Harvey mówił do rzeczy i z sensem, a ja i Anrai jedynie słuchaliśmy tego co ma nam jeszcze do powiedzenia odnośnie swojego brata. Nawet jeśli faktycznie nie wiedział....czegokolwiek... to i tak go nie usprawiedliwiało. Właśnie sam sobie udowodnił, że ślepo uwierzył dziewczynie, w której się zakochał. Nie wiadomo jakie sekrety jeszcze kryje ona sama jak i jej rodzina.
-Dlaczego nie próbowałeś go namierzyć? - po krótkiej ciszy przemyśleń ponownie zacząłem mówić. Spocząłem na jednym z foteli, które tam stały i przeczesałem dłonią długie włosy, które akurat teraz zaczęły spadać mi na twarz. Już chyba też byłem trochę tym zmęczony, że wręcz musimy ciągnąć go za język, by cokolwiek nam powiedział.
-Mimo wszystko to moja rodzina. Wiedziałem, że jeśli ktokolwiek go znajdzie to pójdzie siedzieć. Nie chce ani źle dla niego, ani tym bardziej dla Lukrecji dlatego tez nic wam nie mówię. Z każdego mojego zdania staracie się wyciągnąć podtekst, a ja przez to musze uważać żeby nie rzucić jakimś głupim żartem... - również usiadł i odetchnął z lekką ulgą. Cóż... jego kobieta nie wyglądała i nie brzmiała na szczęśliwą co wnioskować można było również po tym, że bardzo szybko wybyła z komendy i prawdopodobnie nie chciała na razie patrzeć na swojego wybranka.
-Gdybyś od początku był z nami szczery nikt nie musiałby ciebie podejrzewać i szperać w twojej prywacie, a dziewczyna ewidentnie coś ukrywa.. - Anrai usiadł sobie na stoliczku wyciągając telefon z kieszeni. Cały on... - Może ty sam nawet nie wiesz co ona przed tobą ukrywa...
-Po prostu staram się jej nie oskarżać. - od razu sprostował słowa kolegi - Nie staram się szukać we wszystkich haczyka.
-Może dlatego nasz oddział w kwestii statystyk jest w takiej czarnej dupie, nie pomyślałeś o tym? - nieco już poirytowany zwróciłem się do przełożonego. - Niestety ale nasze wypełnianie raportów większą ilością szczegółów nie wystarczy, by łapać seryjnych morderców...
-Właśnie gdybyśmy zauważali więcej szczegółów to szło by nam o wiele lepiej! - tym razem to on nas skontrował, a ja westchnąłem ciężko słysząc to. Trochę jak grochem o ścianę, ale było już zbyt późno żeby jeszcze dzisiaj się z nim kłócić. - Swoją drogą ostatnio wysłałem wniosek o przyjęcie z powrotem do służby Faye Blake. Dostałem dzisiaj informacje, że uda jej się powrócić z niższym stanowiskiem i będzie teraz u nas.... jakieś...dygresje? - spojrzał po nas chyba oczekując jakiejś wylewnej reakcji.
-No.... ona jest jakaś 'wybitna' co nie? Słyszałem o niej trochę, ale w sumie nigdy nie poznałem.
-Podobno jest całkiem dobrze wyszkolona. Przyda nam się ktoś kto postawi towarzystwo na nogi..- skomentował Anrai. Chwilę przyglądałem się skrzywionej minie Harveya zanim doszło do mnie, że on najwidoczniej miał już przyjemność poznać Panią Blake. Nie wierzę! Gościu obraca się w towarzystwie takich kobiet podczas gdy my siedzimy i ogarniamy za niego papiery...
-Co tak na mnie patrzysz?
-Ciekaw jestem czy kręcisz dwie panny na raz, czy może jest jakiś inny punkt zaczpienia dlaczego ta blondyna idzie do nas do oddziału.
Harvey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz