Wracając w stronę domu, gdzie odbywała się impreza, zapaliłem kolejnego papierosa. Tym razem szedłem sam, bo Harper na pewno już leżała w swoim łóżku. Uśmiechnąłem się na wyobrażenie jej jutrzejszego poranka. Kac nie będzie miał litości. Impreza trwała w najlepsze. Wydawało mi się, że przybyło więcej osób. Nie miałem ochoty na dalsze imprezowanie i szukanie kogoś na resztę nocy. Postanowiłem się zbierać. Jutro popołudniu musiałem iść do pracy z czego nie byłem zachwycony. Ruszyłem w stronę swojego zaparkowanego auta. Nie wyobrażałem sobie go tu zostawić. Był najcenniejszą rzeczą, jaką miałem. Moim oczkiem w głowie. Nie wypiłem tak dużo, abym nie dał rady dojechać do mieszkania. Czułem się na siłach, by wsiąść za kółko. Było to nieodpowiedzialne, ale wierzyłem w swoje możliwości. Jeszcze nie zdarzyło się, aby policja kiedykolwiek mnie zatrzymała i wykryła u mnie promile. Nie miałem daleko, więc odpaliłem auto i spokojnie wróciłem do siebie.
Wszedłem do mieszkania, które nie było zamknięte nawet przy tak późnej porze. Norma. Szczerze mówiąc nie było tu nic wartego, co mogłoby zostać ukradzione. Tylko bałagan i nędza. Isaac siedział w swoim ulubionym fotelu i zaciągał się dymem. Rhys z kolei leżał rozwalony na kanapie i spał. Ostatnio dość często odpadał przy filmach ze zmęczenia. Mavis go nie szczędził i ostro wziął się za wyszkolenie starszego. Ja aż tak bardzo w to się nie angażowałem, ale trzymałem kciuki, aby ta cała zemsta na Serpents się powiodła. Przywitałem się z kumplem, który wyglądał na zdziwionego moją wcześniejszą porą powrotu.
- Nie wyrwałeś żadnej laseczki ani żadnego chłopaczka? - zapytał, wypuszczając dym z ust.
- Kto powiedział, że nie? - odparłem, spoglądając na zalegające na stoliku puste butelki po piwie. Jak widać chłopaki zrobili swoja własną imprezkę. - Była taka jedna... Ale jak prawdziwy dżentelmen odprowadziłem ją pod same drzwi mieszkania.
- Więc nic dziś nie zaliczyłeś... biedny... - westchnął z uśmieszkiem malującym się na twarzy.
- Zostawiając temat moich nocnych podbojów... - zacząłem, postanawiając nie drążyć tematu. - Ktoś, kto dzisiaj zjawił się na wyścigach chlapie ozorem o wtyce w policji. Gościu przechwala się, że ma haka na kogoś z gliniarzy i zamierza wykorzystać to do własnych celów. Nie chce, aby znów policja interweniowała w sprawie wyścigów.
- Szczytny cel. Ostatnio gliny psują zabawę, więc trochę spokoju się przyda - podsumował, poprawiając się w swoim fotelu. - Przydałoby się zbadać głębiej tę sprawę. Może przyniesie to nam jakąś korzyść.
- Jutro się tym zajmę. Teraz nie marzę o niczym innym niż odpoczynek. Byłem dziś na spacerze, rozumiesz? Czuję, jakby nogi miały wejść mi w dupę.
Ruszyłem w stronę drzwi. Planowałem pójść do swojej sypialni, ale zatrzymał mnie głos przyjaciela. Jak zwykle nie odpuści.
- A chociaż ładna była? - zapytał, przyglądając mi się uważnie, po raz kolejny nawiązując do mojej dzisiejszej towarzyszki.
Telewizor był przyciszony tak, że nic nie było słychać z filmu. Wątpiłem, aby w ogóle go oglądał. Nie wracałem się, a jedynie odwróciłem twarz w stronę chłopaka.
- Stary, miała czternaście lat - zaśmiałem się, przypominając sobie słowa dziewczyny.
Kręcąc głową rozbawiony w końcu opuściłem salon. Sięgnąłem po komórkę, zapisując w swoich notatkach adres zamieszkania Harper, póki pamiętałem. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się to przydać. Upewniłem się również, że miałem numer telefonu. I to wraz z jej zdjęciem. Milutko.
Następnego dnia nie miałem najmniejszej ochoty podnosić się z łóżka. Sama myśl o pracy mnie dobijała. Gdyby nie dobra przykrywka jako kurier, już dawno porzuciłbym tę pracę. Nie należała do najłatwiejszych. Zdarzali się też upierdliwi ludzie i to oni byli najgorsi. Miałem parę spraw do ogarnięcia na mieście jeszcze przed południem. To spowodowało, że znów spóźniłem się do roboty. To nie pierwszy opieprz jaki zaliczyłem. Rozwożąc paczki, zacząłem analizować wczorajszy wieczór. Podczas przerwy, wyszukałem numer Harper. Zrobiłem sobie selfie w stroju kuriera z idiotyczną, firmową czapeczką na głowie z krótkim dopiskiem ,,Ten strój daje +100 do wyglądu. Rozpatrzyłaś już moją kandydaturę?" Wysłałem do niej z nadzieją, że już się obudziła.
<Harper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz