wtorek, 31 maja 2022

Od Jaydena CD Shey,Hidden'a

- Patrząc przez pryzmat tego, że mieliście w swoich szeregach kreta, którego nikt nie wykrył? - prychnąłem opierając się o ścianę, skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. - Mogę spać spokojnie przez następne dziesięć lat, a i tak nie doczekam się wizyty.
- Nawet nie wiesz jak bardzo martwy już jesteś. - syknął z braku lepszej odpowiedzi. - Z przyjemnością będę tym, który Cię odstrzeli.
- Żebyś miał na to w ogóle szansę, musiałbym być najpierw sparaliżowany od stóp do głowy. - uśmiechnąłem się lekko, patrząc mu w te wręcz płonące nienawiścią oczy. - Po prostu spójrz prawdzie w oczy. W dupie mam to, kim mi grozisz. Jak będę miał na to ochotę, to Cię po prostu zabiję rozumiesz? Gołymi rękami, tak jak Harpera. Jak psa i odeślę w tej klatce z kokardką zawiniętą na głowie. Komfortowo poczuję się dopiero wtedy, kiedy będę miał głowę twojego brata na kiju. A uwierz, że nie mam podstaw żeby się hamować.
Podczas gdy małolat zaczął pluć w moją stronę wiązankami bez żadnego podłoża, ja jedynie uśmiechnąłem się po czym opuściłem pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaskiem. Krzyki młodego Moretti-Harrisa nie były już tak słyszalne, ale nadal przyprawiały o gól głowy. Dzisiejsza młodzież, przyrzekam, że trafiam na samych idiotów. Nie zdaje sobie kompletnie sprawy ze swojego chujowego położenia, a na dodatek próbuje grozić. Niezły żart. Coraz poważniej myślałem o ucięciu mu tego przeklętego palca czy ucha, wtedy na pewno nabrałby trochę pokory. Zamknąłem drzwi schowka w którym był na klucz i schowałem je do kieszeni wewnątrz kurtki.
Rozsiadłem się na krześle przy jednym ze stolików, a zapalone w piwnicy światło mrugnęło jakby ostrzegawczo. Nie pozostało mi teraz nic innego, jak czekać na resztę tej bandy popaprańców. Spotkanie z samego rana, a była już prawie czwarta. Nieopłacalnym biznesem byłoby wracanie ten szmat drogi do mieszkania, w którym i tak nie zmrużę oka.
W końcu muszę ich trochę zmobilizować do pracy. Ten dzieciak to nie nasze jedyne zmartwienie, a i muszę sprawić jakąś młodą dziewczynę dla Hamisha. W sprawę tego całego porwania zaaferowany jest oprócz mnie tylko dziadyga, Richard, Rhys oraz pożal się boże Florencia. Więc jak na moje upodobania to kółko i tak było zbyt duże, jednak nie wiele mogłem teraz na to poradzić. Jedynie myśleć do przodu i zaplanować swoje następne kroki.
~~~~
Zgodnie z moimi oczekiwaniami pierwszy zjawił się Richard. Skubany musiał czytać mi w myślach, bo przyniósł coś co pomoże z niewyparzoną gębą naszego jeńca. Kiedy otworzyliśmy drzwi od schowka, ten smacznie spał widocznie zmęczony całonocnym darciem pyska. Richard, doświadczony już w tym temacie, szybko i sprawnie wstrzyknął w jego odsłoniętą skórę coś, co jest w stanie powalić nawet słonia. Czarnowłosy w pierwszej chwili obudził się kompletnie zdezorientowany, jednak zanim zdążył otworzyć usta jego powieki opadły i wrócił z powrotem do snu. Cisza jeszcze nigdy nie była tak komfortowa jak teraz.
- I co w ogóle z tym gówniarzem zrobimy?
- Sprzedamy, żeby mieli zabawę w poszukiwanie skarbu, albo po prostu zabijemy. Na razie nie mam żadnych mądrzejszych rozwiązań. A co? Chciałbyś zabłysnąć? - warknąłem w stronę mężczyzny, a ten jedynie podniósł dłonie w geście obrony.
- Jak na razie to nie. Miałem zbyt mało czasu żeby się z tym przespać. 
- A dla mnie jest za mało czasu w dobie. Jeszcze jakieś mądre wymówki?
- Już się zamykam.
Około ósmej mogłem śmiało stwierdzić, że wszyscy, którzy mieli jakieś znaczenie pojawili się na miejscu. Patrząc na wszystkich z kolei próbowałem sobie jakoś sensownie w głowie wszystko zaplanować. Przynajmniej wszyscy mieli na tyle oleju w głowie, żeby siedzieć w ciszy i nie wyskakiwać głupimi tekstami. Mam tu na myśli głownie Florencię, która siedziała cicho jak mysz pod miotłą. 
- Zacznijmy od konkretów. - westchnąłem cicho podnosząc się z miejsca. - Pewna transakcja się nie powiodła. Jesteśmy w dupie z towarem w postaci jednej, młodej dziewczyny. Najlepiej do lat dziewiętnastu. Najpóźniej do dziesiątej musimy już jakąś mieć. Nie obchodzi mnie jak to będzie zrobione. Głośno, cicho. Brutalnie, czy nie. Ma być w jednym kawałku i bez bardziej dotkliwych obrażeń.
- I kogo dziś najdzie ten zaszczyt? - nie odezwał się nikt inny niż Jullena. Białowłosa kobieta stała oparta o ścianę z dłońmi złożonymi na biodrach.
- Nie Tobie. W sumie to mam już pomysł na to, kto się tym zajmie.
Chodząc w czasie swojego przemówienia w końcu zatrzymałem się przy stoliku, gdzie siedziała nasza świeżynka oraz Shey, a raczej Yoko. Wiedziałem, że dziewczyna była dobrze obeznana w sieci informacji i nawet dość szybko znajdzie nam odpowiedni towar. A co do chłopaka, przyszedł w końcu czas najwyższy, aby pokazał na co go stać w praktyce.
- Zakładam, że chodzi o mnie. - kobieta odezwała się dość monotonnym tonem.
- Jeśli byłaby to loteria, wygrałabyś główną nagrodę. Zrobisz to co musisz, żeby znaleźć jakąś dziewczynę i potowarzyszysz naszemu nowemu nabytkowi w porwaniu jej.
- Zrozumiano. - skinęła jedynie głową. 
Wzrok przeniosłem na Rhysa, który wydawał się bardzo spięty całym tym przedsięwzięciem. Sprawiło to, że zacząłem się zastanawiać nad tym, czy on w ogóle robił coś innego niż lizanie butów Harperowi. Jedno jest pewnie, został właśnie pomiotkiem do brudnej roboty i nie zamierzam go oszczędzać. Musi sobie zapracować na pozycję i pokazać, że jest przydatny.
- Lepiej się wykaż, inaczej będziesz martwy jak reszta szczurów. - poklepałem go po ramieniu po czym wróciłem na swoje miejsce. - Idźcie. Nie mam zamiaru czekać dłużej, niż wyznaczyłem.
- Tak jest. - mężczyzna ku mojemu zdziwieniu w końcu się odezwał. Jego głos nie drżał jakoś specjalnie, więc całkiem możliwe że zbyt pochopnie go oceniłem. Wraz z Yoko opuścili piwnicę, a ja zostałem w towarzystwie Florencii, Julleny i Richarda.
- Zwołałeś mnie tutaj bez żadnego powodu? Chyba.. - zanim z ust tlenionej blondynki padły słowa, które mogłyby zapewnić jej przykrą przyszłość uderzyłem pięścią w stół tak mocno, że ta podskoczyła i ugryzła się w język.
- Zamknij się. Jeszcze jedno kurwa słowo, a odpierdolę Ci ten parszywy język. - warknąłem ostrzegawczo. - Nie jesteś tutaj bez powodu. Cały ten czas zastanawiałem się co zrobić z Tobą, aż w końcu mnie naszło. Jullena, będziesz miała za zadanie pilnować tej małej kurewki. Nie mam czasu ani cierpliwości, żeby pilnować tego czy nie odpierdala czegoś na boku. A po ostatniej wpadce przyda jej się niańka.

< Shey i Rhys zaczynają własny wątek, a tymczasem Jullena lub Flo? >
996 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz