Ta dziewczyna powoli zaczynała przeginać. I tak już za długo byłem spokojny i dałem sobie konkretnie wejść na głowę co zauważyły nawet moje siostry. Starałem się trzymać fason, ale ta akcja konkretnie wybiła mi z głowy myśl, że mógłbym mieć w szeregach tak nawiedzoną kobietę.
Odetchnąłem cicho wiedząc, że walenie w drzwi i krzyki nic mi nie dadzą. Schowałem dłonie do kieszeni spodni i ostrożnie oparłem się o drzwi pomieszczenia, w którym przebywała spanikowana dziewczyna. Nie byłem psychologiem, terapeutą tylk szefem mafii, a przez śmierć Leah zrobiły się ze mnie ciepłe kluchy. Musiałem pomyśleć jak sensownie z tej sytuacji wybrnąć, a skoro wiedziałem, że zwinęła akurat mój służbowy telefon sprawa zdawała się być prosta. Niezależnie do kogo nie zadzwoniła raczej się nie rozłączy, a to oznaczało, że nie mogą powiedzieć nic na sowją niekorzyść, by czasem nikt tego nie usłyszał. Sięgnąłem więć po swój prywatny telefon wrzucając na wyświetlacz telefon do swojej asystentki. Odebrała niemal natychmiast, a jej zdziwiony głos dał mi jeszcze większe pole do popisu. Wystarczyło zagrać lekko zestresowanego...
-Hej, słuchaj wydarzył się mały wypadek i zgubiłem wczoraj telefon służbowy. Jest na nim dużo ważnych rzeczy dotyczących kancelarii i ostatniej sprawy sądowej czy mogłabyś zdalnie wyłączyć telefon z użytku?
-H-hej.... oczywiśćie Panie Moretti, to powinno potrwać jakieś 5 minut. Muszę tylko wykonać jeden telefon do naszego informatyka. - odpowiedziała bardzo przejęta chociaż i tak wydawało mi, że nie brzmiałem jakoś bardzo wiarygodnie. Podziękowałem, po czym rozłączyłem się i trzymając telefon cały czas w ręku patrzyłem na zegarek odliczając dokładne 5 minut. Po tym czasie zza drzwi usłyszałem wyłącznie 'Halo..? HALO?' dokładnie tak jak się spodziewałem. Telefon się wyłączył, a rozhisteryzowana dziewczyna prawdopodobnie starała się go włączyć na każdy możliwy sposób praktycznie nie zwracając już teraz na mnie uwagi.
- Otwieraj. - mruknąłem już nieco wkurwiony. Nastolatka nie będzie mnie rozstawiać po kątach.... wariatka. Oczywiście moje słowo spotkało się z kolejnym darciem ryja jaki jestem zły i niedobry, co zaczynało wyprowadzać mnie z równowagi do tego stopnia, że z komody obok sięgnąłem po mały pistolet i głośno przeładowałem. - Otwieraj, albo wejdę tam siłą, ale wtedy już na pewno nie będę z tobą rozmawiać.
Oczywiście - nic z tego. Najwidoczniej tatuś dobrze przeszkolił swoje dziecko, które w tym momencie podpisało sobie wyrok, bo jak tylko wróci Katfrin to weźmie ją w swoje obroty. Nigdy więcej nie dam tej smarkuli wejść sobie na głowę i to na pewno nie w taki sposób. Wiedząc, że nie mogę za wiele zrobić po prostu schowałem już zabezpieczoną i rozładowaną broń do szuflady.
Usiadłem grzecznie w salonie przecierając dłonią twarz. W czasie oczekiwania na rozwój sytuacji napisałem sms'a do Maxa, że mam lekkie kłopoty i mogę się spóźnić na spotkanie.
<Polissena, wpadaj na kawke>
443 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz