- Pierdolenie – przewróciłam oczami. Chciało mi się płakać ale udało mi się powstrzymać negatywne emocje. – Zatrzymaj się – mruknęłam. Nie posłuchał tylko spojrzał na mnie zdziwiony.
- To naprawdę nie tak jak myślisz – nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.
- No powiedziałam zatrzymaj się – tym razem byłam już bardziej stanowcza. Zrobił to co chciałam. Staliśmy na środku drogi. Odpięłam pasy, wzięłam co moje i po prostu wysiadłam. – Nie chcę cię znać – rzuciłam zanim trzasnęłam drzwiami. Ruszyłam przed siebie nie odwracając się nawet na sekundę. Nie wysiadł za mną. Odjechał po dłuższej chwili, a ja nie byłam w stanie dłużej powstrzymać płaczu. W jednej sekundzie wszystkie emocje uleciały ze mnie. Aż ciężko było mi oddychać. Sądziłam, że w końcu udało mi się znaleźć bratnią duszę. Nic bardziej mylnego. – Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – zaśmiałam się przez łzy przypominając sobie jego słowa. – Jesteś taka naiwna Harper… - za szybko ufałam ludziom. Za szybko pozwalałam im wejść i rozgościć się w moim życiu.
Nie mogłam wrócić, a nawet nie chciałam wracać do domu. Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowiłam udać się do bliskiego „przyjaciela”, który miał coś co pomoże mi nie myśleć o tym co się wydarzyło.
Dzielnica nie należała do najprzyjemniejszych, tak samo jak towarzystwo, do którego zmierzałam. Zapukałam do drzwi, zza których słychać było głośną muzykę. Otworzył mi Azjata obcięty na krótko, cały wytatuowany. Uśmiechnął się na mój widok.
- Dawno cię tu nie było – objął mnie ramieniem i wprowadził do środka. – Po trawkę? – pokręciłam głową. W mieszkaniu panowała wieczna impreza. Ludzie pili i ćpali wszystko co wpadło im w ręce.
- Coś mocniejszego. Chcę odpłynąć – mruknęłam. Na moje słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zaprowadził mnie do jednego z pokojów.
- Wujek zaraz znajdzie ci coś dobrego – wszedł do garderoby i wrócił do mnie z dość sporych rozmiarów pudełkiem. Usiadł obok i zaczął w nim grzebać. – To powinno ci się spodobać – trzymał w ręce strzykawkę i małą buteleczkę.
- Co to? – nie byłam pewna czy chcę to zrobić. Zaczęłam panikować ale bałam się wycofać.
- Morfina. Możesz dostać to w szpitalu także nie masz się czego bać. Nie pozwoliłbym żeby coś ci się stało – uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku. Znowu te same słowa, tym razem z innych ust.
- Nie, czekaj – powiedziałam zanim wbił igłę w szklaną buteleczkę. Popatrzył na mnie zdziwiony. – Wezmę jednak trawę – nie protestował. Schował asortyment z powrotem do pudełka i ukrył je w garderobie.
- W takim razie może zostaniesz na kilku drinkach? – skinęłam głową w odpowiedzi, że się zgadzam. Z jednej z szafek wyciągnął torebeczkę z towarem. – Wystarczy?
- Tak. Mogę zapłacić później? Nie mam nic ze sobą – wręczył mi narkotyk.
- Oczywiście. Klient nasz pan – wyszliśmy razem z pokoju. Od razu dostałam kubeczek z alkoholem.
I tak zaczął się mój upadek.
Minęło kilka godzin. Byłam w takim stanie, że ledwo patrzyłam na oczy. Zdążyłam też wypalić część tego co dostałam od dealera. Większość towarzystwa już odpadła. Azjata cały wieczór się do mnie kleił. Bez przerwy czułam jego dłonie na ciele. Cały czas starałam się go odtrącić… do czasu aż w końcu uległam.
Następnego dnia obudziłam się z kacem stulecia. Leżałam naga w łóżku dealera. Doszło do mnie co się stało. Przeklęłam w myślach. Mimo okropnego bólu udało mi się szybko pozbierać i wymknąć niezauważoną. Ledwo trzymając się na nogach wyszłam z meliny, wcześniej znajdując niedopalonego skręta, którego zabrałam ze sobą. Idąc o świcie przez miasto wyglądałam jak rasowy ćpun. Było mi zimno. Liczyłam na to, że chłodne powietrze przywróci mnie do życia. W połowie drogi nie dałam rady. Usiadłam na przystanku, zapaliłam skręta i próbowałam ułożyć sobie w głowie wszystko to co się wydarzyło poprzedniego dnia. Oparłam ręce na kolanach i schowałam głowę w dłoniach. Żałowałam tego wszystkiego co się wydarzyło. Chciałabym cofnąć czas. Wysłuchać tego co Sean ma do powiedzenia, a nie od razu wpadać w szał. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Żadnych powiadomień. Napisałam pierwsza.
JA: zrobiłam coś głupiego
JA: żałuję wszystkiego co się stało
JA: potrzebuję cię
JA: wiem jak chujowo to brzmi, teraz, po tym jak coś się zesrało, dzień po tym jak kazałam ci spierdalać piszę, że nie dam sobie rady
JA: pojebane co?
JA: jeśli chcesz mnie przelecieć to zrób to tylko proszę nie odchodź
JA: nie zostawiaj mnie samej
JA: nie chcę być sama
JA: nie poradzę sobie sama
JA: jestem żałosna
JA: wszyscy się ode mnie odwracają
JA: nawet własna matka
Samotna łza spłynęła po moim policzku i wylądowała na ekranie telefonu sprawiając, że ostatnia napisana przeze mnie wiadomość się wysłała chociaż nie byłam pewna czy na pewno chcę to zrobić.
JA: to głupie, ale mimo tego, że znamy się kilka dni chyba zakochałam się w tobie. jesteś wszystkim czego mi w życiu trzeba
<Sean?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz