłam, że to doberman, który postanowił opuścić właściciela i zbliżyć się do mnie. Dałam mu powąchać swoją dłoń, tak dla własnej pewności, a kiedy trącił ją nosem pogłaskałam go delikatnie po głowie, a potem podrapałam za uszami obiema dłońmi.
- W ogóle to.. - zaczęłam mówić, chcąc jakkolwiek pozbyć się pewnych rzeczy z mojego serca i umysłu. -.. mam nadzieję, że wiesz, że jestem wdzięczna za to, co dla mnie dziś zrobiłeś. Zachowuję się, jak zachowuję, bo mam w głowie taki mętlik, że najpierw coś mówię, a potem myślę. I muszę Cię za to przeprosić, bo sama jestem zdziwiona, że się tak zachowuję. Chcę tylko żebyś wiedział, że jestem ci dłużna i nie zapomnę tego. - po wyrzuceniu tego z siebie odetchnęłam cicho z ulgą, bo poczułam się nieco lżej. Nie chciałam już wchodzić w przemówienia pokroju ‘dziękuję, że mnie uratowałeś, ale nadal Ci nie ufam’, bo były one już dzisiaj nie potrzebne. Chciałam tylko należycie za wszystko podziękować i nie sprawić wrażenia rozwydrzonej dziewczyny, która jest niewdzięczna.
-.. przeprosiny przyjęte. - odpowiedział po dłuższej chwili, a ja skinęłam głową sama do siebie.
- Mam nadzieję, że coś takiego już się nie powtórzy..

< Zeno? > 
2208 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz