(edycja zdjęcia wkrótce)
KONTAKT: e-mail: ptkaln@gmail.com, Howrse: WTSW, Discord: WTSW#6401 (Pantera śnieżna)
AUTOR ZDJĘCIA: Brak
IMIĘ & NAZWISKO: Dakota Iso Quinn
PSEUDONIM: Pragnąc uniknąć zbędnych nieporozumień lub głupich docinek przedstawia się zwykle drugim imieniem i tak też podpisuje swoje oryginalne dzieła.
PŁEĆ & WIEK: Mężczyzna || 17 lat
STATUS SPOŁECZNY: Uważa, że jeszcze ma sporo czasu na znalezienie prawdziwej miłości. Póki co woli raczej czerpać pełnymi garściami ze wspaniałości życia kawalera.
ORIENTACJA: To skomplikowane. Niby czuje się osobą heteroseksualną, ale po pijaku różne głupie eksperymenty przychodzą mu do głowy, więc choć sam nie chce się przyznać do tego nawet przed sobą, jest biseksualny.
RELACJE:
- Hope Quinn - wywodząca się z jednego z ekwadorskich plemion Indian matka, z którą niestety nigdy nie nawiązał normalnych relacji. Przez zdecydowaną większość czasu traktowała go bowiem jak powietrze, zajęta spełnianiem niejednokrotnie niezwykle wyszukanych zachcianek coraz to nowych partnerów. To właśnie głównie ta kwestia spowodowała, że w swoje piętnaste urodziny, które spędzali w Londynie wraz z kolejnym zastępczym tatusiem wypowiedział jej ostateczną wojnę, informując że albo wreszcie się ustatkuje i zacznie zwracać większą uwagę na swoje dzieci, albo on nie wróci już nigdy na Galapagos. Do tej pory doskonale pamięta ironiczny śmiech, którym wybuchnęła w odpowiedzi, a który przeszył jego nastoletnie serce do tego stopnia, że jeszcze tego samego dnia od niej uciekł.
- Chica Quinn - ciocia, która szczęśliwie przygarnęła go pod swój dach po owej pamiętnej kłótni z rodzicielką. Właścicielka kawiarni Bajo las estrellas (z hiszpańskiego Pod gwiazdami) przylegającej do jej mieszkania położnego o rzut beretem od London Eye. Stara panna, która zamiast wychowywania ludzkich brzdąców preferuje adopcję niezliczonej liczby zwierząt.
- Axel Vaaler - zupełnie obcy mieszkaniec Oslo, który najprawdopodobniej brał udział w poczęciu chłopaka.
- Kelsey Quinn - starszy o dwa lata przyrodni brat. Ksiądz katolicki, który stale podróżuje po świecie, by dzielić się Dobrą Nowiną. Mimo największych starań nadal jednak nie jest w stanie przekonać swojego krewnego o istnieniu jakiegokolwiek Boga.
- Niezliczona liczba młodszego rodzeństwa pochodzącego od różnych ojców.
CHARAKTER & APARYCJA: Zacznijmy od tego, że ciężko żyje się chłopakowi, który nie dość, że nigdy nie poznał biologicznego ojca, to wiecznie oglądał jak jego matka daje się obściskiwać coraz to nowym facetom, którzy zwabieni przez jej pierwotną dziką naturę oraz niecodzienny wygląd typowy dla kobiet wywodzących się z plemion południowoamerykańskich Indian zawsze lgnęli do niej niczym ćmy do światła. A szczególnie, gdy ów chłopak charakteryzuje się duszą stuprocentowego artysty, którą dogłębnie rani każde ostrzejsze słowo lub gwałtowniejszy gest. Dakota nawet nie próbuje zliczyć ile to właściwie dni spędził gapiąc się w ścianę po tym jak kolejny chwilowy partner rodzicielki (której od dawna nie potrafi nazwać matką, bo na ten pełen godności tytuł należy sobie jednak zasłużyć) wyzwał go od nic niewartego śmiecia lub rozkapryszonego bachora tylko dlatego, że miał czelność zajrzeć do sypialni, gdy akurat dorośli się całowali lub uprawiali seks. A że drzwi do ich domu prawie się nie zamykały, o podobną scenę nie było wcale aż tak trudno. Jakieś dobre duchy musiały jednak czuwać nad tym jasnolicym młodzieńcem, skoro zanim zdążył pogrążyć się całkowicie w otchłani szaleństwa i targnąć na swoje życie jego starszy brat zauważył pierwsze objawy zbliżającej się choroby i czym prędzej zaciągnął go (dosłownie) do psychiatry. Najprawdopodobniej tylko dzięki jego natychmiastowej pomocy jedyną skazą na delikatnej skórze nastolatka są obecnie nierównomierne rozsiane, prawie niewidoczne piegi oraz czerwono-czarny puchacz z uniesionymi skrzydłami i wyciągniętymi szponami, którego wytatuowała mu własnoręcznie trzy lata temu na łopatkach w ramach świątecznego prezentu kuzynka i za którego oboje nieźle później oberwali od przebywającej akurat na Galapagos ciotki. Dodatkowym atutem tych sesji jest z pewnością fakt, że to właśnie w wyniku mądrych rad lekarza odkrył wielką miłość do sztuki, którą pielęgnuje starannie po dziś dzień. Żyletkę i noże, którymi próbował wcześniej podciąć sobie żyły zamienił na dłuto i pędzel, pozornie się uspokajając, ale ten, kto wykaże choć minimalną chęć zrozumienia przesłania jego dzieł, odkryje, że obdarzony migdałowo-miodowymi oczami Ekwadorczyk nadal przegrywa ciężką walkę z demonami zatruwającymi mu umysł. A trzeba tu wspomnieć, że potrafi przesiedzieć nad ich należytym przygotowaniem kilka miesięcy praktycznie od rana do wieczora, pogrążony w tak głębokim transie, że kompletnie nie zauważa co się wokół niego dzieje. Końcówki jego ciemnoorzechowych, lekko falowanych, sięgających trochę poza barki włosów często maczają się wtedy w produktach ubocznych szału tworzenia, podobnie zresztą jak ubranie, a w powietrzu unosi się słodki zapach owocowych kadzidełek mający nieco przyćmić ostrą woń terpentyny lub materiałów konserwujących drewno. Szkoda tylko, że wciąż jest tak bardzo małomówny, bo przecież nie każdy posiada na tyle duże pokłady cierpliwości, by co chwila ciągnąć go za język. Ten rozwiązuje mu się dopiero po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu, ale lepiej nie pozwalać mu jej wychylać, bo z cichego podrostka o wzroście wynoszącym 190 cm, który zawdzięcza zapewne domieszce krwi norweskiej, zamienia się wówczas w strasznego gadułę, który nie spocznie dopóki nie zamęczy wszystkich wokół swoimi historiami albo zwyczajnie nie zostanie wyproszony.
Na tym etapie jego opisu można się zacząć zastanawiać, co też właściwie ten zagubiony podlotek robi w mafijnych szeregach. W końcu już na pierwszy rzut oka widać, że kompletnie tu nie pasuje. Faktycznie, Iso nie skrzywdziłby świadomie żadnego żywego stworzenia. Przynajmniej nie fizycznie, bo czasami zdarza mu się powiedzieć o te kilka słów za dużo, czego zawsze później żałuje. Wszelkie konflikty stara się rozwiązywać na drodze pertraktacji, a gdy te nie skutkują, zwyczajnie narzuca na głowę kaptur, po czym oddala się wolnym krokiem w swoją stronę, nucąc coś pod nosem. Jednak i on ma swój powód, by każdej doby lawirować w jakże pokręconym świecie pełnym mrocznych typów, a jest nim jego ciotka, która cierpi na naprawdę poważną chorobę nerek i na gwałt potrzebuje przeszczepu. Gdyby nie wstawiennictwo tej dzielnej kobiety po ucieczce od rodzicielki skończyłby w domu dziecka, więc Quinn czuje się wręcz zobowiązany, by pomóc jej w zgromadzeniu odpowiednich środków na ratowanie życia. A niby w jaki legalny sposób miałby tego dokonać ?
ZAINTERESOWANIA: Jak łatwo się domyślić po profilu klasy, do której obecnie uczęszcza Dakota najwięcej radości czerpie z pogłębiania swojej wiedzy na temat szeroko pojętej sztuki. Nic więc chyba dziwnego, że gdyby tylko mógł, przesiadywałby całe dnie w muzeum. Niestety inne, znacznie poważniejsze obowiązki mu na to zwyczajnie nie pozwalają. Skrycie marzy nawet o pójściu na studia związane z jej historią, aczkolwiek jak na razie wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się wskazywać, że nie będzie mógł sobie na to pozwolić. Niemal całe zarobione pieniądze odkłada bowiem na sfinansowanie przeszczepu nerki dla ciotki, modląc się, by udało się go zrealizować zanim ta umrze. Biedaczka stara się udawać, że czuje się równie dobrze jak dawniej, ale on i tak wyczuwa pismo nosem.
Drugim żywiołem młodzieńca są oczywiście motory, do których miłość zaszczepił mu jeden z byłych partnerów matki. To on właśnie nauczył go wykonywania wspaniałych akrobacji w powietrzu, którymi Quinn lubi się tak bardzo popisywać. Szkoda tylko, że jedyną pamiątką po tym szalonym Francuzie jest jego drogocenny KTM RC 200, który nie wiadomo czemu pozostawił w należącym do kobiety garażu przed swoim odejściem i nigdy więcej się po niego nie zgłosił, bo facet był naprawdę świetny nie tylko w robieniu sztuczek.
ZAWÓD: Obecnie jest wciąż uczniem liceum artystycznego, ale jego niewątpliwy talent malarski oraz rzeźbiarski został już wielokrotnie doceniony na londyńskim rynku. Niestety pieniądze z legalnej sprzedaży oryginalnych dzieł nigdy nie starczają mu na długo, więc dorabia dodatkowo podrabiając te stworzone przez starszych, a przez to znacznie bardziej znanych kolegów po fachu. Zdarza się również, że ukrywa w nich specjalne schowki służące później do przemytu narkotyków czy innych zakazanych substancji. Ponadto raz na jakiś czas, zwłaszcza wieczorami, pomaga ciotce w prowadzeniu kawiarni. Ponoć niektórzy szczęśliwcy widzieli go również jak wspina się na dach jakiegoś budynku czy drzewa, by z ukrycia dawać koncert na altówce ubogim dzieciakom, które zwą go The Prince of Sleep, ale zapytany, czy tak jest w rzeczywistości, chłopak jedynie wzrusza lekko ramionami i uśmiechając się zagadkowo, mówi że maluchy przecież lubią wierzyć w różne bajki. W końcu nikt z jego najbliższych kręgów nigdy nie znalazł tego owianego legendą instrumentu, a to, że w kieszeniach jego ubrań można odkryć paczki z łakociami nie stanowi jeszcze żadnego dowodu na to, że podrzuca je jakimś szkrabom.
DODATKOWE INFORMACJE:
- Jeden z byłych partnerów matki uparł się, że wpoi dzieciakowi zasady karate, dzięki czemu brunet nauczył się samoobrony. Nie jest być może mistrzem w tej dziedzinie, bo od czasu, gdy Włoch został wyrzucony przez nią za drzwi, prawie w ogóle nie ćwiczył, ale jakieś ruchy z pewnością nadal pamięta.
- Cierpi na narkolepsję powodującą, że zdarza mu się nagle zapaść w drzemkę dosłownie na środku chodnika lub doznać omamów przysennych, katalepsji oraz porażenia przysennego, czy automatyzmów. Zwykle jednak walczy z jej objawami za pomocą leków psychostymulujących układ nerwowy, bo przecież nie będzie rezygnował z uroków młodości tylko dlatego, że jego organizm ma jakieś fanaberie. Zdarzają się oczywiście i takie dni, w które specjalnie je odstawia, by odciąć się od świata, ale wyznaje jedną podstawową zasadę - nikt i nic we wszechświecie nie zmusi go wtedy do prowadzenia jakichkolwiek pojazdów mechanicznych.
- W jego żyłach krąży krew 0RH- będąca wynikiem działania niezwykle mieszanych, indiańsko-papuasko-aborygeńsko-beduińskich oraz prawdopodobnie skandynawskich genów.
- Od tego roku za zgodą ciotki będącej obecnie jego prawną opiekunką dzieli się tym cennym płynem oraz szpikiem kostnym z ludźmi wymagającymi pomocy lekarskiej.
- Urodził się w Dniu Świętego Walentego roku 2005 w Puerto Ayora (Wyspy Żółwie).
- Posiada obywatelstwo ekwadorskie.
- Jest poliglotą, ale najczęściej mówi w języku angielskim lub hiszpańskim.
- Potrafi świetnie strzelać z łuku i posługiwać się szpadą szermierczą, co jednak najczęściej zachowuje w tajemnicy.
- Jest oburęczny.
- Jest dumnym właścicielem Draco (niebieskiego legwana zielonego) oraz Montha, Sina i Thota (drzewołazów), a także Artemis (mastiffa hiszpańskiego) i dodatkowo Hery (owczarka katalońskiego), która teoretycznie miała być wyśnionym prezentem dla jego matki, lecz szybko się jej znudziła. W końcu nie mógł pozwolić, by niczemu niewinny szczeniak trafił do schroniska lub co gorsza na ulicę.
- Ma lekką niedowagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz