MELISSA
Sama droga na lotnisko, potem cały lot i droga do posiadłości moich rodziców - minęła względnie bezpiecznie i bez zbędnych komplikacji. Rzecz jasna jeśli weźmiemy pod uwagę godzinne opóźnienie samolotu spowodowane jakimiś niedociągnięciami. Tak często poruszałam się liniami lotniczymi, ze było to dla mnie zupełnie normalne, ale Zeno to miałam wrażenie, że wyjdzie z siebie i stanie obok. Mój starszy brat nienawidził podróżować, a poświęcił się teraz dla dobra sprawy. Przecież nie puściłby tam Hiddena żeby pilnował porządku.
[...]
Chłopaki wyciągali z busa wszystkie nasze bagaże natomiast ta żeńska cześć wycie3czki oprócz mnie i Lukrecji zachwycała się pięknem tego miejsca. Na razie powitał je tylko ogromny, biały mur ze złota bramą otwieraną na pilota, ale mocno zainteresowana Faye zdążyła już podejść do krat i zajrzeć co znajduje się na posesji.
FAYE - Czuję się trochę jakbym wkraczała do gawry niedźwiedzia... - westchnęła oglądając sobie dokładnie roślinność.
BLAIR - Z pewnością. Teraz Cię tylko utuczą i zjedzą. - nastolatka tachająca jakąś swoją mniejszą walizkę dotarła do nas i zgryźliwie odpowiedziała blondynce. Ta tylko posłała jej groźne spojrzenie, a ja już w tym momencie mogłam wyczuć, że między dziewczynami jest jakieś lekkie napięcie, które nie będę w stanie sensownie wytłumaczyć. Lydia trzymała się blisko Zeno, jak cień. Było nas tak dużo, ze poniekąd gdybyśmy mieszkali bliżej miasta to można by pomyśleć, że turyści przyjechali się zabawić.
Widząc jak moja młodsza siostra stoi koło bramy i jak zwykle pyka coś w telefonie, podeszłam do niej i żeby zwróciła na mnie uwagę szturchnęłam ją lekko w ramię.
- Widzę twoją minę. - uśmiechnęłam się kiedy oderwała wzrok od wyświetlacza.
LUKRECJA - Jak myślę, że będę musiała się kompromitować swoim kaleczonym włoskim to dostaje gorączki...
- Zawsze możesz udawać, że jesteś turystką... - zasłoniłam usta żeby czasem nie wybuchnąć śmiechem kiedy zobaczyłam jej piorunujące spojrzenie.
LUKRECJA
Spojrzałam na siostrę z wyrzutem. Wcale nie chodziło o kompromitacje przy obcych ludziach tylko przy tej całej grupie już nie wspominając o Harveyu. Nie sadze, by on w ogóle śmiał się ze mnie z jakiegokolwiek powodu, ale to nie zmieniało faktu, że jako rodowita włoszka znałam jedynie pojedyncze słowa i łatwiejsze zdania.
-Turystką to ty tutaj będziesz jak powiem ojcu jak mnie traktujesz...- pokazałam jej język i już za chwile obie zaczęłyśmy się z tego śmiać. Za kilka minut dołączył do nas Fuller, który ciągnąc za sobą dwie walizki (swoją i moja oczywiście) przystanął akurat koło mnie tylko po to, by lekko zmierzwić moje włosy. Kompletnie się tego nie spodziewałam więc spojrzałam na niego lekko rozgrymaszona chcąc już zapodać jakaś cięta ripostę, jednak mój młodszy brat w tej chwili miał inny plan.
HIDDEN - To totalnie nie fair, że tylko Harvey zamoczy na tym wyjeździe - powiedział to całkiem poważnie i na głos przez co zarówno ja jak i moja sympatia lekko się speszyliśmy.
SETH - Ty to nawet własną siostrę byś brał?
HIDDEN - Jezu...fu - skrzywił się czarnowłosy również ciągnąc bagaż.
DEXTER - Nie daj się zwieść młody, on rucha wszystko co popadnie. - jego przyjaciel leciał dosłownie zaraz za nim podstawiając mu co chwilę nogi żeby ten tylko czasem nie wrócił bez szwanku z tych wakacji.
Spojrzałam na całą trójkę tych idiotów i skwitowałam to tylko cichym 'Boże...'. Niech ktoś się nad nami zlituje i nie każe siedzieć w ich towarzystwie całe dwa tygodnie.
[SALON/KUCHNIA]
DEXTER
- Żebyś nie jęczał, że nie zamoczysz. Pomijając – i tutaj jednak się zatrzymałem wiedząc jak bardzo niesmaczne to może być. – Zbiórka za godzinę? Nie przyjechałem tu po to żeby być trzeźwym.
HIDDEN – Zaklepuję pokój z Barbarą – podszedł do mnie i objął mnie ramieniem od razu kierując się w stronę wejścia do budynku.
- Pierdol się za tą Barbarę – mruknąłem wyciągając z torby zawieszonej przez ramię setkę. Podałem ją małolatowi. – Masz, im szybciej się zrobisz tym szybciej cię ktoś wydyma – wypił połowę i oddał mi resztę, którą wlałem w siebie na raz.
FAYE – Ni chuja nie będę ich ogarniać – mruknęła starsza z blondynek ciągnąca za nami swoje walizki.
- Żebyś się nie zdziwiła jak to my będziemy ogarniać ciebie – uśmiechnąłem się do niej patrząc na nią przez ramię.
FAYE – Mam głowę do picia lepszą niż wasza dwójka – rzuciła mi i Hiddenowi, który również popatrzył w jej stronę piorunujące spojrzenie.
ZENO – Nie potwierdzam – wtrącił się najstarszy z Morettich tak jakby wiedział coś o czym nie wiedział nikt inny oprócz tej dwójki. W zawrotnym tempie odwróciła się w jego stronę z rządzą mordu. Wraz z Hiddenem wycofaliśmy się w odpowiednim momencie zostawiając wszystkich na zewnątrz. Dało nam to okazję do wybrania najlepszego lokum. Wybraliśmy pokój na samym dole wiedząc, że po powrocie z „bajlando” nie będziemy w stanie wejść po schodach.
MELISSA – No niestety gołąbeczki ale to największa sypialnia w domu i zajmują ją baby. Także w podskokach proszę – zaklaskała w rytm „wy-pier-da-lać”. Niestety nie mieliśmy nic do gadania bo z tymi babami wolałem osobiście nie zadzierać. Wychodząc z pomieszczenia Hidden pchnął mnie na niczego niespodziewającą się Lukrecję. Dzięki świetnemu refleksowi udało mi się ją złapać i uniknęła spotkania z ziemią. Podtrzymywałem ją ręką pod plecami. Prawie jakbyśmy tańczyli. Młodszy z braci śmiał się pod nosem zerkając z ukrycia na Harveya.
HARVEY
Nie sądziłem, że kiedykolwiek zawitam do Włoszech. Wakacje z moją ukochaną zapowiadały się bardzo ciekawie. Ciągnąłem walizki, idąc tuż za Lukrecją. Podziwiałem wnętrze pięknego domu, a w zasadzie to ogromnej willi. Robiła niesamowite wrażenie. I pomyśleć, że spędzimy tu kilka dni. Odpocznę też od pracy. Miałem tylko nadzieję, że moi podwładni dadzą sobie że wszystkim radę. Chodziło szczególnie o zwariowany duet, który zazwyczaj wprowadzał chaos wszędzie, gdzie się tylko pojawił. Niespodziewanie ktoś wpadł na Lukę, niemalże ją przewracając. Puściłem uchwyt od walizek, ruszając automatycznie do przodu, aby uchronić ją przed upadkiem. Na szczęście sprawca zdarzenia również miał dobry refleks, chwytając dziewczynę w talii.
HIDDEN - Niezły piruet, stary - zaśmiał się, obserwując sytuację, przy okazji też zerkając w moją stronę.
DEXTER - Sorka, wybacz. Możemy kiedyś naprawdę zatańczyć, jeśli chcesz...
- Nie tak prędko, dzieciaku - wtrąciłem.
Podszedłem do niego, by przyciągnąć Lukrecję do swojego boku. Nie podobało mi się to, jak ją potraktował. Był taki nieostrożny i mógł zrobić jej krzywdę.
- Zatańczyć możesz z walizkami w ramach przeprosin - powiedziałem, posyłając mu ostrzegające spojrzenie.
Zetknąłem na dziewczynę. Odgarnąłem jej pojedynczy kosmyk włosów za ucho i krótko pocałowałem w czubek głowy.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, kierując się wraz z nią w stronę naszej tymczasowej sypialni.
<Ciąg dalszy nastąpi c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz