niedziela, 7 sierpnia 2022

Nowa Postać - Andrew Rain!


[Przerobię w wolnej chwili]
KONTAKT: Keiem#5665
AUTOR: Na zdjęciu Lee Dong Wook
IMIĘ I NAZWISKO: Andrew Rain
PSEUDONIM: Często można usłyszeć jak osoby w jego otoczeniu wołają na niego Andy.
PŁEĆ & WIEK: Mężczyzna || 33 lata
***
ORIENTACJA: Heteroseksualna
STATUS SPOŁECZNY: Obecnie singiel i za bardzo nie planuje tego zmienić.
RELACJE:
  • Natalie Brown – jedna z opiekunek w sierocińcu, z którego Andrew (rzekomo) pochodzi. Sam mężczyzna za dobrze jej nie zna, ale raz na jakiś czas ją odwiedza. Natalie już ma swoje lata, przez sierociniec przewinęło się tyle dzieci, że na szczęście nie pamięta zbytnio, jak kiedyś Andrew wyglądał.
  • wujek John – niepowiązany krwią starszy mężczyzna, który po prostu każe na siebie mówić wujek. Traktuje Andy'ego jak własnego dzieciaka, zawsze pozwala mu zabrać trochę jedzenia, gdy ten skończy zmianę w sklepie, często mu też wręcza przeróżne upominki (w tym alkohol) bez jakiejkolwiek okazji. Andrew trochę źle się czuje z tym, że teoretycznie obcy mu człowiek tak go rozpieszcza, ale z drugiej strony ciepło mu się na sercu robi, gdy ktoś tak o niego dba.
  • Patrick Jameson Jr – nieżyjący już milioner z wieloma występkami oraz przekrętami, właściciel dużej korporacji. To on stworzył marionetkę Andrew Raina i wykorzystywał do własnych celów. Zginął tragicznie w wypadku dwa lata temu; Andrew czym prędzej postanowił na nowo ułożyć swoje życie. Niemiło wspomina relację z Patrickiem, zwłaszcza że tamten znał jego prawdziwą tożsamość.
  • Zendaya Coleman – jeden ze stałych gości jego knajpy. Przychodzi na tyle regularnie, że Andrew już wie, o co najczęściej prosi, również daje jej zniżki. Czasami usiądzie na chwilę i zamieni z nią parę zdań, a bardziej wysłucha. Niekiedy popyta dziennikarkę, co tam w świecie mediów słychać, tak dla pociągnięcia rozmowy.
  • Marley Korzeniowski – Andrew co jakiś czas zagląda do jego sklepu muzycznego, żeby trochę tam się porozglądać, pomarzyć, a potem nic nie kupić, bo go nie stać na żaden instrument. Marley za każdym razem zagaduje mężczyznę (a gadać to on potrafi); Andy musi się pilnować, żeby nie powiedzieć nic nieodpowiedniego, aczkolwiek lubi w ten sposób zaspokajać swoją potrzebę rozmowy z kimś w podobnym wieku. Ponadto kojarzy Marleya z utworów zespołu, do którego tamten należał... co prawda nasłuchał się ich w więzieniu, ale tę kwestię pomija.
  • Romaise Munkiz – stosunkowo często robi zakupy w sklepie wujka Johna. Andrew już wiele razy miał przyjemność skasować jej artykuły, toteż zdążył zauważyć, że kobieta budzi wrażenie osoby, która ma dość ciężko w życiu. Empatyczna strona nie pozwala mu całkowicie przymknąć na to oko, lecz jednocześnie nie czuje się na tyle pewny, by spytać czy wszystko w porządku.
CHARAKTER I APARYCJA:
Z ostatniej chwili: seryjny morderca odpowiedzialny za śmierć dziewięciu osób wreszcie złapany. Dzisiaj rano, to jest trzydziestego września, policja aresztowała sprawcę, którym okazał się być Laoghaire M., student zarządzania. Za trzy dni oskarżony spotka się z zarzutami w sądzie, lecz już dzisiaj rodziny ofiar gromadzą się pod komisariatem, gdzie pan M. przebywa w areszcie, domagając się sprawiedliwości poprzez publiczną manifestację.
Laoghaire od zawsze chciał zaistnieć w społeczeństwie, zostać kimś znanym, kimś rozchwytywanym. Nie to jednak miał na myśli, kiedy do małego, niemal klaustrofobicznego pokoju w akademiku wparowali policjanci, skonfiskowali wszystkie rzeczy, a jego samego zakuli w kajdanki i brutalnie zaciągnęli do radiowozu. Nie takie napisy chciał widzieć obok swojego zdjęcia na milionach ekranów i bilbordów, nie to chciał usłyszeć od prezenterów telewizyjnych i radiowych. Nie tego oczekiwał, gdy wyciągnął z ciasteczka z wróżbą notkę: Wszyscy będą o tobie mówić.
Już od małego Laoghaire mierzył wysoko. W high school zadecydował, że poprowadzi własną firmę, więc nie mógł się obijać jak część jego kolegów. Pilnie się uczył, dokładał wszelkich starań, by na studia otrzymać stypendium, jednocześnie pracował na pół etatu i pomagał dobremu sąsiadowi w sklepie. Dawał jednak z tym wszystkim radę, ponadto miał dziewczynę i potrafił znaleźć chwilę dla siebie. Nie było łatwo, ale wiedział, że w przyszłości będzie tylko lepiej. Kupi dom jednorodzinny z ogrodem, będzie miał dziecko z ukochaną Susanne oraz adoptuje psa ze schroniska.
Znajomi, sąsiedzi i rodzina przez spory czas nie wierzyli postawionym zarzutom. Zastanawiali się, jak taki dobry, kulturalny, pomocny, empatyczny człowiek może być tak bezwzględnym i brutalnym mordercą. Jednakże nawet oni w końcu powoli zaczęli się godzić z rzeczywistością, kiedy dowody były niepodważalne, a młotek sędziego uderzył już po raz ostatni w tej sprawie. Susanne zerwała związek, przyjaciele urwali kontakt, matka odeszła, ojciec wyrzekł się syna. A Laoghaire stopniowo popadał w obłęd.
Niesamowitym wręcz zjawiskiem jest to, jak bardzo złe otoczenie potrafi wyniszczyć idealnego człowieka. Laoghaire zatracał się w sobie, każdej nocy nękany koszmarami. Nie rozumiał, jak dowody mogły wskazać na niego. Nie rozumiał, czemu nikt mu nie pomógł, czemu sprawa przebiegła tak szybko. Nie rozumiał, dlaczego to wszystko przytrafiło się akurat jemu. Wiedział tylko jedno. Ktoś ewidentnie go wrobił. I to tak idealnie, że Laoghaire nie mógł nic z tym zrobić.
Więzienie jak na ironię to miejsce, gdzie bezprawie osiąga absurdalny wręcz poziom. Wystarczyło ujawnić choćby jedną słabość i już inni ją wykorzystywali. Laoghaire każdej nocy kładł się do łóżka cały w strupach, posiniaczony. Codziennie pozostali więźniowie przypominali mu, jak miękkie miał serce. Do czasu, gdy ono wpierw zgniło, a potem stwardniało jak kamień.
Z ostatniej chwili: seryjny morderca biznesmenów, skazany sześć lat temu na dożywocie jest na wolności. W nocy z drugiego na trzeciego stycznia Laoghaire Mulligan uciekł z więzienia. Policja dokłada wszelkich starań, by go zlokalizować. Poszukiwany to mężczyzna, lat trzydzieści, wzrost sześć stóp, metr osiemdziesiąt cztery, brązowe włosy, ciemne oczy. Jeśli ktoś go zobaczy, prosimy o niezwłoczne zgłoszenie tego na policję.
Stało się. Tyle czasu ludzie oblewali jego dłonie krwią, aż w końcu on to zrobił sam. Zraniwszy dziesiątki więźniów i strażników wreszcie udało mu się uciec. Nie wiedział zbytnio, co zamierzał teraz zrobić, chciał jednak znaleźć się jak najdalej od piekła, które nękało go przez ostatnie lata. I zmotywowany był na tyle, że słuch po nim zaginął, aż trzy lata później wszyscy zdążyli zapomnieć o niesławnym mordercy, odrzucając go na dalszy plan jak każdego innego amerykańskiego przestępcę. To już przeszłość.
Z ostatniej chwili: śmierć matki i córki. Policja bada sprawę zginięcia dwóch osób w pożarze. Padają jednak spekulacje, że może to być coś więcej niż tylko ogień.
Andrew Rain podniósł wzrok znad stolika, z którego zbierał puste talerze i spojrzał na wiszący pod sufitem telewizor. Przyglądał się z dobrą chwilę wiadomościom. Chwilę później powrócił do pracy; odniósł naczynia do kuchni i z uśmiechem na twarzy podbiegł do wołającego go gościa.
Nie poświęcał czasu takim sprawom. Zresztą, on go tyle nie miał. Zajmował się samotnie knajpą, usługiwał gościom od rana do nocy. A przede wszystkim dbał o to, jak wyglądał w oczach innych.
Sąsiedzi i znajomi zawsze go zachwalają. Dobry, kulturalny, pomocny, empatyczny. Niewinny. Wszyscy mówią, że Andrew to by muchy nie skrzywdził. Nawet nie robi wrażenia kogoś, kto by chociażby raz zaklął. Przywita się, zagada, poprawi humor. Chcesz kogoś do towarzystwa? Żaden problem. Może i jest trochę nieśmiały, a także robi niekiedy wrażenie jakby stawiał granicę między sobą a resztą, ale da się z nim zakolegować. Starsze panie z sąsiedztwa powtarzają, że Bóg go zesłał na ziemię.
Zdarzają się osobistości, które postanawiają wykorzystać jego miękkie serce. Nikt jednak nie powinien próbować przekroczyć granicy jego dobroci. Andrew stara się jakoś przeboleć awanturników, lecz w pewnym momencie nie wytrzymuje i wtedy powraca Laoghaire. A to serce ma tylko miękką powłokę.
ZAINTERESOWANIA: Jako jeszcze mały, ganiający po podwórku z badylem w ręku dzieciak chciał się zajmować wieloma rzeczami naraz. Jak zobaczył, że znajomi coś robią to on zaraz też musiał. Niestety środowisko, w jakim mu przyszło żyć i majątek rodzinny nie pozwalał na zakup jakiegokolwiek instrumentu (nie wspominając o lekcjach), jazdę konno, na łyżwach, budowanie wielkich fortec z tysiąca klocków Lego. A żeby było tego mało, rodzice zawsze powtarzali, że on to za chwilę się znudzi i w błoto pójdą pieniądze.
Dzisiaj sytuacja jest podobna, z tą różnicą, że teraz to jego nie stać na zainteresowania, do tego stopnia, że nie wie czy oszczędzanie przez miesiące na instrument lub coś innego nie jest czasem nieopłacalne. Na szczęście są jeszcze hobby, na które nie trzeba tyle wydawać i tak jak sport w końcu się znudził, tak gotowanie do dzisiaj zostało czymś, co Andrew lubi robić, a do tego mu wychodzi. Co prawda, nawet tutaj przeżywał swój gorszy okres, bo przez dobre kilka lat nie mógł pielęgnować swoich zdolności kulinarnych, ale obecnie jest zadowolony. Chociaż nadal gdzieś tam z tyłu głowy chciałby popróbować te wszystkie przeróżne rzeczy.
***
ZAWÓD: Właściciel niewielkiej knajpki na przedmieściach przy jednej z mało ruchliwych ulic. Miewa sporo gości, przede wszystkim tych okolicznych, lecz zdarzają się też dni, kiedy lokal wieje pustkami. Biznes prowadzi zupełnie sam, na razie trochę boi się zatrudnić kogoś. Pomaga też wujkowi Johnowi w jego sklepie spożywczym jako sprzedawca.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Ma stosunkowo słaby brytyjski akcent. Niekiedy próbuje mówić bardziej jak Brytyjczyk, lecz średnio mu wychodzi.
  • Każdej nocy miewa koszmary, co się kończy na niewyspaniu. Obecnie jednak jego organizm zdołał przywyknąć do ubogiej ilości snu, a Andrew nierzadko specjalnie zajmuje się czymś do bardzo późnej pory. Aczkolwiek mimo to chciałby przynajmniej raz na jakiś czas przespać te osiem godzin.
  • Co niedzielę chodzi rano do kościoła. Nigdy się jednak nie modli. Nawet nie jest jakoś specjalnie wierzący.
  • Bez kawy nie rozpoczyna dnia.
  • Taki trochę top secret, ale zadziwiająco dobrze walczy. W dodatku umie wykorzystać niemal każdy przedmiot jako broń.
  • Uczulony na migdały. Prawdziwy Andrew nie był i je lubił ekhuekhuekhuekhu...
  • Nie pije alkoholu w obawie, że się upije i wyjawi swoją tożsamość. Innym tłumaczy, że po nim źle się czuje.
  • Wykonując czynności w domowym zaciszu regularnie powtarza formułki, jakie ma mówić, gdyby ktoś zainteresował się jego przeszłością. Tak na wszelki wypadek.
  • W więzieniu dla uspokojenia oraz zajęcia czymś umysłu składał origami. Do dzisiaj mu pozostał mały nawyk i jak dostanie w ręce wolną kartkę papieru, istnieje pięćdziesiąt procent szans, że przerobi ją w pieska.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz