niedziela, 7 sierpnia 2022

Od Anraia CD Felixa

– Ahaha, nie musisz mi tak schlebiać – zaśmiał się Anrai, udając, że zakrywa rumieńca.
Jeśli ktoś go znał wystarczająco długo, już zaczynał się godzić z tym, że nieprzewidywalność była drugim imieniem De Veena. Ten skośnooki policjant był niczym jajko-niespodzianka: nie można było określić, co się znajdowało w środku. Anrai wręcz był dumny z faktu, że nikt nie potrafił go w pełni rozszyfrować. Ile zalet, ile przewagi w tym tkwiło! On nawet swoją starszą siostrę do dzisiaj niekiedy zaskakiwał. Anrai De Veen był po prostu nie do rozgryzienia.
– Jeszcze nieraz się zdziwisz – dodał.
– Ach tak? – odparł Felix, krzyżując ręce na piersi z uśmiechem.
– Dobra, który mądry zamówił jedzenie na miejsce zbrodni? – usłyszeli wtem.
Wszyscy zebrani odwrócili głowy i spojrzeli na stojącą przy wejściu do domu Polissenę. Chwilę trwała cisza, po czym rozległo się kilka niemal zsynchronizowanych westchnień. Część powróciła do swojej pracy, podczas gdy reszta popatrzyła na De Veena.
– To ja! – zawołał z niewinnym uśmiechem Anrai, podnosząc rękę.
Zaczął iść w stronę wyjścia, już miał się minąć z Polisseną, gdy nagle tamta go zatrzymała.
– Nie wiesz, że na miejsce zbrodni się nie przynosi jedzenia? – rzuciła nieprzyjaźnie, obdarzając go krytycznym spojrzeniem.
– No ba, przecież jestem gliną, a do tego technikiem kryminalistycznym – odpowiedział lekko De Veen. – Zresztą, nie będę dosłownie stał nad ciałem z bułą w ręku.
Puścił jej oczko, a następnie wyminął ją i wyszedł.
Odebrawszy swoje zamówienie, usiadł na schodach. Drzwi były otwarte na oścież, więc wystarczyło obrócić głowę, żeby mieć całkiem ładny widok na wnętrze. Nawet widać było kawałek ciała. Położył obok siebie kubek z napojem, z papierowej torby zaś wygrzebał pudełko, z którego wyciągnął burgera.
– Waah, czyli to nie pogłoski, że jadasz koło trupów – usłyszał.
Podniósł wzrok, ujrzał stojącego nad nim Felixa.
– Człowiek lepiej myśli, gdy jest najedzony – odpowiedział, po czym wziął pierwszy gryz.
Felix chwilę go obserwował, krzywiąc się nieco. W końcu jednak westchnął ciężko i przycupnął obok.
– Daj gryza.
– Nie – odparł bez najmniejszego wahania Anrai. – Sam sobie zamów.
Słysząc to, Laozi coś mruknął pod nosem. Spuścił wzrok na znajdujący się między nimi kubek z brązowym napojem.
– To cola? – Wziął go do ręki, uniósł jedną brew zapewne z powodu ciepła, jakie od niego poczuł. – Kawa?
– Herbata – rzucił tamten, przeżuwając jedzenie.
– Dziwny jesteś.
– Ej, jeśli chcesz ponarzekać to idź się wygadaj tamtej pani, co tam leży na podłodze. – Ruchem głowy wskazał mieszkanie ofiary. – Na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
– Ta, zdecydowanie byłaby z niej lepsza słuchaczka niż z ciebie.
Przez jakiś czas trwała między nimi cisza. Felix w milczeniu obserwował Anraia; wyglądał, jakby zastanawiał się, jak tamten połączył burgera z gorącą herbatą. Cóż, to buła. Dużo ludzi rano na śniadanie jadło pieczywo z dodatkami i popijało herbatą – co było dziwne w kombinacji De Veena? Buła, mięso, sałata, ser, cebula, pikantny sos, herbata. Bez pomidora. Anrai nie rozmawiał z ludźmi jedzącymi burgery z pomidorem.
Szybko wsuwał bułę i popijał napojem, lecz Felix chyba zaczął się trochę niecierpliwić, ponieważ rozejrzał się pospieszenie dokoła, po czym spytał:
– Wracając, co masz na myśli, jeśli chcesz się mieszać w mafie?
Anrai odłożył na bok kubek, oblizał dolną wargę.
– Instynkt detektywa podpowiada mi, że w morderstwie brało udział kilka osób – zaczął. – Jeśliby tak wkręcić się w którąś z mafii to moglibyśmy znaleźć dowody na zbrodnię lub chociaż jakieś poszlaki wskazujące na to, że jednak ktoś inny za tym stoi. Mafiozi lubią wiedzieć, co się dzieje w świecie przestępstw. – Wziął kęs burgera, chwilę żuł i przełknął. – Wolałbym jednak ustawić jakieś priorytety. Jak już mamy się bawić w mafia game to skorzystajmy z tego, że nie ma Fullera i przeszukajmy jego, heh, własności, a jak znajdziemy coś ciekawego to zanim oddamy jako dowód, wpierw użyjemy jako kartę przetargową w mafiach.
– Czyli jeśli rzeczywiście Harvey ma powiązanie z jakąś mafią i my znajdziemy dowód w jego rzeczach to użyjemy tego przy innych. – Felix na chwilę popadł w zamyślenie. – Powiemy, że jesteśmy z tej pierwszej mafii?
– Ejjj, nieeee – zaprzeczył od razu Anrai. – Mafiozi tego nie lubią. Oni to zobaczą tak, że jak zdradzamy swoją mafię to też możemy to zrobić z nimi.
Jakiś czas siedzieli w milczeniu, Felix dał Anraiowi czas na dokończenie posiłku. De Veen oblizał usta, wycierając palce w serwetkę, którą razem z pudełkiem i pustym kubkiem wrzucił do papierowej torby.
– Ewentualnie możemy zrobić małą grę i rozpuścić plotkę, że mamy dowody wskazujące na jedną z mafii – powiedział.
– Ale nie mamy jeszcze dowodów ani żadnych poszlak – Felix zamilkł na moment. – Aaaaa, żeby sprawdzić czy będzie jakaś reakcja? Tylko która mafia?
Anrai na chwilę popadł w zamyślenie.
– Na przykład Serpents – rzucił lekko. – Jeśli to oni, zrobią coś, żeby się uchronić przed aresztem. Jeśli nie, pomyślą, że ktoś ich wrabia i też zaczną coś robić.
Choć bawienie się w mafiozę wydawało się całkiem ciekawe, opcja z plotką mogłaby stworzyć niezłe widowisko. Anrai zawsze chciał zobaczyć, jak by zareagowała mafia, gdyby policja miała dowody na jej zbrodnię lub gdyby ktoś ich wrobił w morderstwo. Aczkolwiek na razie chciał się zająć Harveyem. Nieobecność policjanta była okazją, żeby trochę poszperać w jego biurku albo nawet, ekhem, przeszukać jego, ekhem, mieszkanie. Kto wie, może rzeczywiście okazałoby się, że Fuller ma powiązania z jakąś mafią, a jakby szczęście dopisało to na dodatek z tą, która odpowiada za to całe morderstwo. Wtedy to by Anrai z Felixem zabili dwa ptaki jednym kamieniem. A może jeszcze dostaliby premię lub awans!
– Ech, albo postępujmy tak jak prawdziwi policjanci – westchnął wtem – czyli siedźmy na tyłku ze zdjęciami i dumajmy tygodniami, co się stało, bo prawo jest zwalone i nielegalne dowody nie mają mocy w sądzie. Przynajmniej bym się przespał.

Felix?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz