- Pyf… A już chciałem iść kupić stringi specjalnie dla ciebie. – Wyciągnąłem wysoko brodę w geście obrażenia.
- Hmm… Czerwone? – Szepnął mi do ucha.
- Myślałem bardziej nad takim słonikiem. – Odwróciłem się i spojrzałem wprost w zdziwione oczy Hiddena. – No wiesz. Penis to trąbka i wyżej są oczy i takie tam. Zobaczysz.
- Zobaczę?
- No rozumiem, że idę z tobą! – Zaśmiałem się i rzuciłem go poduszką, którą trzymałem w rękach.
- Zobaczymy. – Zabrał mi poduszkę i sam się na niej ułożył.
- No tak przecież w kolejce jest tyle pięknych niewiast, a ja biedny na samym jej końcu… - Teatralnie przyłożyłem rękę do czoła i położyłem się na plecach.
- Co za różnica, jako żyrafa i tak wszystko widzisz.
- O ty! – Wyrwałem mu poduszę z rąk i zaczęliśmy się siłować.
Nie trwało to za długo, w końcu oboje byliśmy padnięci. Ostatecznie postanowiliśmy o remisie i padliśmy na łóżko.
- Nie idziesz do swojego pokoju? – Spytał ściągając koszulkę, oczywiście do spania.
- Nieee, w tym domu wszędzie jest daleko. – Również zostałem w samych gaciach, oczywiście do spania.
I tak zasnęliśmy. Tak po prostu. O tak. Zwyczajnie.
***
Następnego ranka, czyli tak po dwunastej leniwie otworzyłem jedno oko starając się ogarnąć gdzie ja kurwa jestem. Odwróciłem się a za mną Hidden, po chwili przypomniałem sobie co się wydarzyło wczorajszego wieczoru i gdzie się aktualnie znajduję. Przeciągnąłem się leniwie i klepnąłem Hiddena w wystający tyłek, ten tylko mruknął coś cicho i obrócił się ode mnie.
- Dzień dobry słońce, dobrze się spało? – Zaszczebiotałem jak księżniczka Disney’a.
- Co kurwa?
- Dzień dobry kurwa a nie. – Zepchnąłem go z łóżka czym zaskarbiłem na wrogi wzrok gwałtownie obudzonego Hiddena.
- Co ty odpierdalasz co? – Usiadł przy łóżku i oparł głowę o jego bok.
Taki zmęczony wydawał się taki bezbronny.
- Mamy nowy piękny dzień, to. Schodzę coś zjeść idziesz też? – Porozglądałem się za swoimi ubraniami aby nie wychodzić z pokoju jednak w samych gaciach.
- Nie, ja śpię. – Wymamrotał i wczołgał się z powrotem na łóżko.
Ubrałem się i poszedłem do kuchni, znalazłem coś do jedzenia i gdy już się najadłem zebrałem się do wyjścia. Dojście do głównej drogi jest cholernie męczące, nie wiem ile szedłem ale zdecydowanie się zmęczyłem. Zanim wróciłem do domu był już wieczór, wchodząc do domu usłyszałem głos siostry, więc postanowiłem do niej zagadać, nie spodziewała się mnie więc automatycznie podskoczyła. Czasami można było ją strasznie łatwo przestraszyć. Dostałem opieprz za opuszczanie szkoły i już żałowałem, że wróciłem tak wcześnie, jak śpi jakoś mniej gada o pierdołach. Dodatkowo poinformowała mnie, że na tą całą imprezę dla starców wybiera się z Zeno. Ja nie wiem co ten dupek sobie wyobraża, ale Elodie nie jest żadną ozdobą albo zastępcą dla jego narzeczonej.
- Więc nie praw mi morałów bo i tak pójdę tam z Zeno. Po prostu daruj sobie zgrywanie mojego bodyguarda.
- Co ty masz pięć lat? „Nie ważne co powiesz i tak tak zrobię”, no brawo. – Zaklaskałem ironicznie w dłonie.
- Słucham? Ja zachowuje się jak dziecko? Może spojrzysz czasem na siebie?
- Co to niby ma znaczyć?
- Ciągle myślisz tylko o sobie! Nie potrafisz wziąć nic na serio!
- Ja myślę o sobie?! Cały czas pilnuję by nic się tobie nie stało, nie dziękuj. – Warknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz się kłóciliśmy, nie było to przyjemnie ale ostatnie dni zdecydowanie były ciężkie dla wszystkich i emocji było już nadto.
- Może daj mi w końcu martwić się o samą siebie, nie jestem już dzieckiem. Mam prawo decydować o sobie, i to jest właśnie moja decyzja.
Już chciałem coś odpysknąć kiedy w drzwiach pojawił się nie kto inny jak sam Zeno we własnej osobie.
- Jeszcze kurwa ciebie tu brakowało! – Wykrzyknąłem.
Chłopak zlustrował mnie z góry na dół i zwrócił się do moje siostry.
- Przeszkadzam?
- Nie kurwa, jak zawsze przychodzisz w porę.
Niby wiem, że to szef mafii ale kurwa. Niech trzyma swoje mafijne łapska przy sobie. Spojrzałem na niego wrogo i zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem.
<Elodie, Zeno?>
637 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz