Powstrzymał się od wytarcia dłonią policzka, w obawie, że będzie to wyglądało na niestosowne. Na moment zajrzał w głąb mieszkania, pospiesznie się rozejrzał. Nie wyczuwał już tej samej, mrocznej aury, co ostatnio. Było wręcz bardzo spokojnie i cicho. Sama kobieta wspomniała coś, że dzisiaj już nikt nie powinien tu zajrzeć. Tamtego mężczyzny musiało nie być w środku. Jak dobrze. Czyli jednak bywały chwile, kiedy opuszczał on mieszkanie, dając kobiecie trochę czasu na oddech. Chwila, nikt... Czy to oznaczało, że ktoś jeszcze tu przychodził? Kolejne osoby?
Sytuacja Romaise musiała wyglądać gorzej niż Andrew przypuszczał.
O matko, czy on miał zaraz się wpakować w niezłe bagno? Już jak myślał, że problem stanowił tylko jeden człowiek to czuł, że zbyt wiele nie będzie mógł zrobić, a teraz gdy wyszło na to, że jeszcze przynajmniej jedna osoba bierze w tym udział... Co jak to była jakaś szajka? A może któraś z tych mafii, o których raz usłyszał od pewnego gościa restauracji.
Oj, niedobrze, niedobrze.
Powrócił wzrokiem na kobietę, przygryzł lekko dolną wargę. Sumienie nagle zaczęło do niego szeptać, że jak postanowi się zamieszać w całą tę sprawę to nie skończy się to dla niego dobrze. Lecz z drugiej strony czuł, że nie powinien odmówić zaproszeniu na herbatę. Nie tylko z czystej kultury, ale też możliwości trochę swobodniejszej rozmowy – na którą pewnie Romaise czekała, żeby chociaż na krótki moment się nieco rozluźnić.
– Jeśli to nie problem to mogę na chwilę zostać – powiedział z wyraźnym zawahaniem w głosie.
– W takim razie zapraszam – odparła ciepło kobieta.
Zaprowadziła go do salonu i wskazała duży okrągły stół, przy którym mógł usiąść. Zapytała o rodzaj herbaty, jakiej chciałby się napić, Andrew poprosił o zwykłą czarną bez cukru. Kobieta zniknęła w kuchni, on pozostał sam.
Postanowił korzystać z okazji; zaczął oglądać mieszkanie, zaglądając wszędzie, gdzie sięgał jego wzrok bez wstawania z krzesła. Wnętrze przedstawiało się naprawdę ładnie. Było czysto, schludnie i też poszczególne elementy miały swój urok. Nie to, co jego ciasna klitka posiadająca tylko niezbędne rzeczy oraz całkowicie pozbawiona osobowości. Żadnych zdjęć rodzinnych, żadnych szczególnych oznak zainteresowań czy hobby. Jakby ktoś tam mieszkał, ale jednocześnie nikt.
Andrew sam niekiedy czuł się, jakby lokum nie było jego, jakby po prostu był tam przejazdem. Nieraz nawet myślał o wyremontowaniu go. Niestety, obecne zarobki nie pozwalały na makeover o dużej skali. Też cały czas z tyłu głowy miał myśl, że któregoś dnia będzie musiał uciekać dalej, więc cała jego praca włożona w remont ostatecznie poszłaby na marne. Nie mógł się udomawiać nigdzie kiedy był zbiegłym więźniem i według całego świata jego miejsce było za kratami.
– Proszę.
Zamrugał parę razy, spojrzał na kobietę, która stawiała przed nim kubek z gorącą herbatą. Romaise postawiła trochę dalej swój oraz talerz z ciastkami, po czym zajęła inne wolne krzesło.
Przez chwilę siedzieli w trochę niezręcznej ciszy. Andrew wpatrywał się w swoje zakrzywione odbicie w herbacie, w końcu jednak wziął głęboki wdech.
– Bardzo chciałbym pomóc, naprawdę – zaczął wolno – ale nie wiem, co robić. Domyślam się, że na chwilę obecną zgłoszenie tego na policję nie przyniosłoby oczekiwanych rezultatów. W końcu gdyby to było takie proste pewnie już dawno zostałoby zrobione. – Na chwilę zamilkł. – Jeśli bym więcej wiedział o tej całej sytuacji to może bym na coś wpadł. Aczkolwiek nie można ode mnie oczekiwać cudów, ponieważ – zawahał się – jestem tylko cywilem.
Och, jak ciężko mu przez gardło przeszło ostatnie słowo. Cywil brzmiało tak źle, jeśli używało się go jako określenia na Andrew. Tak... nieodpowiednio.
Aż prawie parsknął. On, przestępca i to nie byle jaki: seryjny morderca miał pomóc kobiecie, która była ofiarą wykorzystywania oraz prawdopodobnie przemocy. To się nie mogło udać. A mimo to chciał coś zrobić.
– Jeśli jest coś, co mogę zrobić – powiedział wtem, prostując się – dołożę wszelkich starań.
Romaise?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz