-Może nikt mnie nie będzie szykanował, ale to raczej chodzi o mnie i moje mniemanie o sobie. Innych zazwyczaj mam w dupie. - wstając z jej kolan, na których jeszcze przed chwilą leżałem, podniosłem się do takiej pozycji, że nasze twarze znajdowały się dosłownie kilka centymetrów od siebie. Ani ja ani ona nie byliśmy tym faktem wzruszeni. Czuliśmy się swobodnie w swoim towarzystwie i to do tego stopnia, ze gdybym nawet zdecydował się ją teraz pocałować to ta nie protestowałaby, a wręcz odwzajemniła to. Niespodziewanie Nat podniosła jedną rękę i odgarniając mi włosy z czoła za chwilkę położyła dłoń na moim policzku.
-Nie sądziłam, że TY będziesz się martwił swoim wyglądem. To do ciebie kompletnie nie pasuje... - zaśmiała się na co ja za chwilę zrobiłem dokładnie to samo.
- Zdarza mi się mieć takie kobiece odruchy typu 'o boże nie mam się w co ubrać', albo...'o nie jaka jestem brzydka' - przedrzeźniając dziewczyny, z którymi do tej pory miałem do czynienia, odegrałem te scenki niczym prawdziwy aktor swoim głosem modulując dużo wyższy głos kobiet. Myślałem, że Natalie złoży się ze śmiechu na tej kanapie. -Ale tak swoją drogą... - na chwilę spoważniałem ponownie wpatrując się w jej oczy - Czemu taka przybita chodzisz? Odlatujesz myślami i..
- Martwię się o ciebie po prostu. - przerwała mi szybko chcąc najwidoczniej jak najszybciej zakończyć temat. O nie kochaniutka, nie ze mną te numery.
- Dobra przestań pierdolić...- przewróciłem oczami - Widzę, że sprawa jest jakaś grubsza więc albo powiesz mi po dobroci, albo Cię stąd dzisiaj nie wypuszczę.
-W sumie to się nie obrażę jak mnie stąd nie wypuścisz...- wzruszyła ramionami, a do mnie ta informacja doszła szybciej niż z prędkością światła.
- Ah czyli o to chodzi. Brak hajsu, co? - nadal lekko się uśmiechałem, ale to nie było nic złośliwego. Ot, taki ciepły uśmiech porozumienia. Natalie nie zaprzeczała, po prostu pokiwała głowa, a jej mina mówiła coś w na zasadzie 'nie wiem co zrobić, by poprawić swoją sytuację'. - To zostań ze mną. -powiedziałem wprost. Dziewczyna spojrzała na mnie dość niezrozumiale. Jakby niekoniecznie dosłyszała. No halo... byliśmy od siebie dosłownie parę centymetrów, dobrze wiem, że ściemniała.
-Chyba zdurniałeś, ja tutaj jestem tylko po to żeby...
- Po prostu nie dyskutuj. - zakryłem jej usta dłonią. - Następnym razem uciszę Cię inaczej, a podejrzewam, że tego nie chcesz. - zszedłem z niej żeby za chwilę położyć się obok na kanapie. Chyba nawet nie zamierzała protestować.
Jeszcze chwilę zajęło nam dojście do porozumienia i ustalenie faktu, ze powinna zrezygnować ze swojego dotychczasowego mieszkania. Nawet nie starałem się poruszać rozmowy na temat jej obecnego życia towarzyskiego, bo oboje byliśmy po jednych pieniądzach z jedną różnicą - ja miałem okropne plecy, a ona musiała sobie radzić sama.
---------
Kilka dni później postanowiłem odwiedzić kolegę 'z metalowej klatki'. Natalie nic nie wiedziała, ale z tego co mówiła to nie powinno być jej w tym momencie w domy. Jaki spokój mnie ogarnął kiedy okazało się, że miałem rację, bo przecież dziewczyna jeszcze nic nie wiedziała o tym kim tak naprawdę jestem. Na sam dźwięk słowa 'twoja dziewczyna' uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Czy to zazdrość czy może już badanie gruntu ze strony chłopaka?
- Nie mam dziewczyny, ale spostrzegawczy jesteś. - podsumowałem przenosząc się do kuchni żeby rozpracować w końcu nowy ekspres do kawy, który dostałem od mamy. - A co? Badasz grunt? - wziąłem do ręki taki śmieszny metalowy 'koszyczek' i zacząłem przesypywać do niego kawę. Seth przyglądał mi się uważnie, ale coś czułem, ze to wszystko z troski o to bym zaraz czegoś nie rozjebał.
- Ty zadajesz głupie pytania to ja też się staram nie odstawać.
- Moje wcale nie są takie głupie, bo jednak nie chciałbym zostać rozstrzelany tylko dlatego, że mój bąbelek nie trzyma języka za zębami.
-Gdybyś nie był rasowym mafiozą to może nie miałbyś się czego obawiać, myślałeś kiedyś nad tym? - po tej krótkiej, lekko zażartej wymianie zdań jedyne co doszło do naszych uszu to tępy trzask. Brzmiało to trochę jak spadnie kilograma jabłek na panele. Wyjrzałem zza aneksu kuchennego żeby dostrzec w przedpokoju nikogo innego jak we własnej osobie Natalie, która słysząc naszą rozmowę wręcz zaniemówiła, a zakupy, które niosła wypadły jej z ręki.
Spojrzałem wymownie na Setha, który wydawał się lekko zestresowany, że palnął coś takiego nie widząc kto stoi tuż za nim. Nawet nie wiedziałem jak zacząć się tłumaczyć, ale jak spojrzałem na lekko zmartwiony i jednocześnie zatroskany wyraz twarzy Nat... coś zaczęło mi śmierdzieć.
- Ty... wiedziałaś. - mruknąłem stając teraz na przeciwko niej i podnosząc to co przed chwilą jej spadło. Skąd ja to wywnioskowałem? Nie wyglądała na specjalnie przejętą, a jej szok była bardziej... dobrą grą aktorską, w której była nieziemska tylko... nie przede mną. Nie odpowiedziała mi więc uznałem to za aprobatę. - No to kurwa pięknie...-przeczesałem nerwowo czarne włosy. - Jedno mnie właśnie sprzedało mówiąc kilka minut wcześniej, ze nie palnie nic durnego, a drugie wiedziało od początku, ze jestem przestępcą i nawet nie raczyło mi powiedzieć. - chociaż rzadko kiedy się złościłem to teraz w moim głosie wyraźnie można było usłyszeć irytację. - A mogłem Cię zabić.. - prychnąłem cicho na co chłopaczek spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem. - Jesteś tak dyskretny jak ze swoją orientacją. Nie spodziewam się cudów z twojego zachowania milczenia...
<Seth/Nat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz