Wszystko poszło nie tak, jakbym tego chciał. Liczyłem, że sprawa na komendzie okaże się tylko formalnością i pójdzie gładko. Niestety. Zamiast upragnionego spokoju, mieliśmy na karku policję. I nawet ja nie potrafiłem wpłynąć na decyzję chłopaków. Nie mogłem im rozkazać, aby porzucili tę sprawę. Czułem, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Sytuacja zapewne się zagęści. Już teraz nie było wesoło.
Słowa Lukrecji mnie zszokowały. Przywiozłem ją na komendę wiedząc, że jest niewinna, że ta broń wcale nie należała do niej. Doskonale pamiętałem sytuację z cukierni, kiedy na zapleczu zastałem Lukę wraz z Rhysem. Nie wiedziałem wtedy, że dziewczyna, która skradła mi serce ma jakiekolwiek powiązania z mafią. Prościej było uwierzyć w jej wersję zdarzeń. Rhys miał już problemy z prawem, dlatego posiadanie przez niego broni nie było aż takim zaskoczeniem. Nie uwierzyłem, kiedy się tego wypierał. Dziś dowiedziałem się, że jednak był niewinny. Przynajmniej w tej kwestii. Nie dziwiłem się, że mnie znienawidził, skoro nawet go nie wysłuchałem.
Czy powinienem przyprowadzać Lukrecję na komendę? - takie pytanie ciągle przechodziło mi przez myśl. Nie lepiej było uciec i gdzieś się zaszyć? I tak chłopaki mieli jakieś poszlaki i podejrzenia. Wcale nie dadzą nam spokoju. Będą grzebać w przeszłości, porównywać ślady aż w końcu na coś konkretnego natrafią. Wiedziałem, że prędzej czy później faktycznie rozpracują całą mafię. Pangea przepadnie. Rodzina Luki jak i ona sama wraz z przyjaciółmi trafi do więzienia. Ja również byłem w to wplątany. Lista moich zarzutów będzie długa. Dla policjanta pobyt w więzieniu oznaczał jedno. Kiedy tam trafię, już z niego nie wyjdę.
Lukrecja postawiła na swoim i sama ruszyła w stronę mieszkania Zeno. Pewnie będą stawać na głowie, aby wymyślić rozsądne rozwiązanie. Uszanowałem z niechęcią jej prośbę i nie ruszyłem za nią. Dałem jej czas na pozbieranie myśli. Sam również miałem niezły mętlik w głowie. Wróciłem na komendę zdenerwowany. Zastanawiałem się co takiego nagadał jej Anrai. Inaczej nie mogłem wytłumaczyć tą nagłą zmianę w zachowaniu dziewczyny. Zastosował jakaś brudną sztuczkę? Na pewno nie urządzili sobie przyjacielskiej pogawędki.
- Chcecie poznać prawdę? - mruknąłem, spoglądając na jednego i drugiego.
- Od tego należałoby zacząć - wtrącił Felix, kiwając głową. - Nie wiemy czy faktycznie nic nie wiedziałeś o mrocznych sekretach swojej ukochanej czy stałeś się nagle aż tak dobrym kłamcą...
- Nie wiedziałem o broni - przyznałem szczerze. - Ale zapewniam was, że Lukrecja nie stanowi żadnego zagrożenia. Skoro faktycznie ma pozwolenie na broń, powodem dla którego jest w jej posiadaniu jest samoobrona. Nie jest żadną psychopatką latająca po mieście i wymachującą pistoletem.
- Do czasu aż nie napiszą o niej w gazetach - dodał Anrai, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.
Wziąłem głębszy oddech, aby się uspokoić. Po dzisiejszym dniu powinienem skończyć pod kroplówką z melisą. Irytowało mnie to ciągłe przekonywanie ich i poruszanie tego samego tematu. Czułem się jak starszy brat tłumaczący młodszemu rodzeństwu dlaczego nie należy wkładać widelca do gniazdka. Było to bezcelowe. Oni wiedzieli swoje. Byłem tym wszystkim zmęczony.
- Zapewne sprawdziłeś już czy faktycznie ma pozwolenie na broń. Odciski palców na pewno nie pokrywają się z tymi znalezionymi na miejscu zabójstwa. Co więc zamierzacie? - zapytałem, marząc o jak najszybszym opuszczeniu tego miejsca. - Zrobiliście jakikolwiek postęp w sprawie tamtej masakry? Może przez chwilę skupmy się na ważniejszej sprawie jaką jest schwytanie mordercy.
- Może to twój brat jest w to zamieszany? Podobno, według twoich słów, oczywiście... - zastrzegł Anrai, włączając swój analityczny umysł- ma jakieś powiązania z Serpents. Nie mamy jego odcisków palców w bazie, aby porównać te ślady.
- Nie wiem, gdzie jest Rhys - od razu wtrąciłem, wiedząc do czego zmierza.
- Nie wiesz, czy jednak zmieniłeś zdanie i próbujesz chronić swojego brata? - Tym razem głos zabrał drugi mężczyzna.
- Nie wiem, czy jeszcze w ogóle żyje. Nie widziałem go od dłuższego czasu, nie mamy z sobą kontaktu.
Chłopaki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz