środa, 31 sierpnia 2022

Od Rhysa - CD Dakoty

 Z całą pewnością z tym młodym nie było w porządku. Sam nie wiedziałem co o nim myśleć. To zachowanie nie pasowało do człowieka, który się upił. Wiele już w życiu widziałem, sam nie raz znajdowałem się w stanie nietrzeźwości. I nie tylko, narkotyki też znalazły się w kręgu moich zainteresowań przez jakiś czas. Na szczęście to był zamknięty rozdział w moim życiu. Nigdy więcej nie sięgnąłem po prochy  Gdy chłopak po raz kolejny odpłynął, bredząc coś o koszmarze, nie wiedziałem co zrobić. Zamierzał tak spać? Nie byłem jego niańką. Zostawić tego dzieciaka też nie planowałem. Będąc w tym stanie stał się łatwą ofiarą dla innych. Mogliby go nie tylko okraść, ale i wykorzystać. Takich palantów tu nie brakowało. W końcu był młody i na pewno przyciągał wzrok. Skrzywiłem się na samą myśl, co mogłoby go spotkać. 

- Nie jestem koszmarem, a przynajmniej nie twoim - odparłem w zasadzie do siebie samego, bo chłopak nie był w stanie usłyszeć moich słów.

Usiadłem na miejscu obok niego. Dobudzenie go graniczyło z cudem. Pewnie znów ocknie się na chwilę, by ponownie pogrążyć się we śnie. Czy naprawdę nikt się nim nie interesował ze znajomych, rodziny? Przyszedł tu sam? Może na kogoś czekał?  Obserwowałem go w ciszy. Nawet nie schował portfela. Leżał na wyciągnięcie ręki. Długo się nie wahając, sięgnąłem po niego, aby dowiedzieć się nieco o swojej śpiącej królewnie. Dakota - tak miał na imię. Niezbyt pospolite imię w tym mieście. Z dowodu dowiedziałem się również jak ma na nazwisko i gdzie mieszka. Powinienem odstawić go do domu? Miał jakieś klucze, w razie gdyby mieszkał sam? Nie chciałem obszukiwać go w tym barze. Jeszcze wezmą mnie za kolejnego zboczeńca, który przystawia się do pijanych chłopaczków. 

- Mam nadzieję, że nie będziesz wymiotować. Ciekawe ile wlałeś w siebie alkoholu - mruknąłem.

Podniosłem się z miejsca i starałem się dźwignąć nowo poznanego Dakotę. Kiedy chwyciłem go pod ręce, z jego kieszeni coś wypadło. Jakieś prochy. Skupiłem się na nich, więc na moment zostawiłem młodzika. Sięgnąłem po przedmiot leżący na podłodze. Przeczytałem ulotkę, która rozwiała moje wątpliwości. Dakota wcale nie był pijany. Naćpany też nie był. Wyciągnąłem jedną tabletkę, kładąc ją przed twarzą chłopaka. 

- Dakota, obudź się, młody - zawołałem, po raz kolejny go budząc. - Musisz wziąć lekarstwo.

Jeśli chciałem z nim normalnie porozmawiać, musiałem go trochę ogarnąć. Tylko musiał ze mną współpracować.


<Dakota?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz