Myślenie o tym sprawiało, że cały świat zdawał się taki.. surrealistyczny. Jeszcze tak nie dawno byłam odpowiedzialna za wynoszenie stamtąd informacji. Zgrywałam sekretarkę Vincenta Harpera i byłam gotowe na jakieś chore poświęcenia. Zostałam przez Jaydena zbita tak mocno, że padłam na ulicy, ale znalazł mnie mój jedyny jak się okazuje przyjaciel.
Jayden budował prawdziwą armię, nie dało się tego ukryć. Może cała ta napaść miała na celu zastraszenie policji, cywili, wszystkich znaczących ludzi w mieście? Dawanie temu mężczyźnie tak dużej władzy.. było przerażające. Bo jest on po prostu niestabilny. Jeśli coś strzeli mu do głowy i wyjdzie na Londyńskie ulice z rządzą krwi to.. nie chcę nawet o tym myśleć.
Tamtej nocy zasnęłam w salonie skulona w fotelu i okryta pierwszym lepszym kocem. Nie miałam siły się przebierać, myć, nic z tych rzeczy. Byłam po prostu wykończona i chciałam, żeby ta z piekła rodem noc w końcu się skończyła.
------
Następny dzień miał być swojego rodzaju terapią w moich oczach. Z samego rana zmyłam z siebie wszystko co wydarzyło się wczoraj, a suknię po wyjściu z mieszkania wyrzuciłam prosto do śmietnika. Nie miałam potrzeby zatrzymywania jej, chociaż przez to, że mało z niej zostało. Pieniądze w tym przypadku nie grały roli; nie mogłam zostawić ze sobą takiego wspomnienia.
W planach miałam spędzenie całego dnia poza domem. Śniadanie w kawiarni, wybranie się do bibliotek, jakieś drobne zakupy, obiad w szykownej restauracji.. w końcu to pieniądze najlepiej odciągają uwagę od wszystkich trosk. A o ich przypływ nie musiałam się zbytnio martwić.
I do pewnego momentu wszystko zdawało się iść po mojej myśli. Nikt do mnie nie dzwonił, klient czy też Jayden, żadne inne problemy również zdawały się omijać mnie szerokim łukiem i byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Wszystko jednak zdawało się rozprysnąć niczym szkło z impetem rzucone na podłogę kiedy wpadłam na Lukrecję.
Nie spodziewałabym się tego, że dziś na nią wpadnę. Nie ukrywałam więc szoku jaki przeżyłam na jej widok. Gdy nic mi nie odpowiedziała i bezwładnie osunęła się na chodnik przyklęknęłam przy niej i położyłam dłonie na ramionach. Trzęsła się niesamowicie, nie odpowiadała przez dłuższy czas na moje czyny jednak kiedy zapytałam się co się stało.. sama zaczęłam się trząść.
Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej niż na jej widok, a usta rozwarły się lekko. Chciałam coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z mojego gardła. Zupełnie jakbym straciła głos.
- Hidden.. - w końcu udało mi się coś powiedzieć. Patrzyłyśmy tak na siebie, obie siedzące na kolanach po środku chodnika musiałyśmy wyglądać jak wariatki. - A-ale.. kiedy..?
- Wczoraj.. - wydukała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
Wczoraj.. czyli..
- Lukrecja.. może chodźmy do mnie? To niedaleko, nie możemy gadać tak na chodniku. Jesteś strasznie roztrzęsiona.. - potrząsnęłam lekko dziewczyną, ponieważ zdawało się, że odpływa do swojego świata. Nie miała ochoty nic mówić, więc kiwnęła tylko głową. Wstałam jako pierwsza i pomogłam jej podnieść się z chodnika. Nie zważając na siebie otrzepałam jej ubrania po czym wzięłam pod rękę i zaczęłam prowadzić w stronę budynku gdzie mieszkałam.
Nie mogłam jej powiedzieć. Może to tylko moje spekulacje, chodź bardziej prawdopodobne niż nie. Ale nie mogę, co jeśli pomyśli, że byłam w to zamieszana? Oskarżyłaby mnie i w niczym by to nie pomogło. Może dowiem się czegoś więcej? Wtedy sama wyciągnę wnioski i.. w razie potrzeby przeprowadzę własne rozeznanie.
Całą drogę czułam jak ręce Lukrecji drżą i nie mogłam otrząsnąć się z poczucia winy. Czy ja się nieumyślnie do tego przyłożyłam? Śledził mnie i postanowił porwać młodego bogacza? Miałam zdecydowanie zbyt wiele myśli na minutę, a musiałam się ogarnąć. Lukrecja była w o wiele gorszym stanie niż ja i musiałam się nią jakoś zająć. Ona też to zrobiła w stosunku do mnie, wtedy gdy nocowałam w mieszkaniu Hide.
Hidden.. miałam głęboką nadzieję, że nic mu nie jest. W końcu to mój przyjaciel. Na dobrą sprawę jedyny przyjaciel! Pomógł mi tak wiele razy, rozumiał jak nikt inny.
W niecałe dwadzieścia minut znalazłyśmy się w moim mieszkaniu. Usadziłam dziewczynę na kanapie i wzięłam od niej kurtkę, którą odwiesiłam na korytarzu. Kiedy do niej wróciłam zobaczyłam, że trzyma twarz w dłoniach. Znalazłam miejsce obok niej i ostrożnie położyłam dłoń na plecach. Głaskałam ją delikatnie do momentu, kiedy nie wyprostowała się z poczerwieniałą twarzą, od cichego płaczu.
- Potrzebujesz czegoś? Wody, herbaty?
- Nie.. - pokręciła lekko głową. - Natalie.. co my mamy teraz zrobić? Nikt nie wie co się z nim dzieje, policja jest tak beznadziejna że..
- Lukrecja.. - złapałam jej dłonie w swoje i popatrzyłam prosto w oczy. - Hidden nie jest głupi, nie da się skrzywdzić. Będzie tak długo grał, jak tylko możliwe. Jestem pewna, że mimo twojego przekonania policja zdoła go znaleźć. Musimy.. - w momencie mnie również zachciało się płakać, jednak starałam się to przezwyciężyć. -.. musimy być dobrej myśli. Nie wiem jak jestem w stanie pomóc, ale możesz być pewna, że będę przy tobie kiedy będziesz tego potrzebować.
< Lukrecja? >
938 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz