Jak to został porwany? Jak mogli dopuścić do takiej głupoty, do takiego błędu. Złość stawała się tak duża, że w prędkości światła chwyciłam za klamkę od drzwi samochodu i wysiadłam z auta. Usiadłam na drodze patrząc na łąkę przed sobą. Paznokcie wbijały się w moje dłonie a mięśnie zadrżały. Ostatnio tak miałam gdy Gabriell został zaatakowany i grozili mu śmiercią. Zawsze gdy groziło komuś niebezpieczeństwo dostawałam ataku paniki.
-Katfrin? - uszłyszałam obok siebie. Spojrzałam w górę na chłopaka, który ostrożnie do mnie podchodził. Jakby wiedział, że to jak wyglądam nie ma wpływu na to że mogę zrobić coś dość niespodziewanego i może głupiego. Odwróciłam wzrok od Maxwella i znów spojrzałam na łąkę.
- Jesteście idiotami - powiedziałam jedynie. Złapałam oddech wiedząc, że w tym momencie już nie mogę pozwolić sobie na jakieś emocję. Trzeba było ratować innego idiotę, który się w to wpakował. Podniosłam się z ziemi i od razu wsiadłam do samochodu. Zapięłam znów pasy i zamknęłam drzwi, jednak chłopak nadal nie wsiadał. Uchyliłam trochę okna i spojrzałam na chłopaka, który nadal stał w tym samym miejscu co wcześniej patrząc zdziwiony i lekko zdezorientowany na miejsce gdzie siedziałam jeszcze ledwo minutę temu.
- Długo jeszcze? - spytałam, a ten uniósł wzrok i otrząsnął się ze stanu, w którym niedawno był. Wsiadł po chwili do samochodu i odpalił silnik i ruszył. Oparłam głowę o szybę samochodu i zamknęłam oczy wiedząc, że w tym momencie należy opanować całe moje emocje.
- Jak się czujesz? - spytał chłopak, a ja nawet nie uniosłam głowy żeby na niego spojrzeć.
- Potrzebuje chwili - powiedziałam tylko i wzięłam głęboki oddech. - Po prostu jedźmy i ustalmy jak wyprostować tą sprawę co tak ją spierdoliliście - dodałam, a on skinął głową. Jak mogli tak wpaść? Jak można było dopuścić do przebicia gangu? Czemu zawsze jak mnie nie ma to dzieje się coś złego? Powinnam chyba niedługo zrezygnować z misji jeśli nadal tak się będzie działo. Musimy dbać o siebie nawzajem, a oni sami sobie nie radzą.
- Jak do tego doszło? Powiedz dokładnie co się stało - powiedziałam obdarzając chłopaka spojrzeniem. Westchnął i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Widziałam, że miał żele, był podenerwowany i nie chciał chyba zaczynać tego tematu.
- Spokojnie, po prostu potrzebuje informacji, podejdź do tego na chłodno - rzekłam jednak ten pokręcił głową i powiedział, że wszystkiego się dowiem. Prychnęłam lekceważąco i wyjęłam telefon z kieszeni. Wybrałam osobę i szybko wpisałam wiadomość. "Wiedziałeś?" nawet nie chowałam komórki bo zaraz dostałam jakże zachwycającą odpowiedź o treści "tak". Zacisnęłam mocniej szczękę i zablokowałam telefon chowając go na wcześniejsze miejsce. Mimo iż byliśmy już bardzo blisko miałam wrażenie, że moje zdenerwowanie wpływa aż za bardzo na atmosferę, która w tym momencie ani trochę nie była lekka. Uspokój się dziewczyno, tyle razy oberwałaś z pocisku i było dobrze, a teraz co? Inaczej? Oczywiście, że tak, bo to nie ja oberwałam tylko ktoś inny. Kurwa mać! Oczywiście, że będę się dużo bardziej tym przejmować, ja zawsze jakoś wyjdę obroną ręką. Droga, która nam pozostała to dosłownie dwukilometrowy odcinek, który w tym momencie sprawiał wrażenie dużo dłuższego. Miałam wrażenie, że cel zamiast się zbliżać powoli się oddala. Miałam złe przeczucia, może nie co do spotkania, ale dzisiejszego dnia. Przeszedł mnie dreszcz po całym ciele mimo iż było mi zupełnie ciepło, a może wręcz gorąco. Pierdolone przeczucie. Spojrzałam na chłopaka kiedy stanęliśmy w końcu na miejscu.
- Mam nadzieję, że macie już jakiś dobry plan bo jak nie to porozmawiamy inaczej - powiedziałam z delikatnym uśmiechem i chwyciłam za klamkę wychodząc. Poczułam wibracje i wyjęłam telefon z kieszeni. "Uważaj na siebie, mam złe przeczucia co do dziś." Tak braciszek miał idealne zgranie, prawie jak bliźniaki. Tyle, że prawie robi wielką różnicę. Schowałam komórkę, a chłopak zamknął samochód ruszając w stronę wejścia. Wzięłam głęboki wdech, dawno nie byłam na takim spotkaniu, raczej rzadko biorę udział w takich "uroczystościach". Wolałam unikać grupy i być tą raczej cichą osobą, która nie ma nic wspólnego, jednak okoliczności są jakie są. W końcu trzeba się pokazać po długiej przerwie i nieobecności.
Maxwell?
652
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz