Minęło trochę czasu od sytuacji z studiu tatuażu i od tego jak Rhys oficjalnie zaczął być członkiem Mavis. Niestety tak jak wtedy mówiłem, ze praktycznie nie widuje swojego przyjaciela tak teraz sytuacja niewiele się zmieniła, a ja zaczynałem tracić cierpliwość. Ostatecznie ludzie z Serpents powoli zaczęli przechodzić na moją stronę. Nie wiem czemu akurat tutaj, ale skoro większość z nich była na celowniku Pangei to sprawa zaczynała się nieco klarować. Nie mogłem też zostawić Julleny i Rhysa samych ze sobą, bo miałem wrażenie, że i jedno i drugie jakby nadarzyła się taka okazja to wydłubaliby sobie nawzajem oczy. Nawet samo przebywanie w ich wspólnym towarzystwie sprawiało, że robiło się jakoś... chłodniej.
Siedząc tak sobie w jednym pokoju cała nasza trójka wertowała czeluści internetu. Nie odzywaliśmy się do siebie, bo jak widać rozmowy w tych czasach już dawno wyszły z mody, a ja o wiele bardziej wolałem czytać co aktualnie dzieje się w Londynie, by jeszcze lepiej ogarniać sytuację. W pewnym momencie otworzył się drzwi od domu, a do naszych uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk stukających o siebie kluczy, które za moment najwyraźniej zostały odłożone na komodę stojącą w przejściu.
-Oho... będzie impreza. - Jullena jedynie zerknęła w tamtą stronę, a że siedziała trochę pod innym kątem to szybciej niż ja była w stanie zauważyć kto wszedł do środka. Wyciągnęła lizaka z ust żeby za chwilę ponownie go tam wsadzić i jeszcze bardziej wtopić się w fotel jak gdyby chciała uniknąć.... rykoszetów zaciekłej dyskusji. Zaciekawiony Rhys od razu odłożył urządzenie i lekko się poprawił, a ja widząc ich zachowanie również wygasiłem swój komunikator. Opuściłem rękę tak by zwisała z oparcia fotela i westchnąłem głośno widząc jak w drzwiach do naszego 'salonu' staje nie kto inny jak we własnej osobie Sean.
-Czemu tak na mnie patrzycie? - spojrzał to na mnie to na resztę zgromadzonych tylko po to, by ostatecznie i tak dłużej zatrzymać swój wzrok na mnie. Na pewno wiedział co się święci, przecież nie znał mnie od dzisiaj. Moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów, a ja już za długo w tym wszystkim siedziałem cicho. - Ma...
-Nawet kurwa.... nie próbuj się w żaden sposób tłumaczyć. - przerwałem od razu jak tylko widziałem, że chciał się do mnie zwrócić. Podskokiem zerwałem się z miejsca siedzącego, by po kilku krokach znaleźć się tuż przed nim. - To ja od jakiegoś czasu ogarniam nowych ludzi, szkolę ich i wtajemniczam, a ty jak rano wybędziesz i wieczorem wrócisz to jest kurwa dobrze. Ba! Czasami nie ma Cię dwa, trzy dni i nikt nic nie mówił, ale chyba już wystarczy co?
-No dlatego chciałem Ci wytłumaczyć sytuację, ale nie wydaje mi się, by reszta musiała być w to wtaje...
-I tak wszyscy wiedzą, że chodzi o jakąś suczkę... - Jullena wtrąciła się w końcu co było dość typowe dla niej. Zerknąłem karcąco na nią przez ramię, ale nie wyglądała na taką co miałaby się przejąć. Miała charakterek, który ciężko nam będzie utemperować tym bardziej, że z Rhysem to ona się raczej nie dogada.
-Nie mów tak o niej. - westchnął i chociaż treść tej wypowiedzi brzmiała jednoznacznie to z kolei jego ton całkowicie wykluczał fakt, że mu na niej zależało. - Tak jakoś wyszło. Można powiedzieć, że miło spędzałem czas...
-Miłe spędzanie czasu sprowadzając kompletnie nieświadomą dziewczynę do kryjówki jednej z największych mafiozów w Londynie? Całkiem wybitny plan. Myślałem, że to tylko ja na takie wpadałem zanim mnie czegokolwiek nauczył Mavis..- tym razem do rozmowy dołączył Rhys, który po spędzonym czasie ze mną wydawał się całkowicie innym człowiekiem. A przynajmniej z zewnętrz, bo właśnie taki efekt chciałem uzyskać.
- Nie miała się gdzie podziać, dlatego.. - i ponownie zanim skończył złapałem go za szmaty i wywlokłem do pokoju, w którym za moment zamknąłem drzwi. Oparłem przyjaciela plecami o ścianę i wkurwiony uderzyłem zamkniętą dłonią tuż obok jego głowy.
-Rozum straciłeś? Od kiedy jesteś takim pierdolonym altruistą? Zabujałeś się? Śpiewaj, bo moja cierpliwość powoli się kończy, a dla ciebie i tak już poważnie ją nadszarpnąłem.
Sean?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz