Przez całą drogę gryzłem się ze swoim sumieniem, które w ostatnim czasie było dość nadszarpnięte. To co dotychczas musiałem robić nie było aż takie złe w porównaniu z tą dzisiejszą robotą. Miałem nadzieję, że zrobimy to szybko i równie szybko o tym zapomnę. Kiedy auto się zatrzymało, nie sądziłem, że tak szybko będę musiał przystąpić do działania. Nie czułem się w najmniejszym calu gotowy na porwanie. To było dość komiczne. Znajdowałem się w dwóch mafiach, chociaż po tym ostatnim zdarzeniu nie miałem czego szukać w Pangei i po tych wszystkich miesiącach odwalania brudnej roboty nie czułem się ani trochę w porządku z tym, co robiłem. Mogłem usprawiedliwiać się przed samym sobą dlaczego w ogóle wpakowałem się w takie bagno, jakim były grupy przestępcze. Z jednej strony mój młodszy brat potrzebował tych pieniędzy, ale... Prawda było dużo bardziej żałosna, byłem tchórzem i nie potrafiłem tak po prostu porzucić dotychczasowego życia. Mafię można było opuścić tylko w jeden sposób i nie trudno było domyślić się w jaki konkretnie.
Teraz wpatrywałem się w przedmiot, który podała mi dziewczyna. Zmarszczyłem brwi, chcąc coś dodać, ale ugryzłem się w język. Nie chciałem pytać, co to za substancja. Jeśli to pomoże w porwaniu, mogłem to zrobić. Popatrzyłem na swoją towarzyszkę. Nie wyglądała na wzruszoną. W ogóle cała akcja nie robiła na niej wrażenia. Gdybym miał zgadywać, to na pewno miała na koncie kilka porwań. Westchnąłem cicho, chcąc się skupić na zadaniu. Po chwili otworzyłem drzwi. W pobliżu znajdował się klub, więc znalezienie jakiejś samotnej dziewczyny, w dodatku pijanej nie powinno być problemem. Stres, który wziął nade mną górę nie pomagał. Jednakże dziś dopisywało mi szczęście. Nie szukałem długo swojego celu. Można powiedzieć, że wręcz sama dziewczyna wpadła mi w ręce. Z początku nie ogarniała, co się wydarzyło. Dopiero gdy zacząłem niezbyt delikatnie ciągnąć ją w stroną samochodu, zaczęła stawiać opór. Zapierała się nogami i próbowała uwolnić swoje nadgarstki z mojego uścisku. Idąc za radą Shey, sięgnąłem po strzykawkę. Ręce tak mi się trzęsły, że zamiast wbić igłę w skórę dziewczyny, sam się nią nakłułem. Przekląłem pod nosem, upuszczając strzykawkę. Sytuacją w jakiej dziewczyna się znalazła i rosnąca adrenalina spowodowała, że zaczęła trzeźwo myśleć, a w końcu udało jej się uwolnić. Na szczęście dla mnie, daleko nie uciekła. Nasz kierowca pozostał czujny i naprawił mój błąd tej nocy. Złapał dziewczynę i za pomocą nasączonej szmatki pozbawił przytomności. Spojrzenie mężczyzny mówiło samo za siebie. Nie najlepiej mi z tym poszło. Prawie spartaczyłem sprawę. To było takie żałosne, pozostało mi tylko czekać, aż szef zechce wyjaśnień z dzisiejszej nocy. Widząc jak kierowca pakuje dziewczynę do samochodu, aby nie robić widowiska i nie narażać się na zauważenie, zrezygnowany sam ruszyłem do auta. Widząc, jak Shey chce coś powiedzieć, uciszyłem ją gestem ręki. Nie potrzebowałem porad ani nie chciałem się teraz tłumaczyć. Byłem zły na siebie.
Shey?
465 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz